[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Honor spojrzała na niego z ukosa. Co też on sobie wyobraża? Czy sądzi,
że dobre chęci wystarczą? Już chciała powiedzieć, co o tym wszystkim myśli,
kiedy w drzwiach pojawiła się Doris z ciastem i kawą. Tuż za nią szedł Doug,
dzierżąc w dłoni wielką budę miętowej nalewki.
Wieczór zapowiadał się naprawdę interesująco.
W drodze powrotnej Honor doszła do wniosku, że stała się nad wyraz
gadatliwa. Cala winę przypisywała oczywiście nalewce miętowej, której sporo
wypiła. Mark ograniczył się do dwóch kieliszków, chociaż szeryf w całym
majestacie prawa namawiał go na więcej.
Tak więc Honor opowiadała Markowi w skrócie, co wydarzyło się w
Natchez w ciągu ostatnich ośmiu lat.
 A Mary Lou Gettings jest w zarządzie powierniczym  ciągnęła. 
Pamiętasz, zawsze jej zazdrościłam. Wyszła za mąż za prawnika, ma piękny
dom i trójkę dzieci. Nazywa się teraz Gettings-Brown i przewodniczy radzie
historycznej miasta. To pewnie jej będziesz wręczał klucze.
Mark skinął głową. Jego profil wyglądał bardzo tajemniczo w świetle
zielonych kontrolek. Honor przyglądała mu się uważnie. Miała wrażenie, że jej
nie słucha, pogrążony we własnych myślach. Może po prostu była nudna. Wciąż
mówiła o jakichś lokalnych sprawach, pochłonięta bez reszty życiem swojego
miasteczka.
Wreszcie zamilkła i spojrzała przez przednią szybę. Właśnie dojeżdżali do
pensjonatu. Całe szczęście, bo wyczerpała już wszystkie tematy do rozmowy.
 Czemu przerwałaś?  spytał Mark. Wzruszyła ramionami.
 Wszystko już powiedziałam.
 Mary Lou Gettings. To znaczy Gettings-Brown  poprawił się. 
Zupełnie o niej zapomniałem.
 Na pewno jest szczęśliwa w małżeństwie, ale tamtego lata miała ochotę
na ciebie  przypomniała mu Honor.
 Naprawdę? Nie pamiętam.
Poczuła, że chce jej się śmiać. Czy to możliwe, że kiedyś była zazdrosna
o Mary Lou?
 To było dawno. Ona teraz ma wszystko, czego zawsze pragnęła. Dom,
dzieci, bogatego męża...
Mark zatrzymał samochód przed pensjonatem i spojrzał na swoją
pasażerkę.
 No dobrze, a dlaczego ty tego nie masz?  spytał wprost.  Coś mi się
tutaj nie zgadza. Coś mi nie pasuje.
Honor zamarła, słysząc te słowa. Było w nich coś niepokojącego, niemal
złowieszczego.
 Może po prostu nie potrzebuję męża  powiedziała, starając się, żeby
zabrzmiało to lekko. A potem zaraz dodała:  Mój tata praktycznie przez całe
życie był samotny. Mama zmarła, kiedy miałam dwa latka.
Mark położył dłoń na jej ramieniu.
 Ale pamiętam, że chciałaś mieć męża i własny dom. Przecież wciąż to
powtarzałaś. Co się stało? Co ci nie wyszło?
Po prostu nie mogłam cię odnalezć, odparła w myślach. Jednocześnie
stwierdziła, że powinna jak najszybciej zmienić temat.
 Mam to, co mam, i jestem z tego zadowolona  powiedziała, sięgając do
klamki.
Miała nadzieję, że wreszcie uwolni się od Marka i jego natarczywych
pytań. On jednak nie miał zamiaru ustąpić.
 Honor?
 Tak?  szepnęła, zaniepokojona jego bliskością.
 Czy wciąż chciałabyś mieć dom i męża? Wyciągnęła dłoń przed siebie.
 Dom już mam  odpowiedziała.  A o małżeństwie w ogóle nie myślę.
Mam za dużo pracy.
 A gdyby mąż mógł uwolnić cię od tych obowiązków?  drążył Mark.
 I zamknąć w domu z kuloodpornymi szybami, pilnowanym na okrągło
przez całą drużynę goryli?  spytała z goryczą.  Jeśli to propozycja, to nie,
dziękuję, Mark.
Nachylił się nad nią, by lepiej się jej przyjrzeć.
 Kto cię zranił, że aż tak zgorzkniałaś, Honor? Zapragnęła przytulić się
do niego i wypłakać się na jego ramieniu. Chciała poczuć jego bliskość. Być z
nim tak jak osiem lat temu. Jednak tylko otworzyła drzwiczki samochodu. Miała
nadzieję, że uda jej się uciec przed kolejnymi pytaniami.
 Sama nie wiem  odparła.  Po prostu się stało. Mark nie pozwolił jej
wysiąść. Co więcej, przysunął się jeszcze bliżej.
 Nie skrzywdziłbym cię, jak tamten facet  szepnął.  Na pewno bym cię
nie skrzywdził.
 Na pewno?  powtórzyła.
 Oczywiście! I nigdy nie wyrzekłbym się takiej córki jak Lockey! Trzeba
nie mieć sumienia, żeby tak postąpić.
Nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Sytuacja wydawała jej się
groteskowa, ale była to ponura groteska, która kosztowała ją osiem lat życia.
Może gdyby przeczytała coś takiego w książce albo zobaczyła w kinie,
potrafiłaby docenić komiczny aspekt całej sytuacji. Ale tu chodziło o nią...
 Daj spokój, Mark  westchnęła.  To nas do niczego nie doprowadzi.
Przyciągnął ją do siebie.
 A może t o nas do czegoś doprowadzi!
Pochylił się nad nią i pocałował. Jego gorące usta dotknęły jej warg.
Nagle czas cofnął się o osiem lat. Znowu była spragnioną miłości dziewczyną.
Znów chciała kochać. Pragnęła być z Markiem.
Całowali się jak szaleni. Ich ciała płonęły. Gdyby nie to, że znajdowali się
w samochodzie, przylgnęliby do siebie w miłosnym uścisku. Honor nie miała
siły, żeby odtrącić Marka, chociaż wiedziała, że powinna to zrobić. Jednak teraz
przynajmniej nie czuła się aż tak samotna.
 Honor, bądz ze mną dzisiaj  szepnął jej do ucha, gdy zakończyli
pocałunek.  Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Prawie nie mogła oddychać.
 N... nie mogę.
 Ależ możesz  przekonywał ją.  Twoja córka wyjechała. Jesteś sama.
Być może coś udało nam się zachować z tamtego lata... być może coś jeszcze
iskrzy między nami?
 Tylko o to ci chodzi? O to  iskrzenie ?  spytała oburzona.  Nie jestem
na to gotowa. Nie jestem! Po prostu nie jestem!
Mark próbował pogłaskać ją po głowie, ale Honor się odsunęła.
 I nie będziesz  powiedział.  Ukryłaś się w tym swoim życiu, jak w
kokonie. Obawiasz się wolności. Boisz się tego, co cię może spotkać.
Honor zaczęła płakać. Bez spazmów, bez histerii, po prostu łzy popłynęły
ciurkiem po jej policzkach.
 Musisz się uwolnić, musisz!  przekonywał ją Mark.  Korzystaj z dnia.
Korzystaj z nocy.
Kręciła głową w miarowym rytmie, a łzy wciąż ciekły jej po twarzy.
 Nie, proszę.
Mark spojrzał na nią z dezaprobatą.
 Czego się bardziej boisz?  spytał.  Mnie, czy tego, że mnie pożądasz?
I tego, i tego, chciała krzyknąć. Nic jednak nie powiedziała, tylko
wyskoczyła z samochodu i popędziła na oślep do domu. Nie uspokoiła się aż do
chwili, w której usłyszała szum oddalającego się samochodu.
Mark zaparkował przed oświetlonym budynkiem Blackbird Hall. Jego
ochrona już była na miejscu. Kilka osób stało przed wejściem.
Wysiadł, zamknął z trzaskiem drzwiczki samochodu i pozdrowił swoich
ludzi:
 Cześć John, Cześć, Fredrich.
 Dobry wieczór, panie Griffin  odpowiedział Fredrich Rudolph.  Miło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates