[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA 10
Mufti uśmiechnął się do Brianny i zapytał:
- Jesteś zaskoczona, prawda?
- Owszem - odparła.
- Nie bój się. Z mojej strony nic ci nie grozi.
- Ale... co ty tu robisz?
- Szpieguję dla rządu Salidu.
- To ten sąsiedni kraj, który chcą obarczyć odpowiedzialnością za agresję - uzupełnił
Tate. - Musimy zabrać ze sobą Muftiego, bo stał się właśnie naszym koronnym świadkiem, -
Nie wspomniał jej, że jeden z jego ludzi omal Muftiego nie zamordował, zanim ten zdążył się
ujawnić i zdać na ich łaskę. Odpowiednie władze w Salidzie potwierdziły drogą radiową
prawdziwość jego słów i mieli teraz nieoczekiwanego sojusznika.
Tate posiał Muftiego do kapitana statku, aby ten zezwolił im wejść na pokład.
Zauważywszy po chwili, że kapitan schodzi pospiesznie po trapie, Tate wyszedł mu na
spotkanie. Zamienili parę słów, po czym kapitan pobiegł z powrotem na pokład, machając
rękami i wykrzykując jakieś rozkazy.
- Dostał właśnie wiadomość przez radio, że najemnicy Sabona są już w drodze -
wyjaśnił szybko Tate. - Twierdzi, że dzisiaj i tak nie może wypłynąć. Będzie na nas czekał
jutro, ale do tego czasu musimy się gdzieś ukryć.
- Mamy przeczekać noc? - zapytał Pierce, rozglądając się gorączkowo po ruchliwym
porcie. - Gdzie? Nawet w tym przebraniu nie wyglądamy na Arabów. Nie będziemy
bezpieczni w żadnym hotelu.
- Nie to miałem na myśli - oznajmił Tate, dając ręką znak swoim towarzyszom. -
Krewni Muftiego mieszkają na wsi, niedaleko stąd, lecz z dala od uczęszczanych szlaków.
Chodzcie, mam pewien pomysł...
Dwie godziny pózniej Brianna ocierała z czoła pot i przeklinała w duchu Tate'a,
próbując wydoić krowę w prymitywnej obórce, zbudowanej jedynie z gliny i słomy. Wioska,
do której dotarli, znajdowała się kilka kilometrów od miasta, a wyglądała tak, jakby nic się
tam nie zmieniło od dziesięcioleci. Pierce i Tate przerzucali siano i czyścili stajnię. Mufti,
mający na głowie turban, podobnie jak jego towarzysze, nosił worki ze zbożem z
rozklekotanej ciężarówki do stodoły. Nie płacono im za tę pracę, ale w zamian za pomoc
mieli dostać miejsce do spania - na czystym sianie na poddaszu.
Briannę nadal bolały pośladki od jazdy na wielbłądzie do tej leżącej na odludziu
wioski. Było to rzeczywiście ostatnie miejsce, gdzie mógłby ich szukać Sabon oraz jego
ludzie. Z pewnością będą raczej przeczesywać port, próbując trafić na ślad zbiegów,
tymczasem ci mieli przeczekać noc na wsi, a rano wrócić do miasta i wślizgnąć się
niepostrzeżenie na statek.
O ile oczywiście nikt ich wcześniej nie schwyta.
Dojąc po raz pierwszy w życiu krowę, Brianna wspominała słowa Sabona o ciężkiej
doli jego narodu. Zobaczywszy teraz, w jak prymitywnych warunkach żyją jego rodacy,
poczuła się winna, że ona ma w domu jedwabne suknie, eleganckie buty i kosztowne
kosmetyki. Pomyślała, że najuboższej rodzinie w Stanach powodzi się bez porównania lepiej
niż mieszkańcom Kwawi. Tutejsze kobiety przedwcześnie się starzały, mężczyzni byli
przygarbieni i niedożywieni. Większość młodych kobiet, krzątając się przy pracy, nosiła na
plecach niemowlęta. Niektóre małe dzieci miały charakterystycznie wydęte brzuszki - bolesny
znak tego, że nie są odpowiednio karmione. Starsze dzieciaki czerpały wodę z głębokiej
studni metalowym wiadrem, które - jak wyjaśniła im za pośrednictwem Muftiego jedna z
kobiet - dostali w prezencie z Zachodu.
Mieszkańcy wioski byli zresztą niezwykle wdzięczni za ten prosty, zdawałoby się, dar
- dzięki niemu nie musieli używać do nabierania wody skórzanego bukłaka, jak mieli to w
zwyczaju od lat.
Brianna nie mogła się nadziwić, ile radości sprawia tym ubogim ludziom tak prosta
rzecz, jak metalowe wiadro. Była też zdumiona, że akceptują swój los. Nikt się nie skarżył, że
jest biedny, ani nie szukał winnych. Nie obchodziło ich to, że tuż za granicą, w bogatym
sąsiednim kraju, jest nowoczesne miasto, mogące rywalizować przepychem i zamożnością ze
stolicami Europy. Brianna dowiedziała się także, że wielu mieszkańców wioski wracało
stamtąd z zawiedzionymi nadziejami, nie osiągając dobrobytu. Ludzie żyjący w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates