[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapach piżma i drzewa sandałowego, słyszała szmer jego oddechu i czuła ciepło ciała.
Obawiając się drżenia rąk, opuściła je na kolana, by ukryć przed wzrokiem Jacka.
- Moja opinia o nich nie ma żadnego znaczenia - powiedziała.
- Być może, mimo to jestem jej ciekaw, jak zawsze. Czyżbyś chciała się wykręcić
od odpowiedzi, Ashley? O co chodzi? Nie spodobali ci się moi goście, ale obawiasz się
powiedzieć mi o tym?
- Nie ośmieliłabym się wyrażać swojego zdania, skoro jednak nalegasz, powiem
tylko tyle: Barry jest szalenie zabawnym człowiekiem.
- To prawda. - Czarne oczy Jacka zalśniły. - Kobiety łatwo ulegają jego urokowi,
choć mężczyzni nie dają się nabrać na te sztuczki. A co sądzisz na temat Nicole?
- Jest... - Ashley odchrząknęła niepewnie. - To piękna kobieta.
- Zgoda.
Czysty masochizm kazał dodać Ashley, że Nicole najwyrazniej bardzo lubi Jacka,
choć przecież nie była świadkiem okazywania sobie uczuć przez tych dwoje.
- Czy można mieć jej to za złe? - spytał.
Ashley wolała zmilczeć.
- Nie chcesz się ze mną spierać - orzekł. - Czy zauważyłaś, że często się ze sobą
nie zgadzamy? - Nie czekając na odpowiedz, mówił dalej: - To dlatego, że czujemy wza-
jemny pociąg, a spory pomagają nam sublimować to uczucie. Konflikty, jakie kreujemy,
mają ukryć tlące się pod powierzchnią pożądanie. Ono tam jest, Ashley. Zawsze. - Onyk-
sowe oczy błyszczały. - Czy czujesz to? %7łądza tli się w nas także w tej chwili, gorąca i
nieustępliwa. Pragnę wziąć cię w ramiona tak jak wtedy, na wrzosowisku, kiedy cię ca-
łowałem, a ty odpowiadałaś mi z niezrównaną namiętnością.
- Jack...
- Sądziłem, że ochłonę i powrócą mi zdrowe zmysły. %7łe uświadomię sobie głupotę
swojego postępowania. Spotkam się z przyjaciółmi i o wszystkim zapomnę. Być może
zainteresuję się Nicole... albo Kate. - Potrząsnął głową. - Nic z tego - rzekł ze smutkiem.
- To ciebie pragnę, nie mogę przestać o tobie myśleć. Oto cała prawda, Ashley.
R
L
T
- Jack - wyszeptała przez zaschnięte gardło. Właśnie wypowiedział słowa, których
nie spodziewała się usłyszeć, za którymi tęskniła podczas bezsennych nocy. Lecz głęboki
instynkt podpowiadał jej, że to niewłaściwe, a Ashley nauczyła się na nim polegać. Po-
trząsnęła głową. - Proszę cię.
- O co mnie prosisz? - spytał ochryple.
Stłumiła przypływ gorącego pożądania.
- Przestań tak do mnie mówić.
- Niby jak?
- Nie wolno nam tego zrobić!
- Mam przestać powtarzać prawdę, czy tak? - drążył, jakby nie usłyszał jej słów.
Ashley starała się odzyskać równowagę.
- Czy zaprzeczasz, że nie jesteśmy sobie obojętni? - rzucił wyzywająco. - Jeśli tak,
to znaczy, że kłamiesz.
Ashley potrząsnęła bezradnie głową, niezdolna głośno zaprzeczyć. Głęboka, moc-
na, pochłaniająca wszystko żądza była bezspornym faktem. Jej niewinne ciało nie umiało
się jej przeciwstawić. Zaschło jej w ustach, marzyła o pocałunkach Jacka, o mocnym
uścisku jego potężnych ramion. Przełykając konwulsyjnie ślinę, jakby dławiła się ością,
wpatrywała się w jego rozchylone wargi.
- To... niewłaściwe - wyszeptała ledwo dosłyszalnie.
- Niewłaściwe? - powtórzył ze wzgardą.
Nagle ujrzała go takim, jakim widzieli go żołnierze na polu bitwy. Walka była jego
żywiołem, podobnie jak seks. Twarz ściągnęła mu się w przebłysku nieskrywanych
uczuć. Stanowiły przedziwną mieszaninę gniewu, pożądania i czegoś, czego nie potrafiła
odczytać. Zastygła w bezruchu, on zaś bez najmniejszego ostrzeżenia poderwał ją z krze-
sła i zamknął w ramionach. Czuła jego ciepły oddech na twarzy, muskularne ręce trzy-
mały ją jak w kleszczach.
- Dlaczego jesteś taką płochliwą myszką, Ashley? - wydyszał, patrząc na nią roz-
płomienionym wzrokiem. - Kogo obchodzi, co jest właściwe, a co nie? Choć raz w życiu
wyciągnij rękę po to, czego pragniesz, zamiast stać i przyglądać się, co cię omija.
R
L
T
Wątpiła, by Jack czekał na jej odpowiedz. Zresztą i tak była zbyt oszołomiona, by
przemówić. Bezwolnie tkwiła w jego ramionach, wiedząc, co się stanie, i nie potrafiąc
się temu przeciwstawić. Gdy twarz Jacka zbliżyła się do niej, bezwiednie rozchyliła war-
gi. Patrzył na nią, choć odnosiła wrażenie, że wzrok ma skierowany w głąb swego
mrocznego jestestwa. W końcu z cichym jękiem dotknął ustami jej ust.
Zawirowało jej w głowie, a krew w żyłach zamieniła się w lawę. Otoczyła ramio-
nami szyję Jacka i przywarła do niego, jakby tonęła. Usłyszała, że jęczy jej imię, i za-
drżała cała w odpowiedzi.
- Ashley - wykrztusił.
- Jack! - wykrzyknęła, niezdolna powstrzymać targających nią uczuć.
Wplótł palce w jej włosy i pogłębił namiętny pocałunek. Pod słodkim naporem je-
go warg zatrzęsła się jak osika. Jack to wyczuł i oderwał się od niej, po czym powiódł
opuszkiem palca po jej rozpalonym policzku aż do drżących ust.
- Pragnę cię, Ashley - oznajmił stanowczym tonem.
Dotknęła lekko językiem jego palca, niezdolna przemówić.
- A ty pragniesz mnie - powiedział. - Prawda?
Czy mogła dłużej zaprzeczać oczywistości? Opierać się namowom serca?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates