[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odsuwał się od Jennifer. Na jej twarzy zastygł grymas
przerażenia.
- Jenny...
S
R
-Co myśmy zrobili? - wyszeptała pobielałymi wargami.
Jego usta wykrzywił ironiczny uśmiech. Było nieco za
pózno na żale.
%7łyczysz sobie lekcji biologii?
Uwiodłeś mnie! - wykrzyknęła z oczami jak szafirowe
jeziora.
Ja ciebie? - Prawie się roześmiał. - Zawsze miałaś
drobne problemy z rozróżnieniem fantazji i rzeczywi-
stości, ale to przechodzi już wszelkie granice.
Znów miała ochotę go uderzyć. Ale, co gorsza, znów
miała ochotę z nim się kochać. O czym ja myślę, prze-
straszyła się. To, co przed chwilą zrobiliśmy, to na
pewno nie była miłość. Raczej szybki numerek.
Na fizycznym poziomie było to cudowne doświadcze-
nie, pełne szalonych doznań i nagrodzone intensywną
przyjemnością. Jednak było także zupełnie puste w
sferze emocjonalnej. Jennifer odwróciła wzrok, nie
chcąc, aby Matteo dostrzegł w jej oczach wstyd i potę-
pienie.
-Co teraz? - zapytała drżącym głosem.
Ach, więc nagle nie możesz na mnie patrzeć, pomyślał,
widząc, że unika jego spojrzenia. Jeszcze chwilę temu
nie była taka grymaśna.
-Raczej nie ma czasu na dogłębną analizę - burknął,
słysząc głosy za drzwiami windy i schylił się po jej
poszarpaną bieliznę. - Sądzę, że zaraz zostaniemy
uratowani.
Poczuła, że serce zaczyna jej gwałtowniej bić,
S
R
a krwisty rumieniec wypływa na i tak zaczerwienione
policzki. Uratowani? Tylko nie to!
Mimo gniewu i obaw, Matteo wiedział, że w tej chwili
to on musi przejąć kontrolę. W przeciwnym wypadku
ten incydent może przerodzić się w prawdziwy dramat
o nieprzewidywalnych konsekwencjach. Szybko po-
prawił ubranie i zerknął na żonę. Mięsień jego szczęki
drgnął mimowolnie, kiedy Matteo dostrzegł wymowną
plamę z przodu sukni Jennifer.
- A niech to szlag! - zaklął i wepchnął zmięto-
szone majteczki do kieszeni marynarki.
Jej nic nie rozumiejące spojrzenie podążyło za jego
wzrokiem i, o ile to w ogóle możliwe, Jennifer oblała
się jeszcze głębszym szkarłatem.
Jak mogliśmy to zrobić, pomyślała ze zgrozą. Jednak
kiedy znów popatrzyła na jego nieporuszoną twarz,
postanowiła pójść za jego przykładem. Nie będzie
zwracać na to uwagi. Możliwe nawet, że Matteo ostat-
nimi czasy przywykł do takich incydentów, pomyślała
z goryczą.
Co zrobimy? - spytała słabo.
Masz, włóż moją marynarkę - mruknął, pomógł jej ją
włożyć i pozapinał guziki, jak dziecku.
Przygładziła włosy i przeciągnęła palcami pod każdym
okiem, mając nadzieję, że makijaż nie rozmazał się w
czasie ich zbliżenia.
Kiedy ich spojrzenia znów się spotkały, Jennifer pró-
bowała doszukać się w jego wzroku triumfu czy pogar-
dy. Zresztą, który mężczyzna nie miałby do
S
R
nich prawa, skoro żona, podobno nienawidząca go za
zdradę, właśnie pozwoliła mu na upojny seks?
Jednak jego oczy pozostały nieprzeniknione. Nic nie
wskazywało na to, co mógł teraz myśleć. Był bardziej
tajemniczy niż zwykle.
Ona sama była wstrząśnięta i zmieszana. Naprawdę
miała kłopot z odróżnieniem fantazji od rzeczywistości.
Seks potrafił robić z człowiekiem dziwne rzeczy. Prze-
nosił do innego miejsca i czasu. Jak inaczej wytłuma-
czyć głupią chęć obsypania jego twarzy deszczem lek-
kich pocałunkowi
Może to dlatego, że kobiety zawsze były słabsze po
miłosnych zmaganiach, pomyślała. Ich całe jestestwo
było nastawione na jednego partnera, podczas gdy
mężczyzni byli zaprogramowani na zdobycie jak naj-
większej liczby partnerek.
Nagle jej oczy się zwęziły. Czyżby o czymś zapomnia-
ła?
Chyba mi tu nie zemdlejesz? - Matteo przerwał jej za-
dumę.
Zemdleć?- powtórzyła z lekkością, której nie czuła. -
Nie bądz głupi!
Popatrzył na nią krytycznie i pokręcił głową z dezapro-
batą. Chociaż marynarka zakrywała jej postać do pół
uda, włosy Jennifer wciąż były w nieładzie, a spojrze-
nie nieprzytomne. Jej wygląd natychmiast ich wyda.
Niby jechali windą dla obsługi, ale to nie gwarantowa-
ło, że nie podpatrzy ich jakiś reporter albo sprytny pra-
cownik, marzący o szybkim wzbogaceniu. Wstrętne
zdjęcia w ciągu kilku minut mogłyby obiec cały świat.
Czy są gotowi podjąć to ryzyko?-
S
R
Nie. Nie są gotowi.
Bez ostrzeżenia porwał ją w ramiona i uniósł z podłogi.
Przytulona do jego piersi, słyszała stłumione bicie ser-
ca.
-Co ty wyprawiasz, do diabła!
Pomyślał, że powinna o to spytać, kiedy zaczynali mi-
łosne zapasy, ale nie powiedział tego na głos. Sama
myśl o tym sprawiała, że znów zaczynał czuć budzące
się pożądanie, a spodnie robiły się nieprzyjemnie cia-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates