[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wiele ró\norodnych wra\eń odczuła przy tych słowach. Je\eli go nie widział, nie mo\e te\
mieć listu od niego. Ale nie, mówi o przyjaciołach, mo\e przez nich dostał list? A słowa
 trzyma się wspaniale" dają jej szczęście i dumę... I to pozdrowienie od niego, to
pozdrowienie między klatkami z \elaza i kamienia, ta wiosna wśród murów! O wspaniałe,
wspaniałe, wspaniałe jest \ycie!
- Ale pani niedobrze wygląda, pani Quangel! - powiedział stary radca.
Tak? - pyta Anna trochę zdziwiona, nieprzytomna. - Ale powodzi mi się dobrze. Bardzo
dobrze. Niech pan to powie Ottonowi. Proszę, niech mu pan to powie! Niech pan nie zapomni
pozdrowić go ode mnie. Zobaczy go pan przecie\?
- Myślę, \e tak - odpowiada radca z wahaniem. Mały, uczciwy pan jest tak dokładny.
Najmniejsze kłamstwo wobec tej umierającej przychodzi mu z trudem. Ona przecie\ nie ma
pojęcia, jakich podstępów musiał u\yć, ile intryg musiał uknuć, aby dostać pozwolenie na tę
wizytę! Musiał wykorzystać wszelkie swoje znajomości! Dla świata Anna Quangel przecie\
ju\ umarła - czy\ mo\na odwiedzać umarłych?
Ale nie mo\e jej powiedzieć, \e w tym \yciu nie ujrzy ju\ Ottona Quangla, \e nic o nim nie
słyszał, \e przed chwilą wymyślił sobie pozdrowienia, aby wpoić nieco odwagi tej całkowicie
załamanej kobiecie. Czasami trzeba właśnie umierających okłamywać.
- Ach! - powiada Anna nagle bardzo \ywo i - patrzcie -jej blade, zapadłe
policzki ró\owią się:
- Niech\e pan powie Ottonowi, gdy go pan zobaczy, \e co dzień, o ka\dej
godzinie myślę o nim i na pewno wiem, \e zobaczymy się jeszcze, zanim umrę...
Nadzorca patrzy przez chwilę zdumiony na tę starzejącą się kobietę, która przemawia tu jak
młoda, zakochana dziewczyna.  W starym piecu diabeł pali!" - myśli i wraca do okna.
Anna nie zauwa\yła tego. Mówi dalej gorączkowo:
- I niech pan powie Ottonowi, \e mam ładną celę, tylko dla siebie. Powodzi
mi
się dobrze. Myślę wcią\ o nim i dzięki temu jestem szczęśliwa. Wiem, \e nic nas nigdy nie
potrafi rozdzielić, ani mury, ani kraty. Jestem przy nim o ka\dej godzinie, w dzień i w nocy.
Niech mu pan to powie!
Strona 154
Kazdy_umiera_w_samotnosci_-_Hans_Fallada_(11103)
Anna kłamie, och, jak kłamie, aby powiedzieć coś dobrego swojemu Ottonowi! Chce mu dać
spokój, spokój, którego nie zaznała ani przez godzinę, od chwili gdy jest w tym domu.
Radca sądowy rzuca okiem na dozorcę, który patrzy przez okno, i szepcze: - Niech pani nie
zgubi tego, co pani dałem! - Bo pani Quangel wygląda, jakby zapomniała o całym świecie.
- Nie, nie, nie zgubię, panie radco. - I nagle cicho: - Co to jest?
A on jeszcze ciszej: - Trucizna. Pani mą\ te\ to ma. - Anna kiwa głową.
Nadzorca przy oknie odwraca się. Powiada z upomnieniem: - Tu wolno mówić tylko głośno,
bo będziecie musieli skończyć rozmowę. Zresztą - sprawdza na zegarku - czas wizyty i tak
upływa za półtorej minuty.
- Tak - powiada Anna zamyślona. - Tak - i nagle wie, jak to powiedzieć. Pyta: - Czy sądzi
pan, \e Otto wkrótce wyjedzie - jeszcze przed swoją wielką podró\ą? Czy pan tak sądzi?
Jej twarz wyra\a teraz tak bolesny niepokój, \e nawet tępy nadzorca spostrzega, i\ chodzi tu o
zupełnie coś innego, ni\ wynika z rozmowy. Przez chwilę ma zamiar wkroczyć, ale patrzy na
tę starzejącą się kobietę i na tego pana z białą bródką, który, według określenia na przepustce,
jest radcą sądowym - i urzędnik w wielkodusznym porywie odwraca się znów do okna.
- Trudno powiedzieć - odpowiada radca ostro\nie - z podró\owE niem teraz te\
nie jest tak łatwo. -1 bardzo szybko szeptem: -Niech par czeka do najostatniejszej minuty,
mo\e zobaczy go pani jeszcze przeć tym. Dobrze?
Anna kiwa głową.
- Tak - odpowiada głośno - tak chyba będzie najlepiej.
A potem oboje stoją niemo naprzeciw siebie i czują nagle, \e nie mają sobie ju\ nic więcej do
powiedzenia. Skończone. Minęło.
- Tak - myślę, \e muszę ju\ pójść - powiada stary radca. Tak - odpowiada Anna
szeptem - sądzę, \e ju\ czas.
l nagle - nadzorca odwrócił się ju\ i patrzy z zegarkiem w ręku nagląco na nich oboje - nagle
przychodzi to na Annę. Napiera ciałem na kratę i szepce z głową przy \elaznych kratach: -
Proszę, proszę -jest pan mo\e ostatnim uczciwym człowiekiem na tym świecie, którego dane
mi jest widzieć! Proszę, panie radco, niech pan mnie pocałuje! Zamknę oczy i będę myślała,
\e to Otto...
Stara wariatka - myśli nadzorca. - Ma być stracona i wcią\ jeszcze taka po\ądliwa! I ten
stary...
Ale stary radca mówi łagodnym, przyjaznym głosem: - Nie bać się, dziecko, nie bać się...
I jego starcze, cienkie wargi dotykają lekko jej suchych, spękanych ust.
- Nie bać się, dziecko. Ma pani spokój przy sobie...
- Wiem - szepce Anna - dziękuję panu bardzo, panie radco! Potem Anna jest
znów w swojej celi, sznurki le\ą nieporządnie na podłodze, a Anna chodzi niecierpliwie
rozrzucając je stopami na boki jak w swych najgorszych dniach. Przeczytała kartkę,
zrozumiała ją. Wie teraz, \e Otto i ona mają broń, \e mogą w ka\dej chwili odrzucić to
nędzne \ycie, je\eli stanie się zbyt nieznośne. Nie musi ju\ dać się dręczyć, mo\e teraz w tej
chwili, gdy jeszcze pozostało w niej trochę szczęścia z odwiedzin, poło\yć temu kres.
Wędruje po celi, mówi do siebie, śmieje się, płacze.
Przy drzwiach podsłuchują. Mówią: -- Teraz zaczyna naprawdę szaleć! Czy kaftan jest
przygotowany?
A kobieta w celi nie spostrzega tego wcale, stacza teraz swój najcię\szy bój. Widzi znowu
przed sobą starego radcę Fromma, jego twarz była tak powa\na, gdy mówił, aby czekała do
najostatniejszej minuty, mo\e ujrzy jeszcze raz swego mę\a.
I zgodziła się z nim. Oczywiście, to jest słuszne, musi czekać, musi ćwiczyć cierpliwość. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates