[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze wiesz, \e tak.
- Mnie tak\e ostrzegano, moja rodzina to ludzie liberalni, oprócz matki i ojca, którzy
są doić surowi, ale wszyscy dają mi do zrozumienia, \e muszę się zastanowić. Czekaj, a\
miłość na powa\nie pojawi się w twoim \yciu, tak mówi nawet Taran, ona, taka wyzwolona. I
często słyszałam drobne zawoalowane aluzje, \e ju\ na pewno powinnam się trzymać z dala
od ciebie, rozumiesz?
- Oczywiście - odpowiedział Tsi nie bez goryczy. - To przecie\ te same słowa, jakich
przez cały czas muszą wysłuchiwać panny z rodu elfów od swoich krewniaków.
Pytanie, które padło, zostało zadane niechętnie, jakby wbrew woli dziewczyny.
- To znaczy, \e byłeś zainteresowany?
- Jestem istotą płci męskiej - odparł po prostu. - Bardzo chciałbym wiedzieć więcej o
tym aspekcie \ycia.
- Ale nie masz na myśli jakiejś konkretnej panienki z rodu elfów?
- Nie, wszystkie są jednakowo śliczne.
Elena poczuła, jak ogarnia ją nagła niechęć do elfów.
- Z kim więc wolno ci przestawać? - zapytała.
- No właśnie, moi dawni przyjaciele z ruin twierdzy traktowali mnie jak bastarda, nie
chcieli mieć ze mną do czynienia. A Lemurowie... stoją zbyt wysoko. Wy, ludzie, jesteście
zupełnie inną rasą.
Elena, nie zastanawiając się, objęła go za szyję.
- Musisz być bardzo samotnym...
Na końcu języka ju\ miała chłopcem , w ostatniej chwili zmieniła to jednak na
mę\czyznę . Tsi-Tsungga wcale, ale to wcale nie był ju\ dzieckiem.
Ujął ją za rękę i przytulił do swego policzka.
- Jesteś taka dobra, Eleno.
Nie, na Boga, znów to samo, przecie\ ona ma te\ inne cechy, jest nie tylko dobra.
Sama sobie wykopała grób, okazując wszystkim bez wyjątku \yczliwość. Tak, miła, \yczliwa
i dobra, a\ do mdłości.
Tsi oparł się na łokciu odwrócony w jej stronę, Elena uło\yła się tak samo. Aączyła
ich teraz wspólna tajemnica, wiedzieli o swej samotności i niejasnych tęsknotach.
- Masz jakiegoś przyjaciela? - spytał Tsi.
Elena westchnęła ze śmiechem.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Nie jestem najbardziej interesującą osobą na świecie, ale
i ja mam uczucia, tak jak i ty. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, \e ten, kto nigdy nie będzie
miał nikogo bliskiego, jest skazany na prze\ywanie miłości. To ogromnie niesprawiedliwe i
bezlitosne moim zdaniem.
- Dlaczego ty miałabyś nie mieć bliskiej osoby?
- Przecie\ ja jestem nikim, nic nie potrafię, nie warto na mnie nawet spojrzeć, Jaskari
codziennie mi to powtarza, pracujemy razem i tak go irytuje moja niezdarność, \e nie mo\e
ju\ na mnie patrzeć.
- Wcale w to nie wierzę, Jaskari to dobry chłopak.
- O, ty go nie znasz - syknęła Elena przez zęby. - Wiesz, ale teraz mam chyba
wielbiciela. No, mo\e to za du\o powiedziane, nie powinnam przesadzać, ale on... On chce na
mnie patrzeć, to takie cudowne wra\enie.
Tsi przyglądał jej się badawczo. Wyciągnięty swobodnie w ciepłej trawie, wyglądał
nieodparcie pociągająco. Elena znów musiała odwrócić wzrok.
- Zakochałaś się w nim?
- Oczywiście, przecie\ mu się podobam.
- Ale\, Eleno!
- Co? Co takiego?
Pojęła wreszcie, o co mu chodzi.
- No, nie wiem, on mi się podoba, czuję się zaszczycona, jest dość młody, przystojny
i...
Znów zabrnęła w ślepą uliczkę. Chciała dodać i mnie lubi .
Zawstydzona swą uległością, zaczęła bawić się zdzbłem trawy. Co te\ ten Tsi-
Tsungga o niej pomyśli? Oskar\y ją zaraz, \e nie ma własnego zdania.
No, ale czy tak naprawdę je miała?
Zauwa\yła nagle, \e Tsi dr\ącymi wra\liwymi palcami muska jej sukienkę. Z jego
twarzy biła samotność, pragnienie, by móc dzielić \ycie z innymi, włączyć się do jakiejś
grupy, nie być traktowanym jak odmieniec, mieć choćby jednego przyjaciela, doświadczyć
związku z drugą istotą.
Elena popatrzyła na silną, pięknie ukształtowaną dłoń, na palce bawiące się
delikatnym materiałem, i gorąca wilgoć zalała jej podbrzusze. Piękną sukienkę wybrała na ten
dzień, za ładną na odpychającą pracę w ponurym mieście nieprzystosowanych, chciała jednak
atrakcyjnie wyglądać dla Johna. Jaskari oczywiście nie powstrzymał się od złośliwego
komentarza na temat jej stroju.
Ręką dotknęła nagiej klatki piersiowej Tsi, bijące od niego ciepło przeniknęło przez
jej skórę, rozlało się po ciele i skupiło w jednym punkcie, tętniącym teraz nieznośnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates