[ Pobierz całość w formacie PDF ]

komuś udało się tam przeżyć, zapewne uda się to i mnie. Ty, na przykład, też tam
mieszkałaś. I mały Jolin. I nic wam się nie stało.
- Uważasz, że Jolinowi nic się nie stało? A jego choroba? Jak sądzisz, co słyszałam tej zimy,
gdy tam mieszkaliśmy? Ten dom wystraszył mnie niemal do szaleństwa, Eskilu. Ale Mads,
mój mąż, za wszelką cenę pragnął tam zostać. Twierdził, że ma pewną teorię co do tego,
gdzie może znajdować się skarb. Wszyscy, którzy szukali, tak mówili. Napisano o tym w
rodzinnej Biblii. O wuju Terjego. Napisał własną ręką: Eldafjord, 20 czerwca 1797. Dzisiaj
natrafiłem na ślad skarbu! Następna informacja brzmiała: Svend Jolinsonn zmarł dzisiaj 22
czerwca 1797. I co ty na to?
- Zbieg okoliczności.
- Tak, ale mówi się, że takich jak on było więcej! Przed nim i po nim. Przychodzili, mówiąc:
 Wiem już, gdzie jest skarb! Byli jednak zbyt chciwi, by podzielić się tym z innymi. I zaraz
umierali. A ci, którym Terje wynajmował mieszkanie? Co się z nimi stało? Zgoda, nie
wszystkich spotkał taki los. Niektórych w ogóle nie obchodziła cała ta gadanina o skarbie,
inni nigdy się do niego nie zbliżyli i w końcu rezygnowali. Ale wiele było osób, mężczyzn i
kobiet, które z chytrym uśmiechem mówiły:  Mam swoją teorię. I teraz leżą martwe.
- Ktoś wspomniał o zaginionych?
41
- Owszem, było dwoje czy troje, których nigdy nie odnaleziono. Na przykład żona ostatniego
lokatora. Mężczyznę znalezliśmy leżącego w hallu, wpatrywał się prosto przed siebie, a na
twarzy miał wyraz takiego przerażenia, jakby ujrzał samego diabła. Ale na ślad kobiety nigdy
nie natrafiono. Był też młody zapaleniec, chłopak w twoim wieku. Wydawał się bardzo śmiały
i nierozważny, za wszelką cenę pragnął odszukać skarb pana Jolina. I jego także nigdy nie
odnaleziono. Był również pewien mężczyzna, na długo przedtem, zanim nastał mój czas.
Podobno on także bezpowrotnie zaginął.
- Z tego, co mówisz, wynika, że odpowiedz na pytanie, gdzie Jolin ukrył swój majątek i złoto,
jest możliwa?
- Ależ, Eskilu! Nie masz chyba zamiaru... Och, nie, nie ty, ty jesteś zbyt dobrym człowiekiem,
za wiele w tobie ludzkiego ciepła. Bardzo cię proszę, Eskilu, ze względu na mnie, nie rób
tego!
- Nie, tylko teoretyzowałem. A jeśli obiecam ci, że nie będę szukał? Po prostu tam
zamieszkam, tak jak i ty, i wiele innych osób. A gdybym przypadkiem wpadł na właściwy
trop, tak jak to udało się innym, natychmiast zejdę na dół i wszystko wam opowiem. Nic
więcej nie zrobię.
- Ale przecież chcesz zachować się dokładnie tak, jak Terje tego oczekuje od swoich
lokatorów! %7łe najpierw opowiedzą, gdzie ukryty jest skarb. Nie sądz jednak, że to go
zadowoli. Będzie chciał także, abyś go odnalazł. Albo też sprowadzi księdza, by ten odegnał
demony i umożliwił mu bezpieczne wydobycie skarbu.
- Nie bój się, nie zmusi mnie do popełnienia żadnego głupstwa - rzekł Eskil beztrosko. -
Mam przed sobą jeszcze wiele lat życia, nawet gdybym zainteresował się skarbem pana
Jolina lub też odkrył, gdzie ów skarb się znajduje. Nie zamierzam narażać się na
niebezpieczeństwo. Nie wierzę w to, co ludzie we wsi gadają, ale jeśli chcesz, mogę być
ostrożny.
- O tak, bardzo cię o to proszę.
Siedzieli na wypalonych słońcem schodkach spichrza razem z małym Jolinem. Chłopiec
zaczął już zdradzać oznaki zmęczenia, uznali więc, że najlepiej będzie zabrać go z
powrotem do domu.
- Te identyczne imiona, Jolin, muszą sprawiać sporo kłopotów - stwierdził Eskil. - W jaki
sposób radzicie sobie z ich rozróżnianiem?
- Teraz jest ich tylko dwóch: mały Jolin i jego stryj, ten, którego zamknięto w domu wariatów.
Ale kiedyś musiało to być dość trudne. Bardzo chciałam dać chłopcu inne imię, ale nie
pozwolono mi na to. Liczyli się z tym, że będzie jedynym dzieckiem, że może nie mieć
rodzeństwa, no i był pierworodnym synem. Właściwie więc skazany był na imię Jolin.
Tradycja bywa czasami surowym więzieniem.
42
Chłopczyk zasnął od razu, gdy położyli go do łóżka. Przeszli do kuchni.
- Ale twoje małżeństwo było udanym związkiem? - upewniał się Eskil.
- O, nie, wcale nie. Jolinsonnowie to bardzo brutalny ród.
- Miejmy więc nadzieję, że mały Jolin wda się raczej w swą łagodną matkę - rzekł przyjaznie.
Roześmiała się.
- Myślę, że tak właśnie będzie. - A potem dodała zasmucona, tak cicho, że ledwie ją
usłyszał: - Jeśli przeżyje.
Poderwała się na równe nogi, słysząc kroki na zewnątrz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates