[ Pobierz całość w formacie PDF ]
typów statków. Nie byli dość blisko, aby dostrzec ciała, ale na pewno też tam były.
Próbując opanować szok, Luke rozsyłał fale spokoju do całej reszty floty, a jednocześnie
sprawnie manewrował Cieniem . Wyczuwał zdumienie i pretensje Sithów, całkiem jakby byli
obrażeni, że cokolwiek ośmiela się stanąć im na drodze.
- Po prostu znikła - odezwał się cicho Ben. Stwierdził rzecz oczywistą, ale musiał przerwać
milczenie.
- Nie wykrywam żadnych oznak życia - dodał Luke. - Cokolwiek się tu stało, dokonano
całkowitego zniszczenia.
Vestara milczała. Ben obejrzał się na nią przez ramię.
- To chyba nie jest wasza sprawka, co?
Do tej pory dziewczyna, tak samo jak jej towarzysze, wytrzeszczała zdumione oczy; teraz
prychnęła pogardliwie.
- Jasne. To ja podłożyłam bombę, która rozerwała na strzępy całą stację. A potem nie
zdołałam uciec przed dwójką Jedi. Jak ci się to podoba?
Ben się zaczerwienił.
- Przepraszam. Jestem tylko... no wiesz, w lekkim szoku.
Trochę złagodniała.
- Tak, wiem, ja też. Wydawało mi się, że to raczej Jedi stosują takie metody: niszczą
wytwory techniki, aby nie trafiły w ręce złych ludzi.
- Zapewniam cię, że nie chcielibyśmy jej zniszczyć - zaperzył się Ben. Luke rzucił mu
ostrzegawcze spojrzenie.
- A niby dlaczego? - zapytała Vestara.
Luke kątem oka pochwycił błysk światła.
- Niech to - mruknął. - Kto z waszych Sithów jest na tyle głupi, żeby się zapuszczać w ten
śmietnik?
Dwie fregaty Chasemaster postanowiły widocznie zignorować jedyne rozsądne rozwiązanie
i ruszyły przed siebie z prędkością o wiele za dużą, aby przebić się bezkolizyjnie przez pole
szczątków. Niefortunny dowódca miał pewnie nadzieję, że nabije sobie punkty u Taalona, zbierając
informacje, a może nawet przechwytując jakieś ciało. Zmiałe, ale szalone posunięcie. Luke, Ben i
Vestara przyglądali się teraz, jak fregata poniewczasie, zauważywszy swój błąd, próbuje uniknąć
kolizji.
W tym momencie do akcji, najszybciej jak mógł, ale i tak o wiele za wolno, wkroczył
ogromny, ciemny obiekt. Luke przechwycił silną falę determinacji, gdy Aowca Asteroid
uruchomił potężny promień ściągający, próbując zagarnąć nim jednocześnie obie fregaty.
Jedna z nich zwolniła i zatrzymała się. Druga także zwolniła, ale nie dość, i nie zdołała
uniknąć przeznaczenia. Ben, Vestara i Luke nie odwrócili wzroku przed nagłym rozbłyskiem
światła. Luke poczuł, jak tuzin istnień na fregacie zgasł - jedne natychmiast, inne po chwili.
- Co za marnotrawstwo - mruknął. - Bezużyteczne poświęcenie. Tylko szczątków przybyło.
Wyczuł szybko ukrytą falę gniewu Vestary.
- Można by się po Jedi spodziewać więcej współczucia - zauważyła.
- Współczucie jest dla tych, którzy na nie zasługują - odparł.
- Zdaje się, że Lando zdołał ściągnąć przynajmniej jedną - wtrącił Ben, zanim Vestara
zdążyła odpowiedzieć. - Jestem pewien, że dla załogi tej fregaty Aowca Asteroid jest teraz
najwspanialszym statkiem w galaktyce.
Aowca Asteroid odholował ocalony statek na bezpieczną odległość. Teraz pracowicie
przemieścił się z powrotem w kierunku szczątków, które stały się zgubą drugiego Chasemastera,
wysunął teleskopowe łapy stabilizacyjne i zanurzył je głęboko w szczątkach, które kiedyś były
stacją, a może statkiem. Trudno powiedzieć.
- To wina Abeloth - szepnęła Vestara, przerywając milczenie.
- Myślisz, że ona mogła to zrobić? - zapytał Luke.
Wzruszyła ramionami.
- Ma wielką potęgę i jest bardzo silna Mocą. Ale Otchłań jest taka ogromna, że mógł to
zrobić ktoś inny.
Istniała taka możliwość, nawet Ben musiał to przyznać. Nikt dokładnie nie wiedział, co się
kryje w tej gigantycznej gromadzie. Kiedyś pomieściła Schronisko i kolonię Daali, gdzie pani
admirał ukrywała się przez wiele lat, odbudowując swoją flotę. %7ładna z tych organizacji nie miała
pojęcia o istnieniu drugiej.
Ale Ben nie bardzo wierzył w zbiegi okoliczności.
- Szkoda - odezwała się Vestara - że straciliśmy okazję dokładniejszego zbadania stacji.
- %7łałuję tylko tych istot, które zostały zniszczone - cicho odparł Luke. - Trudno zliczyć, ile
istnień zginęło w tym... incydencie.
Aowca Asteroid Landa oczyszczał właśnie szlak przez szczątki. Poruszał się powoli, ale
skutecznie i po kilku chwilach Luke uznał, że można bezpiecznie ruszyć naprzód.
- Ciekawe, ile czasu zajmie oczyszczenie tego pola - zastanawiała się głośno Vestara. - Moi
ludzie się niecierpliwią.
Luke spojrzał na nią zezem i bez słowa pokazał palcem na wrak fregaty Chasemaster.
Dziewczyna zamilkła.
Luke upewnił się teraz, że Stacja Ujście została zaprojektowana po to, aby unieszkodliwić
Abeloth, tę istotę niewyobrażalnie starą i bardzo niebezpieczną, jak twierdziła jego ukochana Mara.
Szaleństwem byłoby uważać, że on i Ben zdołają się do niej zbliżyć tylko we dwóch. Chociaż
zapewniał Sithów, że chce tylko z nią porozmawiać, zrozumieć jej postępowanie, to nie mógł tam
być mile widziany. Patrząc na chaos przed sobą, uznał, że mogą zostać rozdeptani jak owady.
Vestara mówiła im już to i owo o Abeloth, ale Luke chciał wiedzieć więcej.
- Zdaje się, że mamy mnóstwo czasu do zabicia - odezwał się do Vestary. - Opowiedz mi o
Abeloth.
Spojrzała na niego czujnie.
- Wiesz już wszystko, co wiedzą moi ludzie.
- No to powiedz nam coś, czego nie powiedziałaś im. Powiedz, jak się przy niej czułaś. I
jaka ona jest.
Brązowe oczy dziewczyny zwęziły się w szparki.
- Nie złość się, Ves - odezwał się Ben, a Luke się zastanowił, czy jego syn zauważył, że
nazwał dziewczynę zdrobniałym imieniem. - Wiesz, że tylko dlatego nie powiedziałaś więcej
Sithom, bo nie miałaś możliwości. Siedzimy w tym razem... i w końcu to wasz Arcylord
zaproponował ten sojusz.
Vestara skinęła głową. Może to logika ją przekonała, a może Ben.
- Abeloth... uderza w ciebie emocjonalnie. Wiem, że wy, Jedi, tego nie lubicie.
- Przeciwnie - odrzekł Luke. - Uczą nas ufać swoim uczuciom.
- Naprawdę? To interesujące. Abeloth... - zawahała się na moment, po czym zaczęła mówić
z większą szczerością niż kiedykolwiek: - Jej świat, jak już wam mówiłam, jest nienaturalny. I
ogromnie niebezpieczny. Straciliśmy tam wielu naszych. A kiedy ją znalezliśmy... fakt, że nie
musieliśmy już nieustannie uważać na wszystko, co nas otacza, był tak wielką ulgą, że byliśmy
wdzięczni za samą jej obecność. I była piękna... z początku. Była... zniewalająca. Tak, myślę, że to
dobre słowo.
- Fizycznie piękna? - zapytał Luke.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates