[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym - zawołał padając w fotel. Tyle razy dałem im się we znaki, że teraz straciłbym u
nich posłuch. Mogę sobie pozwolić na żarty, bo wiem, że w końcu będę górą.
- Co się stało? - zapytałem.
- Och, nie wstydzę się mówić o swej porażce. Ta baba po paru krokach
zaczęła utykać, jakby ją nogi bolały. Wreszcie przystanęła i zatrzymała
przejeżdżającą dorożkę. Podszedłem jak najbliżej, aby usłyszeć, dokąd każe się
zawiezć, niepotrzebnie jednak, bo tak się darła, że słychać ją było po drugiej stronie
ulicy. Duncan Street 13, Houndsditch wrzeszczała. To wygląda na prawdę
pomyślałem i zobaczywszy, że się usadowiła wewnątrz, przyczepiłem się z tyłu. To
każdy detektyw powinien umieć. Ruszyliśmy naprzód, nigdzie nie przystając aż do
wskazanej ulicy. Zeskoczyłem, zanim jeszcze dorożka zajechała pod dom, i
poszedłem sobie, jakby nigdy nic, z niedbałą miną. Zobaczyłem, że dorożka staje.
Dorożkarz zeskoczył, otworzył drzwiczki i czekał. Nikt jednak nie wysiadł. Gdy
podszedłem bliżej, ujrzałem, że jak szalony przetrząsa wnętrze dorożki i klnie, na
czym świat stoi. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się słyszeć takich wymysłów.
Pasażerka zniknęła bez śladu i obawiam się, że dorożkarz długo poczeka na
pieniądze. Na nasze pytanie odpowiedziano nam, że dom numer 13 należy do
niejakiego Keswicka, ogólnie poważanego tapeciarza, i że żadna Sawyer czy Dennis
tam nie mieszkają. Nikt też nie słyszał o takich.
- Chce pan powiedzieć - zawołałem zdumiony - że ta niemrawa, słaba babina
wyskoczyła w biegu z dorożki, tak że ani pan, ani stangret tego nie zauważyli?!
- Babina... niech ją diabli! - ostro uciął Holmes. - To z nas raczej stare baby, że
pozwoliliśmy się tak nabrać. To musiał być młody, żwawy mężczyzna, no i wspaniały
aktor. Cudownie się ucharakteryzował. Bez wątpienia domyślił się, że ktoś jest na
jego tropie i użył fortelu, by się wymknąć. Wynika z tego, że człowiek, którego
szukamy, wcale nie jest taki samotny, jak przypuszczałem. Ma przyjaciół gotowych
dla niego nadstawić karku. Doktorze, sprawia pan wrażenie zupełnie wyczerpanego.
Niech pan posłucha mojej rady i położy się.
Istotnie czułem się bardzo zmęczony, toteż usłuchałem go bez słowa. Holmes
został przy ogniu tlejącym na kominku i długo jeszcze słyszałem melancholijne
kwilenie skrzypiec. Wiedziałem, że ciągle rozmyśla nad dziwną zagadką, którą
postanowił sobie rozwiązać za wszelką cenę.
VI.
Tobiasz Gregson pokazuje, co umie
Nazajutrz gazety pełne były opisów Brixtońskiej tajemnicy , jak nazwały
morderstwo przy Brixton Road. Wszystkie zamieszczały szczegółowe sprawozdanie,
a niektóre nadto poświęciły tej sprawie wstępne artykuły. Kilka wiadomości było dla
mnie zupełnie nowych. W moim brulionie zachowały się jeszcze niektóre wycinki i
streszczenia tych artykułów. Oto parę z nich:
Daily Telegraph zauważa, że w historii zbrodni rzadko zdarzały się tragedie o
tak zagadkowych rysach. Niemieckie nazwisko ofiary, zupełny brak wyraznych
motywów, budzący grozę napis na ścianie - wszystko to wskazuje na udział w niej
politycznych uchodzców i rewolucjonistów. Socjaliści są dość silni w Ameryce.
Niewątpliwie zmarły przekroczył ich niepisane prawa i dopadli go wreszcie. Z lekka
nawiązując do Fehmgericht, Aqua Tofany, Karbonariuszów, do markizy de Brinvilliers,
do teorii Darwina i Malthusa, do morderców z Ratcliff Hogway, autor artykułu kończy
ostrzeżeniem pod adresem rządu i apelem do zwracania baczniejszej uwagi na
działalność obcokrajowców w Anglii.
Standard rozpoczął od stwierdzenia, że podobne przestępstwa, stanowiące
pogwałcenie wszelkiego prawa, zwykle wydarzają się za rządu liberałów. Rodzą się
one we wzburzonych umysłach mas i wynikają ze stałego upadku wszelkich
autorytetów. Zamordowany był amerykańskim obywatelem, od paru tygodni
mieszkającym w stolicy. Zatrzymał się w pensjonacie pani Charpantier na Torquay
Terrace, Camberwell. W podróży towarzyszył mu prywatny sekretarz, Józef
Stangerson. We wtorek, czwartego, obaj pożegnali się z gospodynią i odjechali na
dworzec Euston z jawnym zamiarem złapania ekspresu liverpoolskiego. Widziano ich
razem na peronie. Pózniej słuch o nich zaginął, aż do czasu znalezienia ciała
Drebbera w pustym domu na Brixton Road, o wiele mil od Euston. Ciągle jednak
pozostaje tajemnicą, jak Drebber się tam dostał i jak doszło do zabójstwa. Nic
zupełnie nie wiadomo o losie Stangersona.
Z radością dowiadujemy się - podawało pismo - że tę sprawę powierzono
panom Lestrade i Gregsonowi ze Scotland Yardu, i ufamy, iż ci dobrze znani
detektywi szybko wyjaśnią tajemnicę .
Daily News sugeruje, że niewątpliwie mamy do czynienia ze zbrodnią
polityczną. Despotyzm i nienawiść do liberalizmu, przejawiane przez rządy
kontynentalnych państw europejskich, przygnały do Anglii pewną grupę ludzi, którzy
mogliby być doskonałymi obywatelami, gdyby przeżycia nie uczyniły z nich ludzi
zgorzkniałych. Ci ludzie rządzą się surowym kodeksem honoru, a najmniejsze
przekroczenie jego kanonów karzą śmiercią. Za wszelką cenę trzeba odszukać
sekretarza Stangersona i dowiedzieć się kilku szczegółów z życia zmarłego.
Zrobiono wielki krok naprzód, ustalając, gdzie zmarły mieszkał. Zawdzięczamy to
całkowicie czujności i energii pana Gregsona ze Scotland Yardu .
Sherlock Holmes, z którym wspólnie przy śniadaniu przeczytałem te artykuły,
szczerze się nimi ubawił.
- Mówiłem panu, że tak czy owak Lestrade i Gregson dobrze na tym wyjdą.
- Zależy od obrotu sprawy.
- Ee tam! To nie gra żadnej roli. Jeśli uda się złapać przestępcę, to dzięki ich
wysiłkom, jeśli zaś ujdzie on sprawiedliwości, to mimo ich wysiłków. Cetno czy licho,
oni zawsze wygrają.
Jakkolwiek postąpią, znajdą admiratorów. Un sot trouve toujours un plus sot
qui l admire.
- Co się dzieje! - zawołałem słysząc w tej chwili tupot licznych stóp w sieni i na
schodach, któremu towarzyszyły nie mniej głośne protesty naszej gospodyni.
- To oddział policyjnych sił brygady Baker Street - poważnie odparł mój
towarzysz, a przy jego ostatnich słowach do pokoju wpadło z pół tuzina
najbrudniejszych i najbardziej obdartych bezdomnych uliczników, jakich kiedykolwiek
widziałem.
- ...aaczność! - ostro skomenderował Holmes i sześciu małych, brudnych
łobuzów zastygło nieruchomo niby sześć posążków.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates