Glen Cook Kroniki Czarnej Kompanii (3) Biała Róşa 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oczywiście, na bieżąco opowiadałem o nich Tropicielowi.
- Sporo się zmieniło od tamtego czasu - stwierdziłem. - Przebudowali mnóstwo
domów, choć zostawiliśmy je w całkiem dobrym stanie.
121
Pies Zabójca Ropuch, jak zwykle, wlókł się za nami. Nagle zatrzymał się,
rozejrzał podejrzliwie, zrobił jeszcze kilka ostrożnych kroków i położył się.
- Zwietrzył kłopoty - oznajmił Tropiciel.
- Jakiego rodzaju? - Nic podejrzanego nie rzuciło mi się w oczy.
- Nie wiem. On nie umie mówić. Po prostu daje znać, gdy wyczuje
niebezpieczeństwo.
- Dobra. Nie zaszkodzi być ostrożnym. - Skierowaliśmy się do sklepu, w
którym sprzedawano i naprawiano uprząż. Tropiciel oznajmił, że potrzebuje
siodła dla kogoś polującego na grubą zwierzynę. Stałem w drzwiach, obserwując
ulicÄ™.
Nie widziałem niczego niezwykłego. Wszędzie pełno było ludzi zajętych
własnymi sprawami. Chociaż... Kuznia Piaska nie miała klientów. Nie dochodziły
z niej żadne dzwięki, a powinno tam roić się od uczniów i podróżnych.
- Hej, właścicielu. Co się stało z kowalem z przeciwka? Kiedy byliśmy tu
ostatnim razem, wykonał dla nas kilka zleceń. Kuznia wygląda na pustą.
- Szarzy chłopcy. Oto, co się stało. - Mężczyzna był wyraznie zaniepokojony.
Szarymi chłopcami nazywano ludzi Pani. Oddziały z północy ubierały się na
szaro. - Głupiec niczego się nie nauczył. Był w zmowie z Buntownikami.
- To zle. Był dobrym kowalem. Do czego to polityka doprowadza zwykłych
ludzi? Wystarczy, że próbujemy żyć, a już wpadamy w kłopoty.
- Tak to już jest - pokiwał głową rymarz. - Coś ci powiem. Jeśli potrzebujesz
pomocy kowala, to lepiej idz gdzie indziej. Szarzy chłopcy krążą w pobliżu i biorą
każdego, kto zapuka do tamtych drzwi.
Chwilę pózniej, rzeczywiście, ulicą przeszedł szary patrol imperialny.
- Cholernie niezgrabni i niedopracowani - stwierdziłem.
Rymarz spojrzał na mnie pytająco. Tropiciel natychmiast odciągnął jego
uwagę, wracając do interesów. Wcale nie jest taki małomówny, na jakiego
wygląda, zauważyłem. No, może brakuje mu nieco ogłady w kontaktach z ludzmi.
Na koniec stwierdził, że chciałby jeszcze przemyśleć kupno oferowanego mu
towaru.
- Co teraz? - zapytał, kiedy wyszliśmy.
- Możemy przyprowadzić tu po zmroku Goblina i Jednookiego. Użyć ich
usypiających zaklęć, wejść do środka i rozejrzeć się. Chociaż nie sądzę, by
imperialiści zostawili tam coś interesującego. Możemy jedynie dowiedzieć się, co
zrobili z Piaskiem i spróbować dotrzeć do niego. Albo iść prosto do Krainy
Kurhanów.
- Brzmi to najbezpieczniej.
- Z drugiej strony, nie będziemy wiedzieć, w co się pakujemy. To, że zabrali
kowala, może nic nie znaczyć. Lepiej zbierzmy fakty i przedyskutujmy je z resztą.
- Ten rymarz wydał mi się podejrzany - powiedział Tropiciel. - Jeśli zastanowi
się nad tą wizytą, to na pewno dojdzie do wniosku, że interesował nas kowal, a nie
jego towar.
- Może, ale nie ma się czym przejmować.
Wiosło jest wystarczająco dużym i zatłoczonym miastem, by się w nim ukryć.
Rozumiałem, do czego w Różach ciągnęło Goblina i Jednookiego. Ostatnim
większym miastem, które Kompania odważyła się odwiedzić, był Komin. Od
122
tamtego czasu upłynęło sześć długich i ciężkich lat. Sam musiałem zwalczać
pokusę. Znałem w Wiośle kilka ciekawych miejsc, ale Tropiciel trzymał mnie na
prostej drodze. Nigdy nie spotkałem człowieka mniej zainteresowanego
rozrywkami, które skusiłyby każdego mężczyznę.
Goblin uważał, że powinniśmy uśpić żołnierzy pilnujących kuzni i wypytać
ich, a Jednooki chciał wynieść się z miasta. Ich solidarność rozpłynęła się, jak
szron w promieniach słońca.
- Wydaje się logiczne - powiedziałem - że po zapadnięciu zmroku wzmocnią
straże. Ale jeśli zabierzemy was tam teraz, to więcej niż pewne, że ktoś was
rozpozna.
- Więc znajdz posłańca, który przyniósł pierwszy list - poradził Goblin.
- Dobry pomysł. Ale przemyślmy go. Zakładając, że miał cholerne szczęście, to
jest już daleko stąd. Na pewno nie wybrał drogi, którą przyjechaliśmy. To
szukanie igły w stogu siana. Wyjeżdżamy. Wiosło denerwuje mnie. - Za dużo
pokus, za duże ryzyko, że zostaniemy rozpoznani. I za dużo ludzi. Przywykłem
już do odosobnienia na Równinie.
Goblinowi znowu zebrało się na spory. Słyszał, że północne drogi są okropne.
- Wiem - odrzekłem. - Wiem też, że armia buduje nowy trakt do Krainy
Kurhanów, który tak daleko ciągnie się na północ, że korzystają z niego
handlarze.
%7ładnych więcej argumentów. Chcieli wydostać się stąd tak samo jak ja. Tylko
Tropiciel zdradzał niechęć, choć jako pierwszy uznał, że lepiej wyjechać.
123
Rozdział 28
W DRODZE DO KRAINY KURHANÓW
Pogoda w Wiośle była okropna. Na północnym trakcie widać było jej skutki,
choć imperialni inżynierowie robili, co mogli, by był przejezdny. Budowali
pomosty z przeciętych wzdłuż belek, układali kładki.
- Zdumiewający pomysł - stwierdził Jednooki.
- Uhm. - Wyglądało na to, że od zwycięstwa Pani w Jałowcu nikt nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates