[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tak jak ja potrzebuję mojej przygody, pomyślała Eden.
Zdjęła czarny kostium i włożyła biały. Nie popatrzyła w
lustro. Trudno, tak musi być.
Dla dobra Rileya, dla jej własnego dobra postanowiła
wytrwać. Będzie do końca  żoną" Rileya. Dostrzegła swoje
odbicie w zwierciadle. Albo wcześniej umrę ze wstydu,
pomyślała.
Wyszła z przebieralni szczelnie owinięta płaszczem.
- Biały - oznajmiła Margaricie i Rileyowi.
- SU si - Margarita pokiwała głową. - Zwietny wybór.
- Wracajmy nad basen - powiedział Riley.
Zdążyli niemal w ostatniej chwili. Riley szybko zrzucił
szlafrok. Eden odwróciła oczy. Ale nie dość prędko. Znowu,
jak poprzednim razem, jego ciało zrobiło na niej niezwykłe
wrażenie.
- Rozbieraj się - ponaglił.
Wyobraznia natychmiast podsunęła jej różne interpretacje
jego polecenia. Drżącymi palcami rozwiązała węzeł. Niemal
nie oddychając, zsunęła z ramion frotowe okrycie.
- Skąd ci przyszło do głowy, żeby włożyć tamten
kostium? Jak dla starej panny? - spytał Riley.
Zrobiło jej się przykro, ale tego nie okazała.
- Mówiłam ci już, że nie zwracałam uwagi na ubranie.
- Czy uważasz, że ten kostium jest choć trochę lepszy?
- Tak. Na pewno.
- To czemu nie chcesz zdjąć płaszcza? Westchnęła.
- Dobrze, już dobrze. - Widocznie musiał przekonać się
osobiście.
Nie patrząc na niego, szybko pozbyła się okrycia.
- Stop! - rzucił Ridley głucho. - Nie ruszaj się.
Popatrzyła mu w oczy.
- Fantastycznie! - Przyglądał się jej uważnie. - Jesteś
fantastyczna.
- Naprawdę? - szepnęła. Poczuła nerwowe dreszcze. - Tak
uważasz?
Pogłaskał ją po brodzie.
- Zaczynałem już się zastanawiać. Muszę przyznać, że
zaczynałem wątpić, czy naprawdę jesteś.
- Ja... Ja...
- Robisz na mnie wrażenie. - Przesunął palcem po jej
dolnej wardze. - Wiesz o tym, prawda?
- Naprawdę? - powtórzyła. - Ty... Ty... Ja.. . Uśmiechnął
się. Zajrzał w głąb złotych oczu.
- Chcesz mi powiedzieć, że i ty czujesz to samo?
Nerwowo przełknęła ślinę.
- Chyba powinniśmy dobrze się zabawić dzisiaj w nocy. -
Nie przerywał głaskania. - Co o tym myślisz?
Oczy zaokrągliły się jej. Oblizała wyschnięte nagłe wargi.
Czubkiem języka trafiła w jego palec.
- Ja...
- Przepraszam, że wam przeszkadzam - usłyszeli głos
Miguela. Cofnęła gwałtownie głowę. Odwróciła się. Obok stał
partner Rileya i jeszcze dwoje ludzi.
- Widziałem was - powiedział Riley. Wstał i wyciągnął
rękę do nieznajomych. - Dzień dobry. Nadine i Eric, prawda?
Serce Eden zadudniło. Czyżby wszystko, co robił, było
tylko grą przed dziennikarzami magazynu  Getaway"?
Ona także wstała i przywitała się. Nadine była
pięćdziesięcioletnią, chudą blondynką w marynarskim
ubraniu. Twarzy Erica Eden nie widziała zbyt dokładnie. Miał
na głowie czapkę z olbrzymim daszkiem i duże okulary
przeciwsłoneczne. Cały obwieszony był aparatami
fotograficznymi i torbami ze sprzętem.
- Siadajcie, siadajcie. Wiemy, moi drodzy, że to wasz
miodowy miesiąc - powiedziała Nadine. - Bawcie się dobrze,
a Eric dyskretnie zrobi trochę zdjęć. Ja zaś postaram się
wypytywać głównie Miguela.
Riley gestem wskazał Eden, by usiadła.
- Pytaj, proszę, o co tylko chcesz, Nadine - powiedział. -
Nie krępuj się.
Blondynka kiwnęła głową i odciągnęła Miguela na bok.
Tuż obok Eric zaczął rozstawiać statywy i montować kamery i
obiektywy.
Eden siedziała obok Rileya bez słowa. Podskoczyła
nerwowo, gdy dotknął jej ramienia.
- Ty drżysz - powiedział półgłosem. - Wszystko w
porządku?
- Tak, tak - odparła, z trudem łapiąc oddech. Czy na
pewno dam radę? - pomyślała.
- Na pewno? - Riley zmarszczył brwi. Znów przełknęła
ślinę.
- Muszę tylko napić się czegoś - bąknęła.
Sięgnął po stojącą na stole szklankę. Zajrzał do środka i
skrzywił się.
- Lód się roztopił - powiedział. - Pozwól, że przyniosę
następny.
- Przynieś jej koktajl z parasolką - wtrącił się Eric znad
swoich aparatów. - Sobie też. Ananasowy.
Riley zaczął się podnosić, gdy usłyszeli głos Miguela.
- Zadzwonię do baru - powiedział.
W mgnieniu oka pojawił się kelner. Przyniósł wysokie,
zmrożone szklanki pełne czegoś, co wyglądało jak sok z
ananasa. Ozdobione były papierowymi parasoleczkami. Eden
łakomie pociągnęła duży łyk.
- Dobre - powiedziała. - Smakuje mi. Riley uśmiechnął
się radośnie.
- Pomału, pani Smith. Może wzniesiemy jakiś toast? -
Uniósł szklankę i lekko uderzył w jej szklankę. Zadzwięczały
cicho. - Za nas.
Słodki płyn dotarł do jej żołądka. Poczuła gorąco.
- Mmm - przytaknęła. - Za nas.
Raz po raz trzaskały migawki. Lecz Eden zdawała się w
ogóle tego nie dostrzegać. Pociągnęła kolejny łyk i
uśmiechnęła się do Rileya.
- To jest naprawdę dobre.
Riley wypił łyk. Oczy zrobiły mu się nagle wielkie ze
zdumienia.
- To jest mocne - powiedział.
Ciepło, które promieniowało z jej żołądka, dorównywało
ciepłu słońca na jej skórze. W tym momencie uświadomiła
sobie grozę sytuacji.
- Krem do opalania - rzuciła. - Jeśli zaraz się nie
posmaruję, poparzę się okropnie.
Riley pochylił się ku stojącej na stole tacy i podniósł tubkę
z kremem.
- Margarita myśli o wszystkim - powiedział. Eden
wyciągnęła rękę.
- Wspaniale! - zawołała. - Daj, proszę. Cofnął rękę.
- Nie ma mowy. To jest przywilej pana młodego, prawda?
Jeden z dodatkowych zysków płynących z małżeństwa.
- Smarowanie kremem do opalania?
- Zgadłaś! - Roześmiał się. - Odwróć się.
Eden odwróciła się posłusznie. Eric zastygł przy aparacie,
gotów uwiecznić każdy szczegół. A Riley wycisnął na dłoń
trochę kremu i długimi, powolnymi pociągnięciami zaczął
smarować jej ręce. Od ramion po nadgarstki.
Eden westchnęła cicho. Marzenia się urzeczywistniały!
Czuła duże, silne dłonie Rileya wędrujące po jej ramionach i
plecach. Po każdym pociągnięciu zostawał na jej skórze
rozpalony ślad.
Kiedy oderwał dłoń, chciała głośno zaprotestować. Ale
zaraz poczuła chłód kremu na nogach. Wstrzymała oddech. I
stało się. To, o czym śniła na jawie przez całą noc. Uniosła w
górę na pół przymknięte oczy i zobaczyła przed sobą nogawki
szortów Erica. W kolorze khaki. Wtedy też dotarł do jej
świadomości dzwięk trzaskającej migawki. I słowa
wypowiadane przez fotografa:
- Szczęściarz z ciebie.
- Ja myślę! - odparł Riley.
Zrobiło się jej ciepło na sercu. Dała sobie radę! Dłonie
Rileya sunęły od bioder, przez kolana do kostek. I z
powrotem. Obok strzelał jak wściekły aparat fotograficzny.
Ach, żeby tak Eric poszedł sobie! Wtedy mogłaby w pełni
rozkoszować się dotknięciami Rileya. Może nawet kazałby jej
się odwrócić, żeby posmarować.
Pstryk, pstryk, pstryk.
Eden ściągnęła brwi. Znów przerwano jej marzenia. Eric
klęczał tuż przy niej. Obiektyw aparatu tkwił o kilka
centymetrów od jej twarzy.
- Przepraszam - powiedział. - Szukam nowego ujęcia.
Wzruszyła ramionami. Nic nie mogło zepsuć jej nastroju.
Nawet Eric i te jego zdjęcia. A Eric przerwał właśnie
fotografowanie i zdjął przeciwsłoneczne okulary.
Och, nie!
Wbiła w jego twarz pełne przerażenia oczy.
Znała go.
Nie zostali sobie oficjalnie przedstawieni. Był jednym z
fotografów, którzy robili zdjęcia do reportażu o Bibliotece
Whitneya. Czy ją zapamiętał? A jeśli zadzwoni do taty i
opowie o moim  małżeństwie"?
ROZDZIAA PITY
- Będziemy chyba mieli w  Getaway" dobry artykuł.
Riley oderwał oczy od leżących na biurku dokumentów.
- Tak sądzisz, Miguelu? - spytał.
Wspólnik wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi.
- Jestem pewien.  Casa Luna" zrobiła wielkie wrażenie na
Nadine i Ericu.
- A Eden i ja... Myślisz, że byliśmy przekonujący?
- Przekonujący? - Miguel roześmiał się. - Moglibyśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates