[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oczywiście, moje lasy nie były ani piękne, ani tym
bardziej śnieżne - w Luizjanie nigdy nie padał śnieg na Boże
Narodzenie, nawet w jej północnej części, chociaż bywało
zimno (tutaj oznacza to temperatury w okolicach trzech stopni
powyżej zera) - za to zdecydowanie były głębokie i mroczne. I
podmokłe. Wobec tego włożyłam sznurowane robocze buty,
które kupiłam wiele lat temu, kiedy chodziłam razem z
Jasonem na polowania, i zarzuciłam na siebie najgrubszy
płaszcz, z którym nie obchodziło mnie, co może się stać i
który przypominał właściwie pikowaną, puchatą kurtkę. Miał
bladoróżowy kolor. Ponieważ w tych okolicach trzeba wielu
lat, żeby zniszczyć gruby płaszcz, on też sporo się wyleżał;
mam dwadzieścia siedem lat i etap bladego różu już dawno
zostawiłam za sobą. Zwinęłam włosy pod dzierganą czapką i
naciągnęłam rękawiczki, które znalazłam wsunięte do
kieszeni. Nie nosiłam tego płaszcza od bardzo, bardzo dawna i
zdziwiłam się, znajdując parę dolarów i jakieś odcinki biletów
w kieszeniach, plus rachunek za mały bożonarodzeniowy
podarunek, który ofiarowałam Alcide'owi Herveaux,
wilkołakowi, z którym przez krótki czas się spotykałam.
Kieszenie są jak kapsuły czasu. Od czasu, kiedy kupiłam
Alcide'owi książkę z sudoku, jego ojciec zginął, walcząc o
rolę przywódcy sfory, i po serii burzliwych wypadków Alcide
sam został przywódcą. Zastanawiałam się, jak się mają sprawy
sfory w Shreveport. Nie rozmawiałam z żadnym łakiem od
dwóch miesięcy. Właściwie to straciłam rachubę, kiedy
ostatnio była pełnia księżyca. Wczoraj?
Teraz myślałam już nie tylko o Billu, ale i o Alcidzie. Jeśli
się czymś nie zajmę, zaraz zacznę rozmyślać o moim
najnowszym utraconym chłopaku, Quinnie. Czas ruszać.
Moja rodzina zamieszkiwała ten skromny dom od ponad
stu pięćdziesięciu lat. Wielokrotnie przebudowywany budynek
stoi na polanie wśród lasów przy Hummingbird Road, za
małym miasteczkiem Bon Temps w parafii Renard. Las jest
głębszy i gęstszy na wschodzie, za domem, ponieważ nie
prowadzono tam wycinki od dobrych pięćdziesięciu lat. Jest
rzadszy od południa, gdzie leży cmentarz. Okolica jest
delikatnie pofalowana, a daleko na tyłach posesji płynie
strumyk, ale nie byłam nad nim od wieków. Ostatnio byłam
bardzo zajęta - sprzedając drinki w barze, telepatując (jest taki
czasownik?) dla wampirów, wbrew własnej woli wplątując się
w walkę o władzę wśród wampirów i wilkołaków oraz
zajmując się innymi podobnymi magicznymi i przyziemnymi
kwestiami.
Miło było znalezć się w lesie, chociaż powietrze było
rześkie i wilgotne. Przyjemnie korzystało się z mięśni.
Szłam przez zarośla co najmniej pół godziny, rozglądając
się za czymkolwiek, co mogło narobić hałasu w nocy. W
północnej Luizjanie mieszka mnóstwo zwierząt, ale większość
z nich jest cicha i płochliwa: oposy, szopy, jelenie. Są też
nieco mniej ciche, ale równie płochliwe ssaki, takie jak kojoty
i lisy. Mamy też tu parę zwierząt, które naprawdę robią
wrażenie. W barze cały czas słyszę opowieści myśliwych.
Paru bardziej entuzjastycznych sportsmenów dojrzało baribala
na prywatnym terenie łowieckim jakieś dwie mile od mojego
domu. A Terry Bellefleur przysięgał mi, że niecałe dwa lata
temu widział panterę. Większość zapalonych myśliwych
spotykała też dziki.
Oczywiście nie spodziewałam się natrafić na cokolwiek w
tym stylu. Na wszelki wypadek wrzuciłam do kieszeni
komórkę, ale nie byłam pewna, czy złapię w lesie zasięg.
Zanim przeszłam przez gęstwinę do strumienia,
rozgrzałam się w puchowym płaszczu. Byłam gotowa
przykucnąć na minutę lub dwie i przyjrzeć się miękkiej ziemi
nad wodą. Strumień, który nigdy nie był za duży, po ostatnich
deszczach wypełniał koryto po brzegi. Chociaż żaden ze mnie
przyrodnik, potrafiłam powiedzieć, że był tu jeleń. I szopy. I
może pies. Albo dwa. A nawet trzy.
Niedobrze, pomyślałam, nagle zaniepokojona. Sfora psów
zawsze była potencjalnie niebezpieczna. Nie byłam nawet w
połowie tak łebska, żeby powiedzieć, jak stare są te ślady, ale
podejrzewałam, że wyglądałyby na suchsze, gdyby pojawiły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates