[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kaprawość, trąd i kaca. Przetknij tylko zawartość tego kubka& No, nie było takie gorzkie, prawda?
Panaceum rzeczywiście usunęło skutki wczorajszego pijaństwa w mgnieniu oka. Holger
pomyślał sobie, że gdyby tylko mógł zdobyć jego skład i gdyby działało ono w jego wszechświecie,
zbiłby na nim majątek. Ale Martinus już spoważniał. Przeszedł przez sklep w tę i z powrotem z
rękami założonymi za plecy, popatrzył chwilę w podłogę i powiedział ponuro:
 Nie mogłem ustalić twojej tożsamości, sir Holgerze. Wszystkie istoty, które mogły mi to
wyjawić zostały zablokowane. Znaczy to, że rzeczywiście jesteś jakąś ważną osobistością. Wróg
jednak nie przewidział wszystkiego. Poderwałem rącze duchy powietrza, wezwałem nawet Ariela na
konsultanta i z ich pomocą mimo wszystko byłem w stanie odnalezć miejsce, w którym pogrzebany
jest miecz Cortana. Nawet niezbyt daleko stąd, ale nie jest to podróż, którą chciałbyś odbyć.
Serce Holgera zabiło gwałtownie.
 Gdzie?
Martinus popatrzył na Alianorę.
 Znasz kościół Zwiętego Grimmina  na  Górze?  spytał.
Zagryzła wargi.
 Słyszałam o nim  potwierdziła.
 Więc tam właśnie leży miecz. Myślę, że schowano go w tym rejonie, na wschodzie, żeby był
jak najdalej od swego prawowitego właściciela, a kościół Zwiętego Grimmina wybrano dlatego,
żeby odzyskanie Cortany było jak najtrudniejsze, gdyby właściciel kiedykolwiek wpadł na jego ślad.
 Potrząsnął łysą głową.  Nie mogę z czystym sercem radzić ci, żebyś tam jechał, młody przyjacielu.
 Co to za miejsce?  spytał Holger.
 Opuszczony kościół na wyżynie na północ stąd. Setki lat temu został wzniesiony jako misja, w
nadziei na nawrócenie tamtejszych dzikich plemion. Przez pewien czas rzeczywiście była tam grupa
wiernych. Potem zostali oni wymordowani w czasie napadu i od tamtej pory kościół jest w ruinie.
Powiadają, że wódz napastników zbezcześcił ołtarz ofiarą z człowieka, więc budynek stracił aurę, a
stał się siedliskiem złych duchów i sprowadza nieszczęście. Teraz już nawet dzicy nie zbliżają się do
niego.
 Hmmm.  Holger spojrzał na swoje stopy. Poczuł się tak, jakby dzwigał cały świat na
ramionach. Martinus nie żartował.
Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego w ogóle zawraca sobie tym głowę. Po co właściwie
miałby wracać do domu? Co go tam tak bardzo ciągnęło? Ach, tak  przyjaciele, wspomnienia, znane
i lubiane krajobrazy. Ale, prawdę powiedziawszy, nie było tam nikogo ani niczego, za czym tęsknoty
nie mógłby wytrzymać. Wojna, głód, sprzedajność, dehumanizacja. Poza tym, jeżeli nawet uda mu się
powrócić, może ocknąć się w tym samym czasie i miejscu, z którego wyruszył. Z fizycznych zasad
zachowania wynikało, że tak właśnie będzie. A przecież on i jego koledzy byli przyciśnięci do plaży
ogniem hitlerowców, wiedząc, iż przyjdzie im umrzeć i mając tylko nadzieję, z każdą chwilą coraz
słabszą, że zostaną przy życiu dostatecznie długo, żeby umożliwić pewnej łódce dotarcie do
szwedzkiego brzegu.
Do diabła, wszystko wskazywało na to, że ten drugi świat nie był nawet jego rodzinnym. Jego
miejsce było tutaj, w tym karolińskim wszechświecie, zaś tamten był tylko miejscem jego wygnania.
Z tylu różnych punktów widzenia ten był lepszym i czystszym miejscem pobytu& Nie, odpowiedziała
jego uparta uczciwość, to nie było w porządku. Ten kosmos również miał swe ciemne strony. Ale czy
po prostu przez sam fakt swej odmienności nie dawał mu on większych szans na przeżycie przygody
niż największe z tych, które mógł tam znalezć?
Promień słońca, który wpadł przez okno dotknął ogniem włosów Alianory. Nigdy dotąd nie znał
dziewczyny takiej jak ona. Jeśli cisnąłby w kąt tę cała głupią wyprawę i poszedł z nią, mógłby
zapewnić sobie wcale nie najgorszy los. Król puszczy. Niewątpliwie sam też potrafiłby wykroić
sobie jakąś domenę z tej niespokojnej ziemi niczyjej. A jeżeli chciałby żyć w bardziej
cywilizowanych stronach, mogli razem pojechać do Imperium i&
I co? Przecież Chaos przygotowywał się do wojny. Przypomniał sobie wizję, przedstawioną
przez Alianorę  Faryzeusze rozciągający wieczny półmrok na cała planetę. Pamiętał też, co Morgan
powiedziała na temat niedbałych igraszek ze słońcami i planetami, o ludziach, ich rodzinach i
nadziejach schwytanych w sieci zniszczenia.
Nie, właściwie nie miał żadnego wyboru. %7ładen uczciwy człowiek nie miał wyboru w czasie
takim jak ten. Musi zrobić wszystko, żeby odzyskać miecz i oddać go prawowitemu właścicielowi,
albo samemu nim walczyć, jeśli okaże się, że Cortana należy do niego. A pózniej, jeżeli w ogóle
będzie jakieś pózniej, zdecyduje, czy nadal ma podejmować próby powrotu poprzez wszechświaty.
Podniósł głowę.  Pojadę  powiedział.
 Pojedziemy  poprawiła Alianora.
 Jak sobie życzysz  powiedział Martinus cicho.  I módl się o powodzenie, sir Holgerze.
Niech cię Bóg strzeże i wspomaga, gdyż myślę, że jedziesz tam dla nas wszystkich.
Otarł oczy skrawkiem rękawa. Potem przywołał na twarz uśmiech, zatarł ręce i powiedział:
 No, to tyle na ten temat. A teraz porozmawiajmy o rachunku, gdyż przed wyruszeniem w
podróż tak niebezpieczną pewnie chciałbyś od razu regulować tego typu sprawy?
 Hm, uch  powiedział Holger.
 Nie mamy teraz pieniędzy  wtrąciła się Alianora  ale jeżeli przyślesz rachunek trochę
pózniej, dopilnuję; żeby został w całości zapłacony.
 Powiedziałbym, że macie masę pieniędzy  Martinus wyraznie posmutniał.  Bo widzicie, ten
zakład nie udziela kredytu i&
 Ale na twoim szyldzie jest napisane; że potrafisz tworzyć zawsze pełne sakiewki&  zaczął
Holger.  To tylko reklama. Szczegół, mający przyczynić się do osiągnięcia przez całość pełni
artystycznego wyrazu.
 Mój stary, drogi przyjacielu  Alianora uśmiechnęła się i wzięła czarownika za rękę.  Nie
będziesz chyba molestował o pieniądze człowieka, który właśnie ma uratować cały świat, prawda?
Zaklęcia będą twoim wkładem w to wielkie przedsięwzięcie. Twoje imię będzie za to wysławiane w
pieśniach.
 To nie spłaci moich wierzycieli  zaprotestował Martinus.
 Ach, ale czyż nie jest prawdą, że szlachetny czyn jest wart więcej niż wszelkie bogactwa? 
Alianora pogłaskała go po policzku.
 No cóż, są w Piśmie słowa, z których mogłoby to wynikać ale&
 Ach, drogi przyjacielu, dziękuję! Wiedziałam, że się zgodzisz! Dziękuję!  Ale& Nie
możecie& Nie pozwolę&
 Nie, nie, nic już nie mów. Nie śmielibyśmy wymagać większej pomocy ponad tę, której już
nam udzieliłeś. Do widzenia, szlachetny człowieku.  Alianora ucałowała go w policzek i zanim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates