[ Pobierz całość w formacie PDF ]

koszulku  że w końcu wcale nie była pewna, czy
tylko szampan wydał jej się tak doskonały.
 Och, tak. Wspaniale smakuje...
A po sposobie, w jaki ją pożerał wzrokiem,
wcale nie była pewna, do czego on czyni aluzję.
 Wyjdzmy z tym na dwór.  Wskazała ręką na
butelkę.
Podniósł wiaderko i poszedł za nią na niedużą
werandę na tyłach, gdzie przy ścianie domku stała
ławeczka, idealna do obserwowania zachodu słońca.
Wesele na Karaibach 91
Usiedli prawie ramię przy ramieniu. Słońce
zaczęło schodzić do oceanu; pogłębił się błękit
nieba, a miejsce upalnego dnia zastępowało stop-
niowo przyjemne ciepło.
 W lecie, w Paryżu, madame Rabeaux i ja
potrafiliśmy spędzać większość wieczorów na bal-
konie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, popijając
wino lub brandy. Opowiadała o swojej młodości,
o szalonych latach, o ludziach, których znała,
o tym, jak lgnęła do tych, którzy znali Picassa,
Matisse a, Sartre a i Simone de Beauvoir. W jej
ustach brzmiało to tak, jakby dane jej było przeżyć
pełniejsze i bogatsze życie od tego, do którego my
mamy dostęp tu, w Ameryce... I sądzę, że odbyłem
długą drogę, zanim uświadomiłem sobie, że nie
odpowiada mi życie w świecie wielkich korporacji.
Może to brzmi dziwnie, ale...
 Nie. Wcale nie.  Wzruszenie ścisnęło jej
gardło. Loring nigdy nie był taki otwarty. Dawny
Loring miał wszystko zaplanowane. Wiedział, jak
potoczy się jego życie, ich życie, jak wysoko zajdą.
Kiedy poruszała jakąś interesującą ją kwestię, on
już to słyszał, a także wiedział, dlaczego to nie jest
ważne. Gdy fascynował ją jakiś widok, zapach czy
idea, to albo wiedział, dlaczego powinna dążyć do
zachwycania się czymś lepszym, albo po prostu nie
miał czasu jej słuchać.
Sally miała rację. Zmienił się.
 Chciałbym ci pokazać Paryż, Emily. Chciał-
bym, żebyś poznała madame Rabeaux.
Rozluzniła palce na kieliszku, żeby nie zgnieść
92 Isabel Sharpe
cienkiego kryształu. Co powinna odpowiedzieć?
Czy to propozycja? I jak ma to rozumieć? Czy
podróżowaliby jako przyjaciele? Spali w tym sa-
mym hotelowym pokoju? Jak on to sobie wyob-
raża?
 Bardzo chętnie.
Wypiła kolejny łyk szampana, potem kolejny.
Zrelaksuj się, Emily. Tak naprawdę Loring wcale
cię nie zaprasza. Po prostu uważa, że na pewno by
ci się spodobało w Paryżu. I to jest w porządku. Tak
była zaabsorbowana swoimi myślami, że na chwilę
zapomniała o wszystkim i bezwiednie wyszeptała:
 O, tak. Na pewno by mi się spodobało.
Loring wypił swoje wino i sięgnął po butelkę,
żeby im jeszcze nalać. Kiedy wyciągnęła swój
kieliszek, była zdziwiona, że i jej jest pusty. Czuła
już działanie alkoholu, te cudownie orzezwiające
bąbelki włączały się do jej krwiobiegu i uderzały do
głowy. Powinna uważać. Przy szampanie stawała
się trochę zbyt beztroska, trochę zbyt szalona.
Na jej czole pojawiła się zmarszczka. Do licha,
niby dlaczego powinna uważać? Już od długiego
czasu nie pozwoliła sobie na żadne szaleństwo.
Gdy zerknęła na Loringa, który siedział z głową
opartą o ścianę domku i przełykał szampana,
dokładnie wiedziała, na jakie szaleństwo ma dzi-
siaj ochotę.
 Pamiętam, jak...  urwał, odwrócił głowę
w jej stronę i uśmiechnął się szeroko.  Obiecuję, że
nie będę przez całą noc opowiadał o Paryżu.
 Dlaczego? Chcę posłuchać.  Naprawdę
Wesele na Karaibach 93
chciała, i to bardzo. Chciała wiedzieć wszystko, co
działo się po jej odejściu od niego, przekonać się,
czy rzeczywiście aż tak bardzo się zmienił, jak się
zdawało. Ponieważ wówczas...
Nie zdążyła dokończyć myśli.
 W tamte piękne, ciepłe wieczory, gdy siedzia-
łem i słuchałem madame Rabeaux, odnosiłem
wrażenie, że znajomość z tymi wszystkich niesa-
mowitymi ludzmi w tym niesamowitym mieście
wywarła duży wpływ na jej osobowość, uczyniła
z niej tak pełną życia, ciekawą świata i niezwykłą
osobę, i że to satysfakcjonujące i pełne radości życie
miało bardzo istotny wpływ na jej długowiecz-
ność. Przebywając ze wspaniałymi ludzmi, czuła,
że żyje.  Odchrząknął, zapatrzył się w dno
kieliszka.  I ja czuję, że żyję, kiedy jestem z tobą,
Emily.
ROZDZIAA DZIEWITY
Loring przeniósł wzrok z kieliszka na twarz
Emily. Okazywanie uczuć w sytuacji, gdy Emily
nie czuje się tutaj w pełni bezpieczna, jest pewnym
ryzykiem i może nadużyciem. Ale widok jej roz-
palonej słońcem i zaróżowionej od szampana twa-
rzy, jej oczu skrzących się za każdym razem, gdy
spoglądali na siebie, rozbudziły w nim tak wielką
tęsknotę, że nawet nie umiałby tego wyrazić
słowami.
Najpierw wpatrywała się w niego z pewną
obawą, która jednak szybko minęła, odsłaniając jej
prawdziwe uczucia. Nadal go kocha.
 Ja... nie wiem, co powiedzieć, Loring.
 Chcę tylko, żebyś wiedziała.
 Tak. Okej. Dzięki.  Kiwnęła głową, jeszcze
bardziej się zaczerwieniła, a jej oczy, choć unikała
teraz jego wzroku, wyrażały niekłamaną przyjem-
ność.
Przepełniło go szczęście. Wprawdzie Emily była
Wesele na Karaibach 95
zakłopotana, ale nie spanikowana. Tak, postąpiła
słusznie, zrywając z nim zaręczyny. Ale to, co było
między nimi, pozostało żywe i silne, i na tym
można było zbudować coś nowego, coś, co byłoby
dobre dla nich obojga.
Chyba że przyjmie pracę u Borwyna. Wtedy
tamto otoczenie ją stłamsi, zmusi do pozostania na
stałe w Bostonie. Chciał ją mieć przy sobie w Pół-
nocnej Karolinie. Nie wątpił, że jej się tam spodoba
i że tak jak on polubi piękno, urok i spowolnione
tempo tamtejszego życia. A w jego szkole są
dziewczęta, które potrzebują jej porad. Szkolna
psycholog w Asheville wkrótce odejdzie na urlop
macierzyński. Jakby tu wybadać...
 Więc bierzesz tę pracę u Borwyna?
Upiła łyk szampana, posmutniała.
 Tak.
Odpowiedz była całkowicie wyzuta z entuzjaz-
mu. Znajdował się na właściwym tropie. Pochylił
się, trącił ją ramieniem.
 Naprawdę tego chcesz?
Popatrzyła na niego tak zbolałym wzrokiem, iż
najchętniej wziąłby ją w ramiona i kochał się z nią,
dopóki nie poczułaby się całkowicie bezpieczna,
a potem zabrałby ją do swojego zamku i chronił ją
przed wszelkim złem, jakie mogłoby ją spotkać.
Tak, jak by to zrobił dwa lata temu. Ale właśnie
z powodu tej jego potrzeby dominowania odeszła
od niego.
 Nie wiem, czy to jest to, czego chcę.  Po-
stawiła kieliszek na ławce obok siebie.  Jestem
96 Isabel Sharpe
naprawdę zdezorientowana. Jeszcze do niedawna
nie miałam cienia wątpliwości, a teraz, kiedy to
mam...
Przechyliła bezradnie głowę, wyglądała na za-
niepokojoną, targaną wątpliwościami, bezbronną.
Nie mógł na to dłużej patrzeć. Nie wytrzymał.
Pochylił się i pocałował ją. Najpierw delikatnie,
potem głęboko, jeszcze głębiej  tak bardzo tęsknił
za tym przez ostatnie dwa lata.
Ku jego szalonej uldze zareagowała, otworzyła
usta i przyjęła go namiętnie, pobudzając go tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates