[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kochanek zaczął przemawiać do niej po włosku i chociaż nie zrozumiała na-
wet jednego słowa, ich kojący ton ją uspokoił. Zrozumiała, że musi szybko zarea-
gować, zanim on odkryje prawdę. Chwyciła go więc za ramiona i przesunęła ręce
na jego pośladki.
- Proszę! - zawołała błagalnie.
Nie musiała długo czekać, bo wkrótce zaczął poruszać się zmysłowo. Objęła
go w pasie nogami i uniosła biodra. Krew wrzała jej w żyłach. Zniecierpliwiona
szybko dopasowała się do narzuconego przez niego rytmu.
A gdy poznała smak spełnienia, wydała zdumiony okrzyk. On tymczasem po-
został na górze i przez moment trwał bez ruchu.
- Zgniotę cię, cara - oświadczył, po czym przeturlał się na bok.
Sam nie wiedziała, co robić, lecz kochanek prędko przyszedł jej z pomocą:
przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- Zmarzniesz tam, aniele. - Przykrył ją kołdrą i przyciągnął jej głowę do pier-
si. - Przepraszam, ale jestem zmęczony. Nie spałem od wielu dni. Nie znikaj.
Leżąc w jego ramionach, wsłuchiwała się w jego spokojny oddech. Nagle
przypomniała sobie słowa przyjaciółki, która niedawno zakończyła wyjątkowo
burzliwy zwiÄ…zek: Seks nie jest lekarstwem. To narkotyk i czasami okazuje siÄ™
R
L
gorszy od choroby, której miał zaradzić. Lepiej żyć w samotności, niż tak bardzo
kogoś potrzebować".
Wtedy Sam nie rozumiała ich sensu, ale to się zmieniło. Uniosła głowę. Była
dorosła; musiała zmierzyć się z konsekwencjami własnych wyborów. Nie zmierzała
pozwolić, by spotkanie z charyzmatycznym, fascynującym mężczyzną wywróciło
jej życie do góry nogami.
Dwanaście tygodni pózniej Sam myślała już tylko o tym, jaka była wtedy na-
iwna. Tamto wydarzenie zmieniło dosłownie wszystko. A konsekwencje tamtej no-
cy już zawsze miały jej przypominać o włoskim kochanku.
Westchnęła, przyciskając rękę do brzucha. Obiecała sobie, że obdarzy to
dziecko miłością.
- Powiedziałem, że równie dobrze może pani przejść ten odcinek pieszo.
Wszystko stoi.
Sam spojrzała na taksówkarza i zamrugała, jakby dopiero co się obudziła.
- Dziękuję - wymamrotała, szukając portfela.
Nie powinna więcej wracać myślami do tamtej nocy. Chociaż leżała w jego
ramionach i słuchała bicia jego serca, Cesare pozostawał dla niej zagadką. Nadal
nie wiedziała, co działo się w jego głowie, i może tak było lepiej. Pochodzili z róż-
nych światów.
Wmówiła sobie, że dobrze zrobiła, gdy nie przyjęła jego propozycji. Nie
chciała go w swoim życiu.
- Reszta dla pana - zwróciła się z uśmiechem do kierowcy, zanim zniknęła w
tłumie przechodniów.
R
L
ROZDZIAA SZÓSTY
Sam zerknęła na zegarek, nim zapukała do drzwi biura redaktora. Minęło
dziesięć minut, odkąd Eric Gibbs oświadczył, że chce ją widzieć. Eric był znany z
dwóch rzeczy: z brody, która nadawała mu wygląd dobrotliwego dziadka, i z para-
noidalnej wręcz niechęci do braku punktualności.
Potrafił wyjść ze spotkania z hollywoodzką gwiazdą tylko dlatego, że spózni-
ła się kilka minut. A Sam nie była znaną aktorką, lecz początkującą dziennikarką z
umową na czas określony, która właśnie dobiegała końca. Bardzo się więc dener-
wowała, tym bardziej że teraz zabezpieczenie finansowe było dla niej ważniejsze
niż kiedykolwiek wcześniej. Za kilka miesięcy będzie musiała zapewnić byt nie
tylko sobie, ale także swojemu dziecku.
- Siadaj - powiedział Eric, jak tylko przekroczyła próg jego gabinetu. - Od ra-
zu przejdÄ™ do rzeczy.
Okazało się, że obawy Sam były uzasadnione.
- Zwalniasz mnie? - Mimo wszystko wiedziała, że jest dobrą dziennikarką.
Wzrok redaktora powędrował ku roślinie doniczkowej.
- Musimy się ciebie pozbyć. Przykro mi.
Sam wstała, choć nie potrafiła zapanować nad drżeniem nóg.
- Na pewno nie tak jak mnie.
- Oczywiście damy ci wspaniałe referencje.
- Zrobiłam coś nie tak?
- Nie chodzi o ciebie, ale... Cholera! - warknął, uderzając pięścią w biurko.
Sam ze zdumieniem obserwowała ten niewytłumaczalny przypływ złości. - Musie-
liśmy wprowadzić pewne zmiany organizacyjne.
Sam wzruszyła ramionami w odpowiedzi na to niejasne wytłumaczenie.
- ZabiorÄ™ swoje rzeczy.
- Nie spiesz się - powiedział Eric, po czym z zakłopotaniem ścisnął jej dłoń.
R
L
Sam czym prędzej sprzątnęła biurko. Na szczęście nie spotkała w tym czasie
nikogo znajomego. Pózniej w drodze do domu zawładnęła nią złość. W głowie kłę-
biły się jej setki zdań, które powinna była wygłosić na głos. Jednak gdy stanęła
przed drzwiami swojego domu, gniew ustąpił rozpaczy. Gorzkie łzy popłynęły jej
po twarzy.
Siedzieli w samochodzie już pół godziny, gdy Paolo odezwał się do niego z
siedzenia kierowcy:
- Zbliża się kobieta, drobna, ruda i zapłakana.
Ostatni komentarz był najbardziej pomocny.
- Idziemy za nią - polecił Cesare.
Nie zamierzał rozwodzić się nad jej żalem. W tej sytuacji cel uświęcał środki.
Paolo chrząknął, ale nie skomentował decyzji swojego pracodawcy. Pracował
dla Cesare od dziesięciu lat i potrafił dopasować się do wszystkich okoliczności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates