[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
pora na lunch. Czy nie powiedziałeś przed chwilą, że następny
numer powinien być gotowy na wczoraj? Nie odwrócił się. De-
nise miała rację.
- Coś mi wypadło. To nie potrwa długo - powiedział
i wyszedł, udając, że nie zauważa podejrzliwych spojrzeń
Denise. Dobrze ją zna. Na pewno wygląda za nim na ulicę
i sprawdza, dokąd idzie. Ze względu na Victorię wolałby
tego uniknąć, ale nic nie poradzi.
Szedł prosto do księgarni. Minął dwie obsadzone różowymi i
białymi niecierpkami donice, które Victoria ostatnio ustawiła
przy wejściu. Kolejny dowód zmian, jakie wprowadza w swoje
życie. Mości sobie gniazdo, domyślił się. Przygotowuje świat na
nadejście dziecka.
Zrobiło mu się przykro.
Nie może pozwalać sobie na słabość. Wszedł do środka. Znowu
tłum ludzi, oczywiście niemal same panie. Szybko zlokalizował
Victorię. Ubrana w czerń i biel, w tym biało-błękitnym wnętrzu
wśród wymalowanych kobiet była jak samotna alabastrowa róża
na tle płomiennych maków.
Rozmawiała z czteroletnią Allie McAllister. Jej rodzice ledwie
wiązali koniec z końcem i niektórzy sklepikarze z dobrego serca
dawali im zniżki. Przede wszystkim na podstawowe artykuły.
Miał jednak przeczucie, że dla Vic-torii książki również zalicza-
ją się do takiej kategorii. A jeśli nawet nie, z pewnością nie od-
mówi dziecku. Z rozjaśnionymi oczami patrzyła na małą, ze
skupioną minką opowiadającą jej coś po cichutku.
- Zpiąca królewna miała śliczne buciki - przyznała Vic-
toria. - Ale twoje są jeszcze ładniejsze, bo mają sprzączki.
Naprawdę są super.
Allie zachichotała, popatrzyła na swoje buciki z lumpek-
S
R
su i buzia się jej rozpromieniła. Uśmiechnęła się do Victo-rii,
przycisnęła do siebie książeczkę i pobiegła, by usiąść na ła-
weczce koło swojej mamy. Podniosła nóżki i zapatrzyła się na
sprzączki.
Odwrócił wzrok od dziecka. Dopiero teraz się zorientował, że
większość pań przygląda mu się ciekawie. Ostatnim razem
wpadł tu ponury jak chmura gradowa i wyciągnął Victorię z
księgarni. W takim miasteczku jak Renewal podobne historie
nie przechodzą bez echa.
Cóż, trudno. Skinął głową i jakby nigdy nic podszedł do stojaka
z książkami. Jakby zwykł wpadać tu od czasu do czasu i prze-
glądać nowości. Dziś musi zachować się w bardziej wyważony
sposób, nie narażać jej na ludzkie języki. Właściwie powinien
poczekać, aż skończy pracę. Jednak nie może czekać. Właściwie
dlaczego?
Nie mogę, bo czuję się za nią odpowiedzialny, uzmysłowił so-
bie. Znalazła się w marnej sytuacji. Jeśli któryś z tych, którzy
odpowiedzą na ogłoszenie, zachowa się nie tak, jak powinien,
Victoria nikomu się nie pożali. Na tyle zdążył ją poznać. Sama
będzie walczyć o swój honor i bezpieczeństwo.
Nie pozwoli, by któryś z nich ją wykorzystał.
Może to już się stało, a ona nikomu nie pisnęła słowa? Może
dlatego jest blada i zdenerwowana. Powinien poczekać, aż za-
mknie księgarnię, i wtedy się z nią rozmówić.
Zerknął na zegarek. Allie i jej mama już wyszły, kilka innych
pań też. Te, które zostały, obserwowały, jak podchodzi do
Victorii.
Zaciskała dłonie. Denerwuje się? Chyba nie przez niego? Prze-
cież jasno stwierdziła, że jej nie interesuje.
- Dasz się zaprosić na lunch? - zapytał cicho, starając się, by
jego głos brzmiał bardzo spokojnie.
S
R
Zamrugała i otworzyła usta. Zaraz mu powie, że nie może za-
mknąć księgarni.
Popatrzył na tablicę z tytułem wczorajszego bestsellera. Jak
sprawić, by marzeniem mężczyzny było spełnienie twoich za-
chcianek? No, niezle trafił.
- Biorę pięćdziesiąt egzemplarzy - rzekł, wskazując na
tablicę. - Będą się pięknie komponować z tymi, które właś
nie dostałem.
Kobiety zachichotały. Część z nich była świadkami jego ostat-
niej akcji, gdy próbował wyciągnąć stąd Victorię. Ta dziewczy-
na naprawdę jest najbardziej oporną ze wszystkich, z jakimi
dotąd miał do czynienia. Z wyjątkiem tego dnia, gdy wystąpiła
w czerwonej sukience.
Na samą myśl zrobiło mu się gorąco. Miał przed oczami jej ob-
nażone śnieżnobiałe ramiona, odsłonięte kolana.
- Ostro zamawiasz, Caleb - zaśmiała się jedna z pań. -
Myślisz o założeniu własnej księgarni i zrobieniu konku
rencji naszej Victorii?
Wolał nie mówić, co najchętniej zrobiłby tej opornej panience.
Zwłaszcza że nigdy do tego nie dojdzie. Tym bardziej, że jest jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates