[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podoba się żeglowanie, mnie trochę spadł brzuch i czujemy się wspaniale. A przede
wszystkim: Lusia nareszcie uwierzyła, że jej ojciec nie jest tylko bezdusznym urzędni-
kiem, którego interesują wyłącznie plany produkcyjne i komputery. Przekona się pan,
że odnajdę tego poetę. W tej sprawie właśnie przyszedłem do pana.
Zaprosiłem go do kabiny, gdzie była Bajeczka.
 O, kompletuje pan nową załogę  stwierdził.  Ma pan dobry gust. Joanna,
mimo upływu lat, bardzo wyładniała. Ale ona, zdaje się. . .
 Tak  mruknąłem  ona już chyba pozostanie na dłużej w willi pana Lejwody.
Nie wolno lekceważyć przeziębień u młodych chłopców.
 Tak, tak, oczywiście  zgodził się pan Dołęgowski, jak przystało na człowieka
taktownego.
Rozłożył na skrzyni mieczowej tomiki wierszy i swój notatnik.
 Nasze poszukiwania autora  Złotej rękawicy  zaczął  być może dlatego nie
przynoszą dobrego rezultatu, że szukamy kogoś, kto jest od dawna odnaleziony, znany
264
i uznany. Udało mi się dostać inne książki z wierszami poetów mazurskich. Trzeba to
jeszcze raz rozważyć.
 Wykluczyłem autorstwo Kajki, Dopatki, Skubicha, Grodzkiego, Dondera, Sem-
brzyckiego, Stullicha i Pezary  powiedziałem.  Albo posługiwali się inną strofą,
inną metaforyką i sposobem obrazowania, albo też tworzyli w zupełnie innym okresie
niż autor  Złotej rękawicy . Jeżeli  to można się jeszcze raz zastanowić nad takimi
poetami, jak: Jewan, Luśtych, Boguń, Skowronek, Okuń, Domasz, Kensy, Lipka, Neu-
mann, Grzana, Leyk, Klepa. . .
 Mam tu wiersze Wiktora Kanigowskiego  przerwał mi pan Dołęgowski. 
Proszę posłuchać, choćby tego:
Jestem Mazurem i Mazurem będę,
I z białym Orłem żyć i umierać chcę,
Niemieckich rządów chętnie się pozbędę,
Które wolności drogą zamknąć chcą.
Ja, Mazur, chcę wolności bez łgi,
265
bez fałszywości. . .
 To ładny wiersz  przytaknąłem.  Ale nasz autor pisze inaczej, w odmiennym
stylu, bardziej wyszukanym. Proszę porównać z jego strofą:
Ojczyzno moja, ponad tonią
żurawi zwątpień krzyk jesieni.
Do starych gniazd dostępu bronią
trzcin szable. Aż się los odmieni.
 A Wincenty Kobzur?  zastanawiał się pan Dołęgowski.  Proszę posłuchać
jego  Marzenia więznia :
Czasami tylko chwila wytchnienia
Zawiedzie więznia w obłudnym śnie.
Wtedy to znika ćma wstrętnych wrażeń,
Dusza opuszcza ten nędzny świat
266
I ulatuje w krainę marzeń,
Gdzie nie ma straży, lochów i krat.
 Nie  pokręciłem głową.  Wincenty Kobzur, prześladowany za swoją wal-
kę o polskość, jeszcze w tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym roku przeniósł się
z Mazur do Białegostoku. Lękał się, że na Mazurach znowu trafi do więzienia. W czter-
dziestym pierwszym roku, gdy hitlerowcy rozpoczęli w Białymstoku masowe prześla-
dowania %7łydów, chory wtedy na gruzlicę Kobzur udał się na miejsce zbrodni i próbo-
wał protestować przeciwko poniżaniu godności ludzkiej. Zastrzelił go jakiś hitlerowiec.
A w tym właśnie mniej więcej czasie powstała  Złota rękawica . Z tekstu wynika, że
jej autor nadal przebywał na Mazurach.
 Tak, to zagadkowa sprawa  stwierdził pan Dołęgowski.  Chyba nic nie dadzą
te nasze teoretyczne roztrząsania.
 Wydaje mi się, że droga praktycznego działania, którą obraliśmy, jest słuszna 
powiedziałem.  Trzeba nadal pływać wzdłuż brzegów i pytać w wioskach o tego
człowieka. Nic się panu dotąd nie przypomniało z tamtej podróży sprzed piętnastu lat?
267
Pan Dołęgowski bezradnie rozłożył ręce.
 Nic. Coś tam tylko czasem zamajaczy, ale to jest nieokreślone, niekonkretne.
Niekiedy płynę wzdłuż brzegu i myślę: czy to tu, czy nie tu? Brzegi się zmieniły. Gdzie-
niegdzie wycięto lasy, posadzono nowe. Pobudowano domy, stare rozebrano. Ale będę
dalej szukał.
To mówiąc zebrał przyniesione tomiki, zamknął notatnik i, pożegnawszy Bajeczkę
i mnie, opuścił  Krasulę .
 A pan nic nie wie. Nie może pan wskazać żadnego tropu  stwierdziła ironicznie
Bajeczka po wyjściu pana Dołęgowskiego.
Wyciągnąłem się wygodnie na koi i zamiast odpowiedzi wyrecytowałem:
I znowu polski rycerz dumnie
podejmie złotą rękawicę.
Widziałem ją w blaszanej trumnie,
gdzie wróg rozbitą miał przyłbicę.
268
Za bulajami  Krasuli zapadła już noc. Kropiło trochę, fale leciutko kołysały jach-
tem.
 Czy zrobić panu herbatę?  spytała Bajeczka.
 Nie. Dziękuję. Pani jest cudowna  oświadczyłem.  Jutro o świcie wciągnie-
my żagle i odpłyniemy po nowe przygody. To piękne uczucie, gdy ma się świadomość,
że czeka człowieka coś takiego.
 Mówiłam panu, że nie lubię przygód.
 Wiem, wiem  ziewnąłem, bo ogarniała mnie senność.  Znam pani marzenia:
pokoik z kuchenką i ktoś miły, sympatyczny, przy kim mogłaby się pani krzątać. Ale
na razie musi się pani zadowolić kabiną  Krasuli i niezbyt sympatycznym osobnikiem,
który lubi przygody. Ciekawe, skąd u tak młodej kobiety aż taka niechęć do przygód?
O tej niechęci wspomniała już pani podczas naszego pierwszego spotkania. I niknąc bez
wieści, pozostawiła mi pani pozłacaną rękawicę. Co teraz pani pozostawi?
 Nie zniknę bez wieści  roześmiała się.
 I to dobre  stwierdziłem, gasząc latarkę u sufitu kabiny.
269
Następnie wcisnąłem się w swój śpiwór. Bajeczka zrobiła to samo i chyba zaraz
zasnęła, bo gdy na krótkie chwile deszcz przestawał szemrać na dachu kabiny i woda
mniej pluskała wokół jachtu, słyszałem jej równy oddech z drugiej koi. W wyobrazni
wędrowałem po kościele w Borecznie i widziałem kamiennego rycerza w zbroi, potem
zamajaczyła mi w mroku piękna twarz Diany Denver, która nagle zdjęła perukę i. . .
ujrzałem łysą czaszkę. Przeraziłem się tak, że aż usiadłem na koi. To był przykry sen,
jakiś koszmar, o którym rano nie chce się pamiętać.
Obudziliśmy się w świetnych humorach  dzień wstawał słoneczny, a sunące po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates