[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi z klucza. Ross gwałtownym ruchem wyrwał jej kluczyk,
otworzył drzwi, wepchnął ją do środka, wszedł za nią i zatrzasnął
drzwi.
- Teraz porozmawiamy.
Klara przysiadła na posłaniu, czuła ostry ból w nodze.
- Teraz słucham: po co przyjechałaś, kto cię nasłał? Nagle
zrozumiała. Spojrzała na niego. Zacięta, pochmurna twarz. A więc to
chodzi o tamto. Znowu zaczyna. Wszystko zniszczyła. Przez swoje
głupie szwendanie się po jego domu straciła jego zaufanie. Bo
przecież już jej wierzył. Wszystko to jej wina. Próbowała coś
powiedzieć, zaplątała się i wybuchnęła płaczem.
- Przestań! - krzyknął. - Przestań, słyszysz? Chyba nie myślisz,
że uwierzę w twój płacz, nie ze mną te sztuczki. Zbyt wiele kobiet
wypróbowywało na mnie te numery!
Nie mogła przestać. Napięcie ostatnich tygodni było zbyt silne.
Zbyt długo żyła w stresie. Teraz tama została przerwana i nic nie
mogło powstrzymać potoku łez.
- Przestań, do cholery! Mówię ci, przestań! - Mocno szarpnął ją
za ramię. Raz i drugi.
Klarę ogarnęło przerażenie. Joe zawsze reagował w ten sposób.
Tak jakby jej rozpacz wyzwalała w nim najgorsze instynkty.
49
RS
Azy nie były w stanie ukryć przerażenia, malującego się w jej
oczach. Uniosła rękę obronnym ruchem. Zasłoniła twarz.
- Joe, nie bij mnie, błagam!
Ross i Joe stopili się w jedno. Byli teraz tym samym mężczyzną.
Kwintesencją przemocy i gwałtu.
Na twarzy Rossa ukazało się zdumienie. Opuścił rękę. Patrzył na
nią; w jego szarych oczach dostrzegła odbicie własnego przerażenia.
- Czy on cię bił? - spytał gardłowym głosem, jego szczęka drżała.
- Tak - szepnęła Klara - właśnie dlatego skłamałam.
Powiedziałam, że szukałam łazienki, nie chciałam, żebyś się złościł.
Joe nigdy mi nie wierzył, kiedy mówiłam prawdę. Wiem, że nie
powinnam tam wchodzić. Ale chciałam zobaczyć, jak to jest na górze.
A ponieważ drzwi były otwarte... nie mogłam się powstrzymać.
Bardzo mi przykro, teraz już wszystko skończone.
Ross, osłupiały, usiadł obok niej na posłaniu. Przez chwilę się
wahał.
- I to właśnie było twoje kłamstwo? - spytał niezbyt pewnym
głosem.
- Tak. - Ledwo usłyszał, co powiedziała. Siedziała ze spuszczoną
głową. Muszę wyglądać strasznie, z czerwonym nosem i
zapłakanymi oczami, pomyślała.
Ross delikatnie zwrócił jej twarz ku sobie, odsunął grzywkę,
spojrzał w wielkie zielone oczy.
- Czy możesz przysiąc, że to było twoje jedyne kłamstwo?
- Tak, przysięgam. - Wpatrywała się w niego jak
zahipnotyzowana. Musi jej uwierzyć, musi.
- Wszystko inne było prawdą, tak? Nie jesteś dziennikarką?
Dzięki Bogu, nie wspomniał o Wandzie.
- Przysięgam, że nie, i jest mi okropnie przykro, że cię
oszukałam.
- Niepotrzebnie - odparł zagadkowym tonem - to nie było duże
kłamstwo.
Położył jej dłoń na ramieniu, tym razem delikatnie, prawie
pieszczotliwie.
50
RS
- Klaro, mnie nie musisz się bać, naprawdę. Mam kobietom
wiele do zarzucenia. Zrobiły mi wielką krzywdę, ale nigdy,
przenigdy, na żadną nie podniosłem ręki. A swoją drogą, ten twój
mąż to musiał być niezły furiat!
- To było jak choroba. Teraz jestem w stanie to zrozumieć, ale
wtedy... - Głos Klary załamał się, oczy znów zaszły łzami. - Wtedy tak
strasznie się bałam.
Ross objął ją i przytulił. Lęk zniknął. Czuła, że patrzy na jej usta.
Utkwiła wzrok w jego wargach. Czekała. Nigdy w życiu nie czekała
tak na żaden pocałunek.
Coś wisiało w powietrzu. Ale tym razem nie chodziło o
rozładowanie wściekłości. To było napięcie innego rodzaju. Cisza i
oczekiwanie. Zaraz coś się wydarzy. Klara poczuła przyjemne ciepło
rozchodzące się po całym jej ciele. Usta miała suche, łzy wyschły, w
jej oczach lśniło jakieś wewnętrzne światło.
Miała wrażenie, że Ross przysunął się jeszcze bliżej. Westchnęła,
zamknęła oczy, lekko wysunęła usta. Cała była oczekiwaniem.
- Nie! - Ross odsunął się gwałtownie - Nie! Otworzyła oczy. Stał
nad nią.
- Ross...? - szepnęła pytająco.
- Przepraszam - powiedział cicho. - Wydawało mi się, że chcesz,
żebym cię pocałował.
- Tak było.
- Ale to niemożliwe!- prawie krzyknął Ross. Szybkimi krokami
ruszył w stronę drzwi.
- Odchodzisz? - z trudem zapytała Klara.
- Tak.
Nawet się nie odwrócił.
Długo po tym, jak warkot samochodu ucichł, Klara siedziała bez
ruchu, próbując zrozumieć, co zaszło. Nie była w stanie. Zachowanie
Rossa było niezrozumiałe. Przecież chciał ją pocałować, czuła to,
wiedziała... A ona chciała całować jego, to było jej największym
pragnieniem.
To tylko seks, próbowała wyjaśnić sobie swoją fascynację Rossem.
51
RS
Nie zakocham się w nim. Nic mi nie grozi. Nie wolno mi.
Tak właśnie było z Joe. Fascynacja seksem. Nic ponadto. A jednak
wystarczyło, żeby zniszczyć jej życie. Nie, nigdy nie dopuści, żeby coś
takiego miało się powtórzyć.
52
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Wanda wróciła dopiero o zmierzchu.
- Myślałam, że cię nie ma - powiedziała - przecież zamierzałaś
się spotkać z Rossem Savage'em.
- Tak.
Wanda bacznie się jej przyjrzała.
- Płakałaś. Znowu wspomnienia? Czy ty naprawdę nie możesz
raz na zawsze zapomnieć tego cholernego Joe?
Nie czekając na odpowiedz, dodała:
- Potrzebny ci inny mężczyzna. Może niekoniecznie akurat Ross
Savage... Skoro już mowa o panach, to muszę przyznać, że ja na
dzisiejszy dzień nie mogę narzekać.
Odwiedziła pobliskie miasteczko Cadenet, gdzie spotkała
pewnego turystę i razem z nim, jego samochodem, pojechała do Aix.
Pomijając swoje przykre doświadczenia z Joe, Klara nigdy nie
wsiadłaby do samochodu przygodnie spotkanego mężczyzny.
- Ten też jest żonaty? - spytała zaciekawiona. Wanda wzruszyła
ramionami.
- Nie mam pojęcia. To bez znaczenia. Wakacje to wakacje. Jest
miły, widać, że ma forsę, umówiłam się z nim na jutro.
Przypuszczam, że znowu wybierzesz się gdzieś z Rossem Savage'em?
- dokończyła z nadzieją w głosie.
Klara nie podzielała jej optymizmu. Nie bardzo wiedziała, co
odpowiedzieć. Jeśli odpowie przecząco, Wanda gotowa z nią zostać.
Trudno uwierzyć, że mogłaby zrezygnować ze schadzki, ale to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates