[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ka szkoły, Colin ma raczej nierówne, prawie nieczytelne
pismo.
- Tak jakby z trudem utrzymywał pióro.
Spojrzała na niego z niekłamanym podziwem: któż inny
mógłby na to wpaść?
- Więc co mam zrobić?
S
R
- Na moment przestań o tym myśleć i zjedz jeszcze jedną
kanapkę. Spójrz, na niebie jest klucz gęsi! Lecą do Kanady.
- %7łałuję, że nie jestem ptakiem - powiedziała, patrząc
w górę. - Ptaki są takie... wolne.
- Ale i one mają swoje problemy. Gdybyś była gęsią
mamą, musiałabyś strzec swoich jajek przed ludzmi takimi
jak ja. Bo ja bardzo lubię gotowane gęsie jaja.
- Więc gęsi mają o tobie tak samo kiepskie zdanie jak ja.
- Zaśmiała się krótko. - Czyli - nie jestem osamotniona
w swojej opinii.
Dolał jej jeszcze kawy.
- No, już mi lepiej - wyznała. - I już wiem, co zrobię.
Spotkam siÄ™ z nimi, prawda?
- Prawda. I zobaczysz, że nie pożałujesz. Chyba powin-
naś zrobić to jak najszybciej. Może w następny weekend?
W pierwszym odruchu chciała zaprotestować, ale po
chwili zmieniła zdanie.
- Tak, to całkiem dobry pomysł.
- Wiesz co? W tym liście podali ci swój adres e-mailowy.
Jestem od niedawna podłączony do Internetu, więc może
jedzmy do mnie i prześlijmy wiadomość od razu?
- Jak na osobę postronną, bardzo się angażujesz w moje
sprawy...
- I zamierzam się zaangażować jeszcze bardziej. Jeśli
następny weekend będzie dla nich dogodny, to chętnie za-
wiozÄ™ ciÄ™ na miejsce. Pozwiedzam sobie okolicÄ™, a ty spo-
kojnie się z nimi poznasz. Lepiej żebyś sama nie prowadziła,
bo pewnie będziesz trochę zdenerwowana.
Siedziała bez słowa, rozważając jego propozycję. Wie-
działa, że gdy tylko podejmie decyzję, wszystko stanie się
S
R
prostsze - bo najbardziej męczyła ją niepewność i własne
niezdecydowanie. A przecież wiedziała już, że chce się z ni-
mi zobaczyć; zwłaszcza jeśli jedno z nich jest chore.
- Zgoda, napiszemy do nich. A co ty sam będziesz z tego
miał?
- Liczę, że w ten sposób zapracuję na twoje przebaczenie.
Choć zapewne nie od razu...
Każde z nich wsiadło do swojego samochodu i pojechali
do mieszkania Davida.
- Jak mam sformułować tę wiadomość? - spytała.
- Najlepiej krótko, prosto i bezpośrednio. Napisz, że do-
stałaś list i że chciałabyś wpaść w następną sobotę lub nie-
dzielÄ™. Powiedzmy, o pierwszej.
Wystukała tekst na klawiaturze komputera.
- Może być? - Z aprobatą skinął głową. - A jak mam się
podpisać? Z poważaniem? Pozdrowienia? Całuję?
- Z całowaniem ostatnio u ciebie nie najlepiej... Wystar-
czy samo Jane".
Wystukała swoje imię.
- Myślisz, że wszystko pójdzie dobrze?
- Tak. Większość ludzi sprawdza pocztę elektroniczną
przynajmniej raz dziennie. Dam ci znać, kiedy będzie odpo-
wiedz.
Nagle ogarnęło ją zmęczenie.
- Te emocje sporo mnie kosztowały...
- Co zamierzasz teraz robić?
- Nic szczególnego. Tylko proszę, nigdzie mnie nie za-
praszaj, nie nadajÄ™ siÄ™ jeszcze do ludzi.
- Nie mogę cię nigdzie zaprosić, bo czeka mnie masa
roboty. - Wskazał głową komputer. - Będę przy nim ślęczał
S
R
przez całe popołudnie. Ale jeśli masz ochotę, to posiedz sobie
w salonie i popodziwiaj widok z okna. To niezwykle rela-
ksujące, robię to w każdej wolnej chwili.
Usiadła więc na kanapie i jak zahipnotyzowana patrzyła
na rzekę. Marzyła wyłącznie o tym, żeby choć przez chwilę
nie myśleć. Przymknęła oczy - dosłownie na minutkę...
Kiedy znów je otworzyła, na dworze panował półmrok.
- Cały czas spałam?
- Tak. Byłaś zmęczona. A sen to naturalny sposób radze-
nia sobie ze stresem. Zrobić ci coś do jedzenia?
- Nie, dzięki. - Ziewnęła przeciągle. - Wypiję tylko ka-
wÄ™, i wracam do domu.
Wypił z nią kawę, a potem odprowadził ją na dół do sa-
. mochodu. Otworzywszy drzwi forda, odwróciła się i pocało-
wała go w policzek.
- Dziękuję, Davidzie, bardzo mi pomogłeś.
Ledwie weszła w próg, Sue oznajmiła jej, że przed chwilą
dzwonił David i że prosi ją o telefon.
- Pogodziliście się? - spytała.
- CoÅ› w tym rodzaju. Zobaczymy, jak rozwinie siÄ™
sytuacja.
Od razu do niego zatelefonowała.
- Jest odpowiedz na twoją wiadomość - powiedział. -
Posłuchaj, przeczytam ci ją: Czekam w sobotę o pierwszej.
Cieszę się z tego spotkania, ale też trochę się go obawiam.
Całuję, Marion".
- A więc ona czuje dokładnie to samo co ja. Ciekawe, jak
siÄ™ to wszystko potoczy...
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Jane pracowicie spędziła czas, jaki dzielił ją od wizyty
u rodziców. W szpitalu, jak zwykle, nie brakowało roboty;
trafiły im się nawet trzy wyjątkowo długie operacje. Często
widywała się z Davidem, tyle że nie sam na sam. Ale ich
relacja wróciła niemal do poprzedniego stanu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates