[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym typem.
Claren wciąż przeżywała niespodziewane oświadczyny Dasha.
Dostrzegła jednak zakłopotanie Elliotta.
- Prawdę mówiąc, rzeczywiście coś mnie z nim łączy - odparła,
podchodząc do Dasha. - Jest moim kochankiem.
- Twoim kochankiem? ! - Niebieskie oczy Elliotta rozszerzyły
się ze zdumienia.
- Tak, kochankiem - potwierdził Dash. Objął Claren i przytulił
do siebie.
- Nigdy w to nie uwierzę.
152
RS
Zamiast odpowiedzieć, Dash pochylił głowę i pocałował Claren.
%7łar tego pocałunku sprawił, iż zapomniała, że był tylko na pokaz.
Wspięła się na palce, zarzuciła Dashowi ręce na szyję i przywarła do
niego. Po chwili Dash spojrzał na Elliotta.
- Teraz pan wierzy? - spytał.
- Claren! Elliott był wstrząśnięty. - Mogę zrozumieć, że masz
romans, bo chcesz mnie upokorzyć. Ale nigdy nie pozwolę na
małżeństwo z tym neandertalczykiem.
- Pan tu nie ma nic do gadania - wtrącił Dash, zanim Claren
zdążyła otworzyć usta. - W chwili, w której oszukał pan Claren, stracił
pan do niej wszelkie prawa. Więc niech pan wraca do Seattle, panie
Byrd, bo tu już pan nie ma czego szukać.
Mięsień drgnął w delikatnie rzezbionym policzku Elliotta.
- Rzeczywiście, moja matka miała rację - powiedział, patrząc z
wyższością na Claren. - To się ma we krwi. Ty oczywiście jesteś tak
samo nieodpowiedzialna jak, twój świętej pamięci, wujek. A jeżeli
chodzi o twojego kochanka... - spojrzał przez ramię na Dasha - to
wcale bym się nie zdziwił, gdybym w jego szafie odkrył kilka
skalpów...
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu, zatrzaskując z hukiem
dębowe drzwi za sobą.
- Dash... - poczuła, jak zesztywniał po ostatnich słowach Elliotta
- czy dobrze się czujesz?
- Tak. - Próbował się rozluznić. - Jak w ogóle mogłaś zadawać
się z kimś takim?
153
RS
Słowa, które usłyszał i zawarta w nich pogarda, były aż za
dobrze mu znane. Były częścią jego dzieciństwa, tak jak bolesne
ciosy, które do dzisiaj czuł na plecach.
- Nie wiem. Myślę, że to świadczy jedynie o tym, jaka byłam
samotna. - Westchnęła. - Ale nie chcę więcej mówić o Elliotcie. On
należy do przeszłości. Przytuliła się do niego.
- A jeżeli chodzi o chwilę obecną i najbliższą przyszłość, co byś
powiedział na to, żebyśmy poszli na górę?
- To brzmi wspaniale. - Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
154
RS
ROZDZIAA 10
- To było cudowne.
- Zawsze tak jest. - Dash przesunął dłonią wzdłuż bioder Claren,
czując pod palcami żywe ciepło jej ciała.
- Nie to miałam na myśli- powiedziała-Chociaż masz rację,
zawsze jest cudownie. De razy się kochamy, mam wrażenie, jakby to
było po raz pierwszy. Tylko jeszcze wspanialej. - Uśmiechnęła się. -
Miałam na myśli sposób, w jaki dałeś Elliottowi do zrozumienia, że
się pobieramy. Chociaż nienawidzę kłamstwa, muszę przyznać, że
tym razem dało to efekt. Nigdy nie widziałam Elliotta tak
zaskoczonego i zdumionego.
- Nie kłamałem.
- Co?
- To prawda. - Dash patrzył w jej promieniejące
radością oczy. - Nie kłamałem. Mam zamiar się z tobą ożenić,
Claren. Jeśli mnie zechcesz.
- Jeśli ciebie zechcę? - powtórzyła z niedowierzaniem. -
Sądziłam, że mnie nigdy o to nie zapytasz.
Dash nie wyglądał na szczęściarza, którego oświadczyny
właśnie przed chwilą zostały przyjęte. Przypominał raczej skazańca
wiedzionego na galery.
- Zanim dasz mi odpowiedz, chciałbym, żebyś dowiedziała się o
mnie wszystkiego.
- Wiem, że mnie kochasz. To mi w zupełności wystarczy.
155
RS
Była zbyt ufna. Dash nie po raz pierwszy zdusił w sobie
oburzenie na myśl o tym, że Darcy mógł wykorzystać jej naiwność.
- Wspominałem ci, że moja matka nie była zamężna.
- Nie sądzisz chyba, że ma to dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
- Nie... Po prostu nie wiem, jak zacząć mówić o tym, co mnie
dotyczy. O tym, kim byłem.
- Zacznij, jak chcesz, na pewno cię zrozumiem.
- Moja matka była jedyną oprócz ciebie osobą, która naprawdę
mnie kochała-mówił czując, że ogarnia go trema, jakiej nigdy dotąd
nie doświadczył. -Umarła, kiedy miałem pięć lat.
- Och, Dash, jak mi przykro.
Uniósł ich złączone ręce i pocałował koniuszki jej palców.
- Gdy cię poznałem, wydało mi się, że być może jesteś jedną z
niewielu osób, które potrafią mnie zrozumieć, którym będę w stanie
opowiedzieć, co czułem po jej odejściu.
Dziwnym zrządzeniem losu ich osobiste tragedie miały ze sobą
wiele wspólnego. Jeszcze raz Claren pomyślała o przeznaczeniu.
- Była łagodna i miła, ale zbyt krucha - ciągnął spokojnym
tonem. - Byłem z nią do końca. Trzymałem ją za rękę i błagałem, żeby
nie odchodziła. Ale odeszła.
Wycierpiał w życiu więcej niż ona. Na myśl o małym,
osieroconym chłopcu poczuła ból w sercu.
- Następne pięć lat spędziłem w sierocińcu, -W jego głosie
usłyszała ostry ton, który nauczyła się już rozpoznawać. - To nie było
łatwe, w tamtych czasach, w Oklahomie, uważało się takich jak ja za
odszczepieńców. Skończyło się na tym, że odtrąciły mnie obie rasy.
156
RS
Myślę, że w mojej sytuacji sporo dzieciaków by się załamało. Ale ja
walczyłem. Nie byłem grzecznym chłopcem. Zwiedziłem tyle
ośrodków wychowawczych dla dzieci, że w końcu w całym stanie
zabrakło sierocińców, które z powrotem chciałyby innie przyjąć.
Kiedy miałem dziesięć lat, wylądowałem w prowadzonym przez
Towarzystwo Biblijne z Oklahomy domu poprawczym dla chłopców.
Azy, jedna po drugiej, spływały po twarzy wzruszonej Claren.
Spędzała dzieciństwo w komfortowych warunkach, w domu ciotki, a
uważała wtedy, że dzieje się jej krzywda. Teraz dowiadywała się, jak
okrutny potrafi być los dla innych, dla pozbawionych rodziny sierot.
- Facet, który zarządzał domem poprawczym, był kaznodzieją,
straszącym wszystkich siarką i ogniem piekielnym ciągnął Dash. -
Jego system wychowawczy polegał na tym, że pod koniec dnia każdy
z wychowanków dostawał lanie ciężkim skórzanym pasem.
- On cię bił?
- Ratowanie naszych dusz uważał za swój święty obowiązek. I
jeżeli nawet ktoś nie zasłużył na lanie akurat tego dnia, był
przekonany, że zasłuży następnego. Więc bił na zapas.
- Nie mogę uwierzyć, że władze stanowe na to pozwalały.
Dash wzruszył ramionami. Te sprawy już dawno przestały go
obchodzić.
- Chłopcy, którzy tam trafiali, byli z góry uznawani za
przyszłych kryminalistów. Przypuszczam, że władze już dawno
przestały mieć nadzieję, że którykolwiek z nas trafi gdzie indziej niż
do więzienia.
- Ale ty nie skończyłeś w więzieniu.
157
RS
- Nie. Byłem jednym z tych, którzy mieli szczęście - przyznał,
myśląc o tym, jak uciekł z poprawczaka. I o tym, jak St. John
uratował mu życie.
- Sądzę, że nie można tu mówić o szczęściu -stwierdziła Claren.
- Raczej o odwadze. - Mimo że już się uśmiechała, samotna łza
błyszczała na policzku jak brylant. Dash otarł ją delikatnie palcem.
Pocałowała go i sięgnęła po swoje ubranie.
- Nie wierzę w małżeństwo bez miłości. A teraz odbędzie się test
prawdy.
- Jaki test?
- Mam zamiar sprawdzić, jak dalece jesteś uczciwy> Poczuł
ucisk w żołądku.
- O czym ty mówisz?
Claren, zajęta Ubieraniem się, nie zwróciła uwagi na niepokój,
który zabrzmiał w głosie Dasha.
- Mam zamiar pokazać ci moje rysunki i obrazy. Oczekuję, że
będziesz szczery.
W kilka minut pózniej oboje znalezli się w pracowni. Claren
pokazała Dashowi wszystkie swoje obrazy, płótno po płótnie, i w
napięciu czekała na to, co powie.
- Nie nauczono mnie w domu - rzekł Dash po dłuższym namyśle
- obcowania ze sztuką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates