[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawołał: - Ha! skoro tak, to pójdę na skargę do syndyka! Rzekłszy te słowa,
puścił połę kaftana sędziego. Maso zasię krzyknął z udanym gniewem: - Co się
mnie tyczy, to będę tu tak długo przychodził, aż wreszcie posłuch znajdę, gdy
nie będziecie tak zamroczeni jak dziś. Po czym obydwaj skoczyli żwawo w tłum,
każdy w inną stronę, i znikli. Czcigodny sędzia, pieniąc się ze złości, wciągał
na oczach wszystkich przytomnych swe spodnie, tak jakby dopiero przed chwilą z
łoża wyszedł. Teraz dopiero połapawszy się w rzeczy, pytał dokoła, gdzie się
podzieli ci dwaj ludzie, co wszczęli spór o buty i tłumoczek, aliści gdy za
odpowiedz tylko gromki śmiech usłyszał, zaklął się na jelita Chrystusa, że się
dowie, czy we Florencji leży to w obyczaju, aby sędziom spodnie ściągać, gdy
zasiadają w trybunale. Po pewnym czasie w samej rzeczy do podesty się udał.
Podesta na wieść o tym uniósł się wielce, gdy mu jednak przyjaciele
wytłumaczyli, że figiel ten wypłatany został w tym celu, aby pojął, że do
Florencji winien sędziów, a nie baranie głowy sprowadzać, zamilkł i uznał za
lepsze sprawie tej rozgłosu nie nadawać. Opowieść szósta Ukradziona świnia Bruno
i Buffalmacco, ukradłszy Calandrinowi świnię, uczą go w jaki sposób przy pomocy
gatek imbirowych i wina odnalezć ją może. Wkładają mu w usta dwie psie pigułki,
przyprawione aloesem. Wówczas okazuje się, że Calandrino sam sobie świnię
ukradł. Za czym wymuszają na nim okup, jeśli nie chce, by wszystko żonie
powiedzieli. Ledwo opowieść Filostrata, która huczny śmiech wywołała, do kresu
dowiedziona została, zabrała z kolei głos Filomena i na rozkaz królowej w te
słowa zaczęła: - Miłe przyjaciółki! Imię Masa przywiodło Filostratowi na pamięć
historię, którąście dopiero co słyszały, mnie zasię nazwisko Calandrina i jego
towarzyszy przypomina zdarzenie, również z nimi związane, które jak mniemam,
zabawić was powinno. Jakiej natury to ludzie byli, ów Calandrino, Bruno i
Buffalmacco, nie potrzebuję wam tutaj określać, bowiem już o nich dość
słyszeliście. Dlatego też zacznę wprost od uświadomienia was, że nasz Calandrino
posiadał niedaleko Florencji małą majętność, którą w wianie za żoną otrzymał.
Między innym bydłem zwykł był na wsi także co roku jedną świnię chować. Około
Bożego Narodzenia przybywał do swej majętności wraz z żoną, zarzynał świnię i
soleniem jej się zajmował. Otóż pewnego razu zdarzyło się, że żona, niedomagając
nieco na zdrowiu, pozostała w domu, Calandrino zasię sam na wieś się wybrał, by
zarżnąć wieprza. Bruno i Buffalmacco, dowiedziawszy się o nieobecności żony
Calandrina, przybyli do pewnego księdza, zaprzyjaznionego z nimi, a sąsiada
Calandrina, i zaprosili się do niego na kilka dni w gościnę. Rankiem w dniu ich
przybycia Calandrino zarżnął właśnie swoją świnię. Spostrzegłszy przyjaciół w
towarzystwie sąsiada księdza, zawołał wesoło: - Jak się macie! Chodzcie obaczyć,
jaki to gospodarz ze mnie! I wprowadziwszy ich do swego domu zarżniętą świnię im
pokazał. Bruno i Buffalmacco za jednym rzutem oka ocenili okazałe rozmiary
zwierzęcia, toteż gdy Calandrino oświadczył im, że zamyśla teraz nasolić mięso
na użytek rodziny, Bruno odezwał się doń: - Nie bądz głupcem! Sprzedaj wieprza,
tak abyśmy pieniądze przehulać mogli! %7łonie powiesz, że cię okradziono! - O, co
to, to nie! - odparł Calandrino. - Nie uwierzyłaby mi i z domu by mnie wygnała.
Nie, nie, dajcie mi pokój, tego nigdy nie uczynię! Długo jeszcze go namawiali,
aliści wszystko na niczym spełzło. Odeszli więc wreszcie, nie chcąc pozostać u
niego na wieczerzy, na którą ich półgębkiem zapraszał. Gdy za drzwiami się
znalezli, Bruno rzekł do Buffalmacca: - Może byśmy mu tę świnię dziś w nocy
Strona 212
Dekameron - Giovanni Boccaccio
zwędzili? - Zgadzam się - odrzekł Buffalmacco - ale nie wiem, jak by to zrobić?
- W tym już moja głowa - odrzekł Bruno. - Mam pewny sposób, obawiam się jeno,
aby świni w inne miejsce nie przeniósł. - Dobrze zatem - odparł Buffalmacco -
ściągniemy mu ją, a pieniądze przehulamy pózniej razem z ojcem wielebnym. Ksiądz
przystał na to chętnie. - Trzeba wielce chytrze sobie poczynać - ciągnął dalej
Bruno. - Znasz przecie, Buffalmacco, skąpstwo Calandrina i wiesz, z jakim
ukontentowaniem on pije, gdy ktoś inny płaci. Zaprośmy go tedy do gospody i
niechaj ksiądz powie, że nas wszystkich za swoje pieniądze ugaszcza. Pewien
jestem, że Calandrino, byle nic nie płacił, na cudzy koszt niezgorzej się upije.
Wówczas nie będziemy już mieli żadnej trudności, jak wiecie bowiem, Calandrino
jest sam jeden w całym domu. Jak Bruno poradził, tak też uczynili. Calandrino
widząc, że ksiądz nikomu płacić nie pozwala, począł pić bez odetchnienia i
wreszcie tak się uraczył, że ledwie stał na nogach. Noc już była, gdy się
rozeszli. Nasz Calandrino, nie myśląc już o wieczerzy, do domu powrócił i nie
zważywszy, że drzwi otworem zostawia, padł na łóżko i wnet zasnął. Tymczasem
Bruno i Buffalmacco zjedli wraz z księdzem wieczerzę, otrzezwieli całkiem, po
czym opatrzeni w różne narzędzia do otwierania drzwi służące, udali się po cichu
do domu Calandrina. Zastawszy drzwi otwarte, bez trudu weszli do wnętrza,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates