[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przemytnik był dla niej nikim. Równie dobrze mogła obiecać coś
garnkowi czy guzikom od kurtki.
Po blisko mili ścieżka kończyła się i rozpoczynał rzadki las. Tam
właśnie natknęła się na zaczajonego w krzakach Idalga. Za plecami
łapacza stały spokojnie wierzchowce, na których zwisały ciała Glassa
i Humana. Dziewczyna zeskoczyła z siodła i ostrożnie zbliżyła się do
Idalga. Bez słowa pokazał jej palcem przed siebie. Odsunęła ręką gałąz
i ze strachu o mało nie krzyknęła. Trzy potężne mutanty tygrysie
przywiązywały do dwóch nagiętych drzew nogi ubranego w o wiele za
dużą zbroję pellegrisa. Wyglądał na przerażonego. Widać było, że
dostatecznie długo żył na świecie, aby wiedzieć, co dla niego szykowano.
Szczury najwyrazniej chciały go rozerwać na strzępy pomiędzy drzewami.
Dziewczyna rzuciła spojrzenie w stronę łapacza. Na jego skroni marszczył
się wyraznie wytatuowany szpon. Wysokie czoło świeciło się w ostatnich
przed zachodem promieniach słońca.
Węszyć ci się zachciało, pellegrisie mruczał pod nosem jeden
z mutantów.
Może go trochę nadgryziemy? rzucił drugi, sięgając po sznur.
Zwieży lepiej trzaśnie ocenił chłodno trzeci z nich, najwyższy
i najpotężniejszy.
Dobrze nagięta brzoza może sponiewierać... mruczał dalej pierwszy
mutant, ostrząc pieszczotliwie miecz na niewielkim kamieniu. A flak
wyrzuci nawet na pół mili...
Bathy naciągnęła kuszę i czekała na znak Idalga. Wiedziała, że łapacz
ze sobą walczy. Z jednej strony czuł nienawiść do pellegrisów, z drugiej
pogardę dla szczurów. W schwytanym karle było jednak coś przyjaznego,
coś, co wzbudzało współczucie i sympatię. Poza tym wyglądał tak
niewinnie, że oboje niemalże uwierzyli, iż wcześniej nigdy nikogo nie
mógł napaść i zamordować. Musieli się pospieszyć. Glass wydawał się od
dłuższego czasu martwy, a Human przestał się poruszać. Idalgo skinął
głową i strzała z kuszy ugodziła największego szczura w szyję. Próbował
głośno krzyknąć, ale z jego gardła wydobyło się tylko piskliwe syczenie.
Aapacz przedarł się przez krzaki i ciął po plecach najbliżej stojącego
mutanta. Ostrze jednak ześlizgnęło się po metalowej osłonie i sekundę
pózniej na ramieniu Idalga pojawiła się krew. Trzeci mutant nie zdążył
nawet wykonać cięcia, ponieważ druga strzała przebiła mu brzuch. Zwalił
się na ziemię z przenikliwym wyciem. Dziewczyna doskoczyła do niego
i dobiła go pchnięciem noża. Nie czuła żadnych emocji. Walczyła jak
w transie. Kątem oka zobaczyła, że lekko ranny łapacz cofa się, pozwala
mutantowi wykonać głębokie pchnięcie, po czym chwyta jego miecz pod
pachę, skręca gwałtownie ciało, przeciągając w tej samej chwili ostrzem
po gardle szczura. Z tętnicy tamtego buchnęła struga krwi, zalewając
Bathy rękaw kurtki. Oboje pochylili się nad przywiązanym do drzew
pellegrisem. Teraz wystarczyłyby dwa szybkie cięcia i byłoby po nim.
Drżał i patrzył bystro na ich broń.
Co tu robisz, pellegrisie? zapytał Idalgo, odcinając go od drzew.
Dwa kolejne cięcia wyzwoliły wygięte, cienkie pnie, które z furkotem
gałęzi wyprostowały się na wysokość kilkunastu stóp.
Na wygnaniu jestem... odparł cicho pellegris. Rozcierał przy tym
ścierpnięte nadgarstki. Wołają na mnie Writ. Moi mnie pogonili...
Słyszałem, że wasi nie wyganiają wtrącił nieufnie Idalgo. Zcinają
łepetynę i po wszystkim. Coś chyba kręcisz...
Wygnali, panie, na pewno wygnali zaprzeczył z lękiem Writ. Ja
jestem z tych, co to leczą, a nasi takich nie mordują... Zawsze to po
drogach mogę swoim pomagać. To nic, że wygnany...
Puścisz go? zapytała z wyczekiwaniem w głosie Bathy. Coraz
bardziej intrygował ją zimny i zdecydowany charakter łowcy. Jego
wizerunek zmienił się jednak w jej oczach od czasu, kiedy się spotkali po
raz pierwszy. Miała wrażenie, że ojciec wielu rzeczy jej o swoim
przyjacielu nie powiedział, a niektóre wręcz ukrył.
Możesz iść stwierdził krótko Idalgo i odwrócił się w stronę
krzaków, za którymi stały konie. Czas na nas. Zaraz noc, a im bez
dziecka śmierć pisana... Do zamku trzeba dotrzeć przed północą...
Byle bramę otworzyli... zaniepokoiła się dziewczyna.
Mutanty wszędzie, panie wtrącił pellegris, przysłuchując się
rozmowie. Do zamku nie wejdziecie, nie otworzą... Nikomu nie
otwierają, bo zdradę wietrzą. Szczury tygrysie chcą ich podejść i wziąć od
jednego uderzenia, panie. W zamku ubili księcia i...
Wiem uciął Idalgo.
Wskoczył na konia i skierował się prosto w kierunku zamku. Nie miał
wątpliwości, że za wąską ścianą lasku znajdował się obóz mutantów
tygrysich, oblegających zamek Syriusa. Oboje schwycili wodze
i pociągnęli za sobą Glassa i Humana.
Panie! Głos pellegrisa zabrzmiał silnie i zdecydowanie. Znam
drogę do zamku...
Bathy pierwsza powstrzymała konia. Aapacz wykrzywił się
sceptycznie. Pellegris jednak podbiegł do nich i pokazał na ziemię.
Jest przejście... wyszeptał, rozglądając się na boki. Pod głazami...
Trzeba tylko odsunąć i można iść. Do samego zamku, pod murami, aż do
studni na dziedzińcu... Poprowadzę, panie. A oni już... trupy, panie. Znam
swój fach... Zimni oni i...
Prowadz...
Ciemności, jak zawsze, pojawiły się nagle. W jednej chwili wszystko
schowało się w czerni i przez kilkanaście chwil nie mogli nic zobaczyć.
Stali cierpliwie w miejscu i wpatrywali się tam, gdzie powinien być Writ.
Pellegris wiedział, że wzrok ludzi jest słabszy od jego, dlatego nie
poruszył się, dopóki nie usłyszał głosu łapacza:
Widzę cię, Writ. Prowadz...
Karzeł wzruszył ramionami, widząc jak Idalgo i Bathy ciągną za sobą
ciała przyjaciół. Nie odezwał się jednak. Mimo wpajanej od dzieciństwa
nienawiści do ludzi, mimo chęci oczyszczenia świata z życia i zrobienia
miejsca dla bogów, Writ nie zatracił zdolności trzezwego myślenia. Może
dlatego nie nadawał się do egzystowania w społeczności pellegrisów. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates