[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyrafinowanej kuchni.
- Spróbujemy jej kiedy indziej -odpowiedziała Kelsey. - Na razie wystarczy nam towarzystwo
przyjaciół i naprawdę dobre, zwykłe jedzenie.
- Dziękuję, skarbie - odparł Nate, wznosząc szklankę. - Za najlepszą byłą żonę, jaką kiedykolwiek
miałem.
- To milo, ale jestem twoją jedyną byłą żoną.
- Trudno, żebym miał ich całe stada. Po takim doświadczeniu nie ożenię się już chyba do śmierci.
- Wystawiłeś mi piękne świadectwo - jęknęła Kelsey.
- Nie, nie o to chodzi - zaprotestował. - Po prostu nikt z nas nie jest chyba stworzony do
małżeństwa. Spójrz dla przykładu na Cindy. Pewnie zostanie starą panną.
- Dziękuję za komplement - mruknęła Cindy.
- Wszyscy płyniemy na jednej łodzi. Ja jestem
z odzysku, Dane nie wykazuje żadnych skłonności do małżeństwa, Bóg wie, co z Kelsey, Jorge jest
nadal wolny. A Larry... Larry i Sheila to już całkowita katastrofa.
- %7ładna katastrofa, nadal ją kocham - oświadczył Larry.
- Sheila nie nadaje się do małżeństwa - zauważył Jorge, unikając wzroku Larry'ego.
Larry wzruszył ramionami.
- Nie musicie wpatrywać się w swoje szklanki,
chłopaki. Powiedzmy to sobie jasno, moja była żona
spała z każdym z obecnych. - Uniósł rękę, zanim
ktokolwiek zdążył zaprotestować. - Wiem. Nie
wtedy, gdy byliśmy małżeństwem, przynajmniej nie
z wami. Jeśli się mylę, nie chcę o tym wiedzieć. Ale
to prawda, nadal ją kocham.
Dane zauważył, że Kelsey wpatruje się w swego byłego męża. Zastanawiał się, czy wie o jego
romansie z Sheilą albo czy przynajmniej zdaje sobie sprawę, że Nate nie jest bardziej
wstrzemięzliwy niż inni mężczyzni.
- Fajnie, że jesteś takim porządnym facetem - zauważyła Cindy - ale wiesz co? Faceci sypiają z kim
popadnie i nikt tego nie roztrząsa.
- Jasne, jestem chodzącym workiem testosteronu - zgodził się Larry.
Cindy musiała się roześmiać. Nawet Dane poczuł rozbawienie, słysząc żałosny ton Larry'ego.
- Kelsey mówi, że spotykasz się z jakąś modelką.
- Tak, jest wspaniała.
- No właśnie, to jest problem - kontynuowała
Cindy. - Po prostu nie ma zbyt wielu porządnych facetów, a wszyscy, których znam, są moimi
starymi przyjaciółmi.
- To nie oznacza, że nie moglibyśmy się tobą zainteresować - zaznaczył z uśmiechem Larry.
- Widzisz? Spotykasz się ze wspaniałą modelką, a mógłbyś się mną zainteresować.
- Daj spokój, żartowałem. Ale kto wie, co przyniesie jutro? Aatwo można zostać kimś do wzięcia.
Sam to przerobiłem.
Cindy uśmiechnęła się.
- Biedny Larry. Będę pamiętała o tej ofercie, w przyszłości, oczywiście. Nie chciałabym stracić
dobrego przyjaciela, romansując z nim.
- Kelsey ze mną nie romansowała, wyszła za mnie - wtrącił Nate. - Z tym, że potem zniosłem
rozwód zadziwiająco dobrze.
Kelsey pokręciła głową.
- Nate...
- Tak, trudno, twoja strata.
- Moja, rzeczywiście moja. Jesteś świetnym facetem, Nate - zapewniła go Kelsey.
58
- Ona przynajmniej nie przespała się z połową męskiej populacji tego miasta - zauważył Larry.
- Wiesz, Larry, przez cały czas masz Kelsey pod bokiem, pracujecie razem - zauważyła Cindy.
Kelsey jęknęła.
- Mam taką zasadę, że nie umawiam się z kolegami z pracy.
- Faktycznie, twardo jej przestrzega - rzucił z żalem Larry.
Kelsey wzruszyła ramionami.
- Ja także nie chcę tracić przyjaciół. Poza tym, gdyby coś nie wyszło, w pracy czułabym się nie-
zręcznie.
- Mądra zasada - zgodził się Jorge. - Nie powinnaś też umawiać się z klientami.
Powiedział to lekkim tonem, kiedy jednak napotkał spojrzenie Dane'a, poczuł się niezręcznie. Dane
słuchał i zastanawiał się, co jego przyjaciele wiedzą o St. Augustine. Najwidoczniej wystarczająco
dużo, pomyślał.
- Ta cała rozmowa mnie przygnębia - oświadczyła Cindy.
- No to porozmawiajmy o czymś innym - zaproponował Larry.
- Och - przypomniała sobie Cindy - wiecie, że znalezli jakiś szkielet na Everglades?
Zapadła cisza. Dane studiował twarze zgromadzonych przy stole osób. Bali się spytać, czy szkielet
należał do Sheili?
- Szkielet, kości? Tylko kości? - Głos Kelsey brzmiał tak, jakby ją ktoś dusił.
- Aha - potwierdziła Cindy. - Ta osoba nie żyje od roku, przynajmniej tak mówili w dzienniku.
Policja podejrzewa, że to ofiara krawaciarza. Już ją zidentyfikowali. Kolejna striptizerka, dzięki
Bogu. Zabrzmiało to strasznie, prawda? Nie mam nic przeciwko striptizerkom, każdy musi
zarabiać na życie. Chodziło mi o to, że one były też prostytutkami. Ten dusiciel atakuje tylko okreś-
lony rodzaj kobiet. W związku z tym nie muszę się bać własnego cienia, myślę, że raczej nic mi nie
grozi.
- Zawsze jednak trzeba uważać - odezwał się Dane.
- Chciałbym wiedzieć, gdzie jest Sheila - zamyślił się Nate.
- Sheila nie pracuje w nocnym klubie - uspokajał go Jorge.
- Ale to, jak się zachowuje... - mruknął Larry.
- Racja. Wyjechać i nikomu nie dać znać, dokąd... - Cindy twardo nie dopuszczała, aby ktokolwiek
porównywał Sheilę do panienek z klubów. - Jestem pewna, że wszystko jest w porządku. Wkrótce
się pojawi, wiem.
Znów zapadło milczenie.
- Wspaniale się bawimy - jęknął Nate. - Ma
cie jeszcze coś wesołego do opowiedzenia? Prze
dyskutowaliśmy już kwestię nieudanych mał
żeństw, samotności, obaw o Sheilę... No i jak by
to nie wystarczało, przeszliśmy do seryjnych za
bójstw.
Jorge zwrócił się do Kelsey, która wyglądała na najbardziej zmartwioną:
- Z Sheilą na pewno wszystko będzie w porząd
ku, zobaczysz sama.
Nie, nie będzie, chciał krzyknąć Dane, ale oczywiście się powstrzymał.
- Możemy porozmawiać o polityce - zapropono
wała Cindy.
Nate jęknął jeszcze głośniej.
- Tak, zajmijmy się aborcją, dostępnością broni
palnej i może jeszcze religią. Pożytek będzie taki, że
ulotni się przyjazń, która przeszkadza w nawiązywa
niu romansów.
- Kelsey, chcesz tu trochę malować? - zapytał Jorge.
- Może. Już dawno tego nie robiłam - odparła.
Jorge zaczął opowiadać o miejscach, gdzie mogłaby malować pejzaże. Potem Cindy zapytała Da-
ne'a o jego pracę, a Nate i Larry zajęli się nową grupą rockową z Keys, która miała szansę zyskać
rozgłos w całych Stanach. Jedzenie zostało podane i zjedzone. Pojawiła się kawa i desery. Dane
spojrzał na zegarek.
Uniósł wzrok, czując na sobie spojrzenie Kelsey. Wpatrywała się w niego. Nachylił się, najbliżej jak
mógł.
- Dziś wieczorem nie pójdziesz już nigdzie,
prawda?
Zmarszczyła brwi.
- Przecież jestem tutaj, z przyjaciółmi.
- Zostań z nimi - poradził. Wstał. - Muszę już lecieć. Bardzo miły wieczór. Nate, daj mi rachunek,
udowodnię dzięki temu, że dobrze mi idzie w pracy.
Nate uśmiechnął się.
- Nie, tutaj ja jestem gospodarzem. Możesz zapłacić na przykład... w poniedziałek. Wypróbujemy
59
tę restaurację nouvelle cuisine przy drodze. W ten sposób udowodnisz, że w pracy idzie ci wprost
nadzwyczajnie.
- Nate! - mitygowała go Kelsey.
Dane nie przeraził się jednak tą propozycją.
- W porządku, w poniedziałek. Też o siódmej?
- O siódmej - zgodziła się Cindy. - O rany, to jest przecież zwykły dzień pracy.
- Jest pracoholiczką - zażartował Jorge.
- Fakt, zwykle jestem. Ale teraz, kiedy wszyscy się spotkaliśmy... Chciałabym pójść na plażę. Po-
pływać, ponurkować... jak wtedy, kiedy byliśmy dziećmi.
- Ja wtedy z wami nie pływałem. Na pewno chcesz mnie do tego włączyć? - zapytał Jorge.
- No jasne - potwierdziła Cindy.
- Oczywiście - wsparła ją Kelsey.
- Nate, dziękuję za kolację. Sea Shanty" jest jak zawsze najlepsza. Dobranoc wszystkim.
Dane uniósł na pożegnanie dłoń, odwrócił się i skierował w stronę parkingu. Po drodze, przy
ścieżce, usłyszał w krzakach szelest. Obejrzał się. Coś mignęło wśród liści. Czyjaś koszula?
Szedł dalej. Nasłuchiwał.
Tak, ktoś go śledził.
ROZDZIAA DZIEWITY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates