[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojechałaby dalej, do jakiegoś przyzwoitszego motelu. Ale połowa dróg była zalana, a poza tym
bała się błyskawic.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Włączyła radio. Usłyszała zniekształcony dżez, muzykę taneczną, jakąś murzyńską pieśń
pogrzebową. Potem dwa głosy, które wydawały się epizodem ze sztuki radiowej. Położyła się na
łóżku, zamknęła oczy i słuchała. Gdyby tylko jej mąż mógł ją teraz widzieć.
"Znowu pan".
"Jest tu gdzieś Denise?"
"Czego pan od niej chce?"
"Prawdę mówiąc, chciałbym porozmawiać z panem".
Kobieta wypiła łyk whisky. Gdzieś blisko uderzył piorun. Deszcz zaczął padać mocniej.
"Wczoraj w nocy usłyszałem przez radio coś niezwykłego".
"Cóż to było takiego?"
"Usłyszałem... hej, co pan robi? Co, do diabła, ma pan zamiar zrobić? Idz precz... aach! Jezu
Chryste! Aaaachhhhh! Jezu Chryste! Rozciąłeś mnie! O Jezu Chryste, rozprułeś mi brzuch!"
Stłumione uderzenia. Odgłos przewracanego krzesła. Ochrypły bełkot, niemożliwy do odczytania.
Potem okropne sapanie:
"Pomóż mi, na Chrystusa Pomóż mi!"
"W czym ci pomóc? Pomóc ci, żeby mnie i Denise posadzili za morderstwo? Albo zabrali do domu
wariatów?"
"Pomóż mi, Jezu, tak strasznie cierpię!"
"A Denise nie cierpiała, kiedy słuchała co tydzień o Helen Day i o tym, jak zdobywa mężczyzn
jednym mrugnięciem oka, podczas gdy jedyny narzeczony Denise rzucił ją dla podobnej do Helen
dziewczyny? Czy wyobrażasz sobie, jak ona cierpiała?"
"Pomóż mi, Vernon."
"W niczym ci nie pomogę. Jesteście wszyscy tacy sami. Zostawiacie Denise dla waszych
kochanek..."
Rozległ się krzyk, jakby krzyk sowy rozdzieranej żywcem przez kojota. Potem nie było już
nic prócz białego szumu, który trwał i trwał... Bez końca.
Kobieta spała. Biały szum trwał i trwał, jak podróż autobusem, w gęstej mgle, po nie kończącej się
autostradzie. Parę minut po trzeciej nad ranem drzwi pokoju otwarły się cicho i jakiś cień wśliznął
się do środka, ale kobieta tylko mruknęła i przewróciła się na drugi bok.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
SKARABEUSZ Z JAJOUKI
Fez, Maroko
Poznałem Maroko dzięki nie żyjącemu już Brionowi Gysinowi, którego mistyczna powieść
Proces jest niezwykłym przeglądem reakcji psychicznych i wierzeń mieszkańców północnego
obrzeża Sahary. Rozmawialiśmy o tej sprawie w marcu 1970 roku, w pewnej restauracji w Covent
Garden. Do tej pory przechowuję zapiski, które porobiłem wówczas na serwetkach stołowych.
Opowiadanie to dedykuję Brionowi - zdumiewającemu malarzowi i błyskotliwemu
pisarzowi, jednemu z największych, choć niedocenionych talentów XX wieku.
"Maroko jest gościnne aż do przesady, ale stanowi kraj pełen tajemnic, a co więcej - kraj
rozkoszujący się swoimi sekretami. Jajoukański skarabeusz jest jedną z jego największych tajemnic
i trzeba by człowieka znacznie bogatszego ode mnie, żeby ją zbadać.
Fez jest świętym miastem islamu, położonym malowniczo w dolinie Sebu, otoczonym
sadami owocowymi, plantacjami oliwek i gajami pomarańczowymi. Meczet Mulai Idris,
wzniesiony ponad tysiąc lat temu przez założycieli Fezu, jest tak święty, że żadnemu
chrześcijaninowi ani %7łydowi nie wolno nawet zbliżyć się do niego. Karueen jest największym
meczetem w Afryce: uczęszcza do niego regularnie ponaad tysiąc uczniów studiujących klasyczne
prawo arabskie i teologię islamską.
Zwiedzanie Fezu przynosi niesamowite, niezapomniane przeżycia. A daleko od Fezu,
wysoko w górach Rif można przeżyć coś szczególnie porywającego.
Dwadzieścia siedem lat pózniej w foyer hotelu Splendid w Port-au-Prince podszedł do
niego niski, czarny mężczyzna o ptasiej urodzie, w okularach mających złotą oprawę, ubrany
w nieskazitelnie biały garnitur.
Mężczyzna zdjął kapelusz, odsłaniając łysą głowę, przypominającą wypolerowany orzech
brazylijski. Jego przednie zęby były ze szczerego złota.
- Czy mam zaszczyt z doktorem Donnellym?  Jego akcent wskazywał raczej na pochodzenie
algierskie lub marokańskie niż na haitańskie.
- Tak. Nazywam się Grant Donnelly.
- Od wielu lat pragnąłem pana poznać. Podziwiam pańskie osiągnięcia.
- To bardzo miło z pańskiej strony. A teraz, jeśli pan pozwoli...
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Petra, żona Granta, czekała na niego przy oszklonych drzwiach, wiodących do ogrodu.
Złapała jego wzrok i podniosła rękę.
Grant chciał odejść, ale mężczyzna dotknął jego rękawa.
- Doktorze, proszę... Zanim pan pójdzie. Przestudiowałem wszystkie pańskie prace naukowe
i wszystkie pańskie książki. Są drobiazgowe i wszechstronne. Brakuje w nich jednak pewnego
ważnego szczegółu.
- Rzeczywiście?
- Jak to się stało, że wielki ekspert napisał Owady Afryki Północnej bez wzmianki o jajoukańskim
skarabeuszu? - Mężczyzna puścił rękaw marynarki Granta. Uśmiechał się bez przekonania. Słońce
odbijało się w jego okularach, tak że chwilami wyglądał jak niewidomy. - Jestem bogatym
człowiekiem, doktorze Donnelly. Oferuję dużą sumę pieniędzy za informację, dzięki której
mógłbym znalezć jajoukańskiego skarabeusza.
Grant ledwo dostrzegalnie pokręcił głową: Słowa mężczyzny przywiodły mu na myśl
muzykę fletową, aromat kifu i jedwabiste szmery rozmów - to wszystko, co zapada na zawsze
w serca ludzi, którzy kiedykolwiek podróżowali do granic Sahary.
- Zrobię z pana bogatego człowieka, doktorze Donneliy, jeśli wskaże mi pan miejsce, gdzie można
znalezć tego skarabeusza.
- Nie ma takiego chrząszcza - powiedział nieco niepewnie Grant. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates