[ Pobierz całość w formacie PDF ]

O krwi?
Na jedną chwilę musimy ją zmienić.
Dlaczego?
%7łeby wypalić truciznę, jaką ci dali. A teraz skup się na krwi.
204
Garion posłuchał.
Chcesz, żeby była taka. W myślach rozbłysnął obraz żółci. Zrozumiałeś?
Tak.
Więc zrób to. Natychmiast.
Garion przycisnął do piersi czubki palców i zechciał, by krew uległa przemianie.
Nagle poczuł, że płonie. Serce zabiło mocno, a obfity pot pokrył całe ciało.
Jeszcze chwilę, powiedział głos.
Garion umierał. Przemieniona krew paliła żyły. Dygotał. Serce waliło jak młot ko-
walski, w oczach pociemniało. Wolno zaczął przewracać się w przód.
Teraz! nakazał ostro głos. Zmień z powrotem.
Wszystko ustało. Serce zacięło się i natychmiast powróciło do normalnego rytmu.
Chłopiec był zmęczony, ale zniknęła mgła spowijająca umysł.
Gotowe, Polgaro, oznajmił inny Garion. Możesz już zrobić to, co konieczne.
Ciocia Pol czekała niespokojnie, ale teraz jej twarz stała się przerazliwie stanowcza.
Przeszła po gładkiej posadzce do platformy.
 Salmissro  rozkazała.  Odwróć się i spójrz na mnie.
Królowa uniosła ręce nad głowę, a gardłowe dzwięki spływały z jej warg, wznosząc
się w końcowym, chrapliwym okrzyku.
Wtedy, wysoko nad nimi, w mroku pod sufitem, oczy posągu otworzyły się i zapło-
nęły szmaragdowym blaskiem. Lśniący klejnot w koronie Salmissry rozbłysnął iden-
tyczną barwą.
Posąg ruszył z przerażającym, ogłuszająco głośnym trzaskiem. Lita skała, z której
wykuto statuę, ugięła się, gdy postać zrobiła pierwszy krok. Potem następny.
 Dlaczego. . . mnie. . . wezwałaś?  Grzmiący głos odezwał się zza sztywnych,
kamiennych warg. Słowa odbijały się głuchym echem w ogromnej piersi.
 Broń swej służebnicy, Wielki Isso!  zakrzyknęła Salmissra, spoglądając try-
umfująco na ciocię Pol.  Ta oto zła czarodziejka napadła na twą dziedzinę i chce mnie
zabić. Ma tak straszliwą moc, że nikt nie może stawić jej czoła. Jestem twą narzeczoną
i oddaję się pod twoją ochronę.
 Kim jest ta, która bezcześci moją świątynię?  zahuczał posąg.  Kto śmie
podnosić rękę na moją wybraną i ukochaną?
W szmaragdowych oczach zapłonął straszliwy gniew.
Ciocia Pol stała nieruchomo pośrodku kamiennej podłogi, a posąg wznosił się nad
nią jak wieża. Nie okazywała lęku.
 Posunęłaś się za daleko, Salmissro  oświadczyła.  To zakazane.
Królowa Węży zaśmiała się pogardliwie.
 Zakazane? Co dla mnie znaczą twoje zakazy? Uciekaj teraz, albo staw czoło
gniewowi Boskiego Issy. Walcz z Bogiem, jeśli masz ochotę.
 Skoro trzeba  westchnęła ciocia Pol. Wyprostowała się i wypowiedziała jedno
słowo. Huk, jaki wywołało w umyśle Gariona, oszałamiał. Potem nagle zaczęła rosnąć.
Wyrastała jak drzewo, powiększała się, na oczach zdumionego chłopca przeistaczała
w giganta. Po chwili stała przed Bogiem jak równa.
 Polgara?  głos Boga wyrażał zdziwienie.  Dlaczego to zrobiłaś?
 Przybywam dla spełnienia Proroctwa, Panie Isso  odrzekła.  Twa służebnica
zdradziła ciebie i twoich braci.
 Nie może to być  oświadczył Issa.  Jest moją wybraną. Ta twarz jest twarzą
mej ukochanej.
 Twarz pozostała, ale to nie Salmissra ukochana przez Issę. Już setna Salmissra
służy ci w tej świątyni od śmierci twej wybranki.
 Zmierci?  powtórzył Bóg.
205
 Ona kłamie!  wrzasnęła Salmissra.  To ja jestem twoją ukochaną, Panie
mój. Nie pozwól, by jej kłamstwa odepchnęły cię ode mnie. Zabij ją!
 Zbliża się dzień spełnienia Proroctwa  mówiła dalej ciocia Pol.  Chłopiec
u stóp Salmissry jest jego owocem. Musi być mi zwrócony; inaczej Proroctwo zawie-
dzie.
 Czyżby tak szybko nastał dzień Proroctwa?  zdziwił się Bóg.
 Nie szybko, Panie Isso. Już pózno. Twój sen trwał całe wieki.
 Kłamstwa! Same kłamstwa!  krzyczała rozpaczliwie Salmissra, obejmując
kostkę olbrzymiego kamiennego Boga.
 Muszę zbadać prawdę tych słów  zdecydował Issa.  Długo spałem i głębo-
ko, a teraz świat zaskakuje mnie nie przygotowanego.
 Zniszcz ją, Panie mój  zażądała Salmissra.  Jej łgarstwa są zbrodnią i świę-
tokradztwem popełnionym w twej boskiej obecności.
 Poznam prawdę, Salmissro  odparł Issa.
Garion czuł przez krótką chwilę dotknięcie czegoś tak potężnego, że wyobraznia
cofnęła się przed ogromem. Potem dotyk przesunął się dalej.
 Aaach  dobiegło z podłogi. Martwy wąż Maas poruszył się lekko.  Aaach. . .
pozwólcie mi spać  zasyczał.
 Chwilę tylko  rzekł Issa.  Jak ci na imię?
 Zwano mnie Maas. Byłem doradcą i towarzyszem Wiecznej Salmissry. Odeślij
mnie, Panie, gdyż nie mogę znieść powrotu do życia.
 Czy to ma ukochana Salmissra?  zapytał Bóg.
 Jej następczyni  odparł Maas.  Twoja kapłanka umarła tysiące lat temu.
Każda nowa Salmissra zostaje wybrana dla podobieństwa do twej ukochanej.
 Ach  westchnął boleśnie Issa.  A jakiż cel miała ta kobieta, zabierając
Belgariona spod opieki Polgary?
 Pragnęła przymierza z Torakiem. Chciała oddać Belgariona Przeklętemu w za-
mian za nieśmiertelność, którą zesłałyby na nią jego objęcia.
 Jego objęcia? Moja kapłanka miałaby poddać się ohydnym uściskom mego sza-
lonego brata?
 Z radością, Panie. Jest jej naturą, by pożądać uścisków każdego człowieka, Boga
czy bestii, na jaką natrafi.
Po kamiennej twarzy Issy przemknął wyraz wstrętu.
 Czy zawsze tak było?  zapytał.
 Zawsze, Panie  potwierdził Maas.  Napój, który pozwala jej zachować mło-
dość i podobieństwo do twej wybranki, rozpala w żyłach ogień żądzy. Nic prócz śmier-
ci nie zdoła stłumić tego ognia. Pozwól mi odejść, Panie. Ten ból. . .
 Zaśnij, Maasie  zezwolił smutnie Issa.  I w cichą śmierć wez z sobą me
podziękowania.
 Aaach. . .  westchnął Maas i opadł na posadzkę.
 I ja powrócę w sen  rzekł Issa.  Nie wolno mi pozostać, gdyż moja obecność
mogłaby przebudzić Toraka do wojny, która grozi zagładą świata.
Posąg cofnął się na miejsce, które zajmował od tysięcy lat. Ogłuszające trzeszcze-
nie i zgrzyty uginanej skały rozległy się w wielkiej sali raz jeszcze.
 Czyń z tą kobietą, co zechcesz, Polgaro  zezwolił kamienny Bóg.  Oszczędz
wszakże jej życie, a to przez pamięć mojej ukochanej.
 Uczynię to, Panie Isso  ciocia Pol skłoniła się nisko.
 I przekaż wyrazy miłości memu bratu Aldurowi  głuchy głos cichł szybko.
 Zpij, Panie. I niech twój sen odpędzi smutek.
206
 Nie!  zawyła Salmissra, ale zielony ogień gasł już w oczach posągu, a klejnot
w jej koronie zamigotał i pociemniał.
 Już czas, Salmissro  oznajmiła ciocia Pol, wielka i straszna.
 Nie zabijaj mnie, Polgaro.  Królowa padła na kolana.  Błagam, nie czyń
tego.
 Nie zabiję cię, Salmissro. Obiecałam Panu Issie, że zachowam cię przy życiu.
 Ja nie składałem takich obietnic  odezwał się od drzwi Barak. Garion spojrzał
na przyjaciela. Niedzwiedz zniknął, a na jego miejscu stał potężny Cherek z mieczem
w dłoni.
 Nie, Baraku. Zamierzam raz na zawsze rozwiązać problem Salmissry.  Ciocia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates