Heath_Lorraine_ _Ta_jedna_lza 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie troszczyÅ‚ siÄ™ o to, by dotrzymać kroku modzie. Moż­
na by ten nieco przestarzały strój wytłumaczyć faktem,
że po śmierci żony przestał interesować się światem, ale
Georgina czuła pewność, że prawda jest całkiem inna.
Jak przypuszczaÅ‚a, tylko czÅ‚owiek, któremu w oczy za­
gląda katastrofa, mógł okazać zainteresowanie jej właśnie.
Widziała przyczyny równie wyraznie, jak gdyby miał je
wypisane na czole. Ci zubożali pankowie korzystający
z bogactw z trudem zdobytych przez swoich przodków
byli zazwyczaj rozbisurmanieni i kiedy ujrzeli dno pustej
szkatuły, woleli ożenić się bogato niż spróbować samemu
zarobić pieniądze uczciwą pracą.
Ale wtedy on uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej, emanujÄ…c swym cza­
rem, posiadanym bez wątpienia od kołyski. Georginie zaś
przyszło do głowy, że jeśli urodzi syna, będzie on podobny
do swego ojca. I będzie wiedział, co to znaczy stanowić
przedmiot uwielbienia. Poza tym dostanie tytuł szlachecki.
Bo chyba wÅ‚aÅ›nie w ten sposób dziaÅ‚aÅ‚o angielskie pra­
wo. CaÅ‚y majÄ…tek i tytuÅ‚ przechodziÅ‚y z ojca na najstar­
szego syna. WidziaÅ‚a, jaki szacunek okazuje siÄ™ pierwo­
rodnym w wyższych sferach. Z niechÄ™ciÄ… musiaÅ‚a przy­
znać, że nie ma nic przeciwko temu, żeby jej syn zyskał
sobie taką dodatkową przewagę. Tylko czy rzeczywiście
dobrze jest otrzymać wszystko bez większych starań?
Czy ona naprawdę różni się tak bardzo od stojącego
przed nią mężczyzny? Nie jest na tyle naiwna, by sądzić,
iż obudziła w nim miłość czy nawet zainteresowanie. On
dążyÅ‚ do zdobycia pieniÄ™dzy, a małżeÅ„stwo stanowiÅ‚o naj­
prostszy sposób osiągnięcia takiego celu.
- Panno Fairfield, pozwoli pani, że zamienimy kilka
słów, skoro zostaliśmy sobie formalnie przedstawieni -
powiedział.
Ona jednak nie potrafiła wymyślić nic ciekawego.
 Wiem, kim jesteÅ›. Wiem, dlaczego tu jesteÅ›. Nie pasuje­
my do siebie".
A jednak nie miaÅ‚a pewnoÅ›ci co do tego ostatniego. Wy­
dawało się jej bowiem, że on, zupełnie tak samo jak ona,
miał wielką ochotę czym prędzej znalezć się jak najdalej stąd.
- Chyba kot ukradł jej język - powiedziała Lauren ze
śmiechem.
- Tak mogłoby się wydawać - przyznał z powagą ich
towarzysz. - Czy wolno mi zapytać panią, jak podoba się
pani Londyn latem?
- Tak, panie Huntingdon, bardzo mi siÄ™ podoba. - Nie
wiedziała, dlaczego odmawia jej współpracy i umysł, i język
- A co najbardziej? - zapytał.
Nieoczekiwanie odniosÅ‚a wrażenie, że on jest tego na­
prawdę ciekaw. A jeśli rzeczywiście zainteresował się nią
samą, nie tylko pieniędzmi jej ojca?
- LubiÄ™ jezdzić konno o poranku w Hyde Parku na któ­
rymś z wierzchowców lorda Ravenleigh.
- Istotnie, stajnia mojego kuzyna jest znakomita. -
SkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ lekko. - JeÅ›li zechcÄ… mi panie wybaczyć, po­
zwolę sobie oddalić się, zanim inni kawalerowie umrą
z zazdrości.
Georgina przyglądała się, jak odchodzi. Nie chciała
poddać siÄ™ fascynacji pÅ‚ynnoÅ›ciÄ… jego ruchów ani też za­
stanawiać się, co czułaby, tańcząc z nim walca, stanowiąc
wyłączny przedmiot jego zainteresowania.
- Spędzamy razem całe dnie. Kiedy znajdujesz czas na
jazdę konną? - spytała Lauren, wyrywając ją z zamyślenia.
- Rano, zanim siÄ™ jeszcze obudzisz.
- A kto jest twojÄ… przyzwoitkÄ…?
- Nikt. Jestem dorosÅ‚a. W domu jezdziÅ‚am sama. Cze­
mu tu miałabym postępować inaczej?
- Bo tutaj obowiÄ…zujÄ… inne zasady. I na litość boskÄ…, je­
Å›li znowu zacznie z tobÄ… rozmawiać, zwracaj siÄ™ do nie­
go  milordzie", a nie  panie Huntingdon". Jeśli chcesz
zrobić dobre wrażenie, musisz go właściwie tytułować.
Georgina wÄ…tpiÅ‚a, czy zdoÅ‚aÅ‚a wywoÅ‚ać korzystne wra­
żenie. Może po tym spotkaniu jej niedoszÅ‚y kawaler po­
wiadomi ojca, iż stracił zainteresowanie jej osobą.
Ku swojemu zdziwieniu stwierdziÅ‚a, że ona sama chÄ™t­
nie poznałaby bliżej tego tajemniczego mężczyznę.
S'
4
Devon obawiaÅ‚ siÄ™ wczeÅ›niej, że jeÅ›li zostanie przedsta­
wiony pannie Pierce, wzbudzi to zwiÄ™kszone zaintereso­
wanie jej osobÄ… u innych obecnych na balu dżentelme­
nów. Martwił się, że nie ma u niej szans, gdyż zdążyła już
się zakochać w kimś innym, kto mógł jej zaoferować
o wiele więcej niż on. Jednakże ich spotkanie, nawet jeśli
zwróciÅ‚o czyjÄ…Å› uwagÄ™, nie wywoÅ‚aÅ‚o niczyjego wiÄ™ksze­
go zainteresowania.
Musi jeszcze zobaczyć, jak panna Pierce tańczy.
Po kilku próbach jakiÅ› uparty mÅ‚odzieniec zdoÅ‚aÅ‚ ode­
rwać pannę Fairfield od przyjaciółki. Pozostawiona sama
sobie, panna Pierce nie rozmawiaÅ‚a z nikim ani też nie od­
dała się flirtom, lecz zdawała się preferować towarzystwo
rosnÄ…cych w wielkich donicach palm.
Dostrzegł ją, ukrywającą się za wysmukłymi liśćmi
i wyglądającą zza nich ukradkiem, jakby nie była pewna,
czym należy zajmować siÄ™ podczas balu. Dwa razy spo­
tkali się wzrokiem, zanim odkryła, iż jest przedmiotem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates