[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w życiu uczuciowym, takimi jak: przeprowadzka, choroba, nowe
środowisko zawodowe czy intelektualne... Zbaczamy wtedy ze
szlaku, którym podążaliśmy. Prze-
żyłam dwie sytuacje, które wyhamowały moje dyspozycje
seksualne. Kiedy przygotowywaliśmy się do tego, aby wspólnie
zamieszkać, Jacques napisał do mnie, że stanowczo nie
powinniśmy już niczego przed sobą ukrywać, okłamywać się.
Otóż tak się akurat złożyło, że właśnie nawiązałam kontakty,
które, jak przypuszczałam, mogły mu się nie spodobać. Udawało
mi się unikać jednego czy drugiego znajomego, rzadziej
chadzałam na wieczorki połączone z seksem zbiorowym, a przez
resztę czasu żyłam w poczuciu winy, czego dotychczas nigdy nie
zaznałam i co mnie ograniczało, wprawdzie nie do końca,
niemniej jednak w sposób rzeczywisty. Z drugiej zaś strony
pewna impreza, na której uprawiano seks zbiorowy, jakkolwiek
miała banalny przebieg, spowodowała przełom w moim życiu.
Znałam pewną parę, która nas przyjmowała i na którą patrzyłam -
ponieważ on objął właśnie niedawno kierownictwo wielkiego
dziennika, a ona była śpiewaczką - jak na parodię bohaterów
Obywatela Kane'a". Już wcześniej się pieprzyłam, o ile nie z
obojgiem, to przynajmniej z nim. Zgromadzeni na imprezie
dystyngowani goście podzielili się na dwie grupy: jedna
ulokowała się w sypialni, druga na sofie dziwnie ustawionej
pośrodku salonu i oświetlonej światłem padającym z żyrandola.
Znajdowałam się na sofie, aktywna, jak zwykle, w części
najlepiej oświetlonej, co najbardziej mi odpowiadało. Podobał mi
się członek naszego gospodarza, masywny, proporcjonalny,
będący niemal zmniejszonym modelem całego jego krępego ciała
pozbawionego wcięcia w pasie. Nagle nastąpiło jakieś poruszenie
w sypialni, gdzie
młoda kobieta, zanurzona w puchowej kołdrze, z nogami
uniesionymi do góry, jak to czynią noworodki, które rozkopują
becik, ginęła pod tłustymi plecami tych, którzy kolejno
podchodzili, by ją pieprzyć, i wydawała z siebie okrzyki
rozchodzące się po całym mieszkaniu. Z kamiennym spokojem
obserwowałam to ekstrawertywne zachowanie. Podziw, jakiemu
dał wyraz jeden z uczestników spotkania, uważał bowiem, że
dawała z siebie wszystko", wydał mi się głupi. Wróciłam na
sofę, żeby trochę odsapnąć. Pomyślałam sobie, że ta młoda
kobieta zajmuje centralne miejsce, które dotąd do mnie należało,
i że powinnam być o to zazdrosna, jednak moja zazdrość była
umiarkowana. Po raz pierwszy zakosztowałam chwili
wytchnienia na tego rodzaju spotkaniu, a przecież - jak daleko
sięgam pamięcią -zawsze działałam bez przerwy. I ta pauza.
Rozkoszowałam się nią tak samo jak wówczas, gdy podczas
jakiejś kolacji czy spotkania w gronie przyjaciół pogrążałam się
we własnych myślach. Nie znaczy to, że nie zastanawiałam się
nad swoją nową reakcją. Zawsze otwarcie dyskutowałam o tych
praktykach z rozmówcami, którzy im się oddawali lub nie,
komentowali je i interpretowali, najczęściej odwołując się do
arsenału mniej lub bardziej amatorskiej psychoanalizy,
działającej na mnie z takim skutkiem jak regiment kawalerii
wpadający do obozowiska zbuntowanych Indian. W końcu gdy
sama trzy razy w tygodniu ruszałam w kierunku kanapy, na której
nie odbywało się rżnięcie, lecz jedynie toczyła dyskusja na jego
temat, byłam już - nie zdając sobie nawet z tego sprawy - nie
tylko aktywną uczestniczką wydarzeń, ale również ich
obserwatorką.
Właśnie wówczas, gdy oddaliłam się od środka spirali,
dokonałam odkrycia: moja rozkosz nigdy nie była równie
przejmująca, jak za pierwszym razem, i to nie wtedy, gdy
uprawiałam z kimś miłość, lecz gdy się całowaliśmy;
wystarczyło nawet pierwsze objęcie. Oczywiście zdarzały się
wyjątki. Jednakże w większości przypadków, jeśli ciąg dalszy nie
był nieprzyjemny, miał smak wafelka, który się chrupie, gdy nie
ma już lodów rozpuszczających się na języku, albo kojarzył się z
siłą przyciągania obrazu, który się wprawdzie jeszcze podziwia,
lecz napawa się nim wzrok po raz piąty. Jeśli brano mnie przez
zaskoczenie, rozkosz była wszechogarniająca. To właśnie takie
okazje dostarczają mi najwyrazniej szych wspomnień orgazmów.
Pamiętam przejście pózną nocą przez ogromny hol pewnego
hotelu sieci Intercontinental; elegancki i dystyngowany asystent,
który mi towarzyszy od dwóch tygodni w podróży po całym
kraju, chwyta mnie za ramię, gdy powiedzieliśmy już sobie
dobranoc, przywiera do mnie i całuje mnie w usta. Jutro rano
przyjdę do twojego pokoju". Odczuwam spazm, który narasta aż
do żołądka, i wykręcając sobie nogę w kostce, ruszam w kierunku
odległych panienek w recepcji. Innym razem wyciągam się na
ziemi i sunę po wykładzinie w stronę pana domu, z lekka
podchmielonego, leżącego pośród innych gości, a on
schwyciwszy za kołnierz mojego pulowera, przyciąga mnie i
długo obejmuje w jednym z tych filmowych pocałunków, który
sprawia, że głowy się kiwają. Nie chodzi tu o spotkanie
towarzyskie, które ma przeobrazić się w orgię, jego żona
dyskutuje w sąsiednim pomieszczeniu, jeden z jej znajomych
siedzi jak my na podłodze, z twarzą nieopatrznie zbliżoną do
naszych, i przygląda się nam w osłupieniu. W końcu opadam na
ziemię. Innym razem zwiedzam wystawę Ostatni Picasso" w
Centrum Georges'a Pompidou w towarzystwie Brunona, z
którym stosunki są dość nieokreślone. Kiedy znika mi z pola
widzenia w chwili, gdy podchodzę do obrazu, jego obecność staje
się brzemienna w skutki i zaskakuje mnie przypływ wydzieliny,
krótkotrwały, lecz bardzo obfity. Kontynuując przechadzkę po
wystawie, czuję, że mam rajstopy lepkie od śluzu i przyklejone
do warg sromowych, a potem do wybrzuszenia pomiędzy udami,
zależnie od zmieniającego się rytmu moich kroków. Otóż, gdy
we wczesnej młodości pozostawałam dość obojętna wobec tego
odczucia, które pojawiło się podczas pieszczot dalej
posuniętych" lub podczas penetracji, to pózniej, gdy
uzmysłowiłam sobie jego dziwne ograniczenia, zaczęłam żywić
nadzieję, że to odległe ściskanie w trudnej do określenia strefie w
dole brzucha i owa fala, która je rozmywa, mogłyby się również
pojawiać przy ponawianiu stosunków.
Gdy zbliżałam się do półmetka swego życia, zawarłam dwie
znajomości, jedną beztroską, drugą naładowaną afektem, co nie
znaczy, że przebiegały one wedle porównywalnych schematów:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates