[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W mieście panował odór ludzkich trupów i zwierzęcego ścierwa. Masakra w Aleksandrii
raz jeszcze ukazała prawdziwy finał wypraw krzyżowych, które stawiały sobie za cel
odzyskanie Ziemi Zwiętej.
Historycy w ocenie krucjat i popełnianych w imię Chrystusa zbrodni są zgodni. %7łycie i
trud milionów ludzi, których pochowano na Wschodzie, można było z większym
pożytkiem wykorzystać dla naprawy ich rodzinnego kraju - mówił Gibbon. "Prawdę
mówiąc, jedynym owocem, jaki chrześcijanom na trwałe przyniosły wyprawy krzyżowe,
była morela" - pisał Jacques Le Goff. Wszystkie wyprawy krzyżowe znaczyły swój szlak
okropnościami, które trudno sobie wyobrazić nawet tym, którzy przeżyli masakry i mordy
XX stulecia.
Celem organizowanych krucjat było ocalenie chrześcijaństwa wschodniego przed
muzułmanami. Czyż nie jest ironią losu, że kiedy nastąpił koniec wypraw krzyżowych,
całe chrześcijaństwo wschodnie znalazło się pod panowaniem muzułmańskim?
By zobrazować efekt i głupotę polityczną tych wypraw, dość powiedzieć, że w chwili,
kiedy papież Urban II wygłaszał swoje wielkie kazanie w Clermont, Turcy zbliżali się do
Bosforu, natomiast kiedy papież Pius II (1458-1464) wzywał do ostatniej krucjaty, Turcy
przekraczali już Dunaj.
Z perspektywy historycznej uznać trzeba, że krucjaty zakończyły się fiaskiem. A
przecież nie było w Europie kraju, który by nie wysłał swoich żołnierzy do walki za wiarę
na Wschodzie.
Krucjaty początkowo wzmocniły autorytet i władzę papiestwa. Kiedy -jak pisze Steven
Runciman -starożytne patriarchaty w Antiochii, Jerozolimie i Konstantynopolu dostawały
się kolejno pod zwierzchnictwo Rzymu, wydawało się, że roszczenia papieża do
sprawowania najwyższej władzy w chrześcijaństwie stawały się w pełni uzasadnione.
Gdyby papieże poprzestali na korzyściach natury kościelnej, mieliby wszelkie powody do
winszowania sobie sukcesu. Jednakże Europa nie dojrzała jeszcze do rozdziału sfery
kościelnej od świeckiej, a w sferze świeckiej papieże przeliczyli się ze swoimi siłami.
Krucjata budziła szacunek, gdy była skierowana przeciw niewiernym. Po krucjacie
czwartej, wymierzonej - wprawdzie nie z kazalnic - przeciwko chrześcijanom wschodnim,
zorganizowano następną przeciwko heretykom w południowej Francji i przychylnym im
nobilom, po niej zaś ogłoszono kolejną przeciwko Hohnestaufom, aż w końcu krucjatą
nazywano każdą wojnę wypowiedzianą wrogom polityki Stolicy Apostolskiej, która dla
realizacji swych świeckich ambicji posługiwała się całym arsenałem odpustów i nagród z
innego świata. Triumf papieża, zarówno nad cesarzami Wschodu jak i Zachodu,
doprowadził papiestwo do upokarzającej wojny sycylijskiej i niewoli awiniońskiej. Zwięta
wojna zamieniła się w tragifarsę.
Historycy nie mająwątpliwości, że papieżom bardziej zależało na podporządkowaniu
opornych greków własnej jurysdykcji kościelnej, niż na oswobodzeniu Jerozolimy, l
dlatego właśnie krucjaty przeistoczyły się w ruch, którego celem było narzucenie
supremacji Kościoła rzymskiego, a nie obrona chrześcijaństwa.
Czas krucjat wykazał, jak można było skalać najwyższe ideały okrucieństwem i
chciwością, a ludzką energię i wytrwałość zniweczyć ślepą, ciasną obłudą. Zwięta wojna,
prowadzona w imię Boga, okazała się pasmem nietolerancji, zakończyła zaś ruiną krajów
Bliskiego Wschodu i Bizancjum. Upadły kwitnące miasta, żyzne dotąd pola i winnice
obrócone zostały w pustynię. I pustynia ta w wielu miejscach pozostała do dziś.
Czy za to wystarczy słowo: "Przepraszamy"?
Tak zwani heretycy
Od początku istnienia, a ściślej od czasu pierwszych synodów, Kościół rzymski
przypisywał sobie prawo osądzania i potępiania tego, co uważał za herezje lub schizmy.
Herezjązwykło się przy tym nazywać poglądy grupy chrześcijan, które odstępowały od
ortodoksji ustalonej przez zwierzchność kościelną. Natomiast schizma (z greckiego)
oznaczała rozłam. Dla Kościoła rzymskokatolickiego schizmąbyło każde wyznanie
chrześcijańskie, które odrzucało zwierzchnictwo Rzymu. Sam fakt odrzucenia supremacji
rzymskiej uznaje się za heretycki, jako sprzeczny z doktryną katolicką. I choć między
schizma a herezją istnieje różnica, jednak w oglądzie z zewnątrz i tak zwanej praktyce
życia pojęcia te trudno wyodrębnić czy od siebie rozdzielić. Każda bowiem doktryna
odstępująca choćby częściowo od oficjalnej uznawana była za herezję. Dzisiaj wprawdzie
nikt już nie staje przed sądem św. inkwizycji, tym niemniej wyznawcy innych konfesji
nadal uważani są za "zbłąkane owieczki".
U progu trzeciego tysiąclecia chrześcijanie nie chcą się już w imię Chrystusa wzajemnie
zabijać, wojny religijne - przynajmniej na zachodzie - nie cieszą się popularnością,
tendencja do jednoczenia się wszystkich chrześcijan przybrała szlachetną nazwę
ekumenizmu. Nie znaczy to jednak, by na drodze "zbłąkanych owieczek" nie pojawiały się
kłody.
Założeniem tego rozdziału, podobnie jak i poprzednich, nie jest prowokacja czy obraza
Czytelników ani chęć osłabienia ich wiary. Nie naruszamy też fundamentów Kościoła.
Obalamy tylko pewne mity w imię prawdy, którą chcemy przedstawić lub przypomnieć.
Bowiem tak w przeszłości, jak i dzisiaj, znajdziemy świętych i zbrodniarzy, ludzi mądrych
i groznych szaleńców, którzy w imię prawdy, nazywanej miłością lub ideą, realizowali
tylko swoje indywidualne, często wręcz paranoiczne cele, żądając od ludzi ofiar i
poświęcenia. Posługiwano się przy tym od lat podobnymi a nawet jednakowymi
metodami.
Nie ma więc racji bytu pogląd, że systemy państwowe, stworzone do eksterminacji
narodów, są wymysłem współczesności.
Można byłoby pokusić się o tezę, że czy to w latach hitleryzmu, stalinizmu, czy w czasie
eksterminacji Indian posługiwano się tymi samymi metodami, jak na przykład w okresie
działalności inkwizycji. Zwalczano wszystkich, którzy ośmielali się mieć inne zdanie lub
wątpić w oficjalnie głoszoną! obowiązującą ideę.
Męczeństwo było i jest w Kościele rzymskokatolickim aktem wiary. Kościół przez całe
wieki żądał od swych wiernych ofiar. One miały być dowodem prawdziwej wiary, bez
względu na formę i postać, jaką przybierały.
Tropiąc herezje, odkrywamy mechanizmy działań, poznajemy ich pokrętną logikę, być
może w rozumieniu Kościoła bluznimy, ale przyczyniamy się też do tego, by oddzielić
ziarno od plew, by w doktrynie Kościoła odnalezć to, co jest autentycznym dobrem i
prawdziwą pobożnością. Czasy się wprawdzie zmieniły, ale Kościół katolicki nadal
pozostał wiemy swojej doktrynie i dogmatom, nie wycofał się dotąd z żadnego ze swoich
wcześniejszych wyroków i potępień dotyczących herezji. Można heretyka starać się
zrozumieć, nawet wybaczyć mu, ale nie znaczy to, że herezja mogłaby być akceptowana.
Na tym polega ciągłość tradycji Kościoła rzymskiego - niczego nie odwołano, choć
zmieniono ton wypowiedzi. Można byłoby się z tym zgodzić czy przyjąć w pokorze, jako
przeszłość historyczną, jako okres "błędów i wypaczeń", gdyby nie pamięć o płonących
stosach i zeznaniach wymuszanych przez trybunał św. inkwizycji.
Dzisiaj brak jakiegokolwiek uzasadnienia, by poglądy heretyków uważać za zbrodnie,
karać ich za nie torturami i śmiercią. A jednak w średniowieczu Kościół rzymskokatolicki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates