[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cztery pary laserów zabłysły i skupiły się na głowie
lamparta.
Bezskutecznie, oczywiście. Jin przeklęła swoje
nieprzemyślane odruchy. Zmarnowała w ten sposób
cenny czas. Zdecentralizowany układ nerwowy
kolczastych lampartów okazał się niewrażliwy na
punktowe uszkodzenia, jakich mogły dokonać lasery
palcowe, gdyż takie obrażenia nie zakłócały
funkcjonowania organizmu bestii. Jedynym znanym
sposobem na pokonanie zwierzęcia było celne
trafienie z broni przeciwpancernej umieszczonej
wzdłuż lewej łydki.
Przenosiła właśnie ciężar ciała na prawą nogę, kiedy
do jej świadomości dotarł decydujący fakt.
Komputerowe obroże, które im założono, nie
pozwalały na użycie przeciwpancernego lasera.
Lasery umieszczone w palcach pozostałych kadetów
bezskutecznie trafiały lamparta, pozostawiając
czarne ślady na jego sierści. A w oczach zwierzęcia...
- Przestańcie! - warknęła Jin. - Nie widzicie, że tylko
go rozwścieczacie?
- To co, do cholery, mamy robić? - warknął Todor.
- Broń soniczna! - przerwał Sun.
W chwilę pózniej fala na wpół słyszanego, na wpół
odczuwanego dzwięku przeszyła Jin, kiedy pozostali
posłusznie wysłali w kierunku lamparta zwarte
stożki ultradzwięków. Kolejna strata czasu -
nerwowo podsumowała Jin. Broń soniczna mogła
najwyżej zachwiać równowagę drapieżnika, i to
wyłącznie chwilowo. Podobnie jak lasery palcowe
najwyrazniej jedynie rozwścieczała bestię. Kiedy
tylko zwierzę odzyska równowagę...
I wtedy ją olśniło. Layn, w pełni wyposażony w laser
i broń przeciwpancerną oraz nanokomputer
niezbędny do jej wykorzystania, wciąż jeszcze nie
oddał strzału.
Kolejny sprawdzian. No jasne, wszystkie elementy
ułożyły się w całość. Pojedynczy kolczasty lampart
został schwytany i wypuszczony na tym terenie po to,
by sprawdzić, czy w pierwszym odruchu kadeci
rzucą się do ucieczki, czy też będą kontynuować
powierzone im zadanie ochrony Layna. Ten z
pewnością miał już zwierzę namierzone w celowniku
przeciwpancernego lasera i był gotowy do strzału,
gdyby sprawy zaczęły się wymykać spod kontroli.
Phrijpicker mousfm - sklęła go w duchu. Wyjątkowo
głupia sztuczka. Namierzone czy nie, kolczaste
lamparty były zbyt niebezpieczne, by się z nimi w ten
sposób bawić, zwłaszcza w obecności
niedoświadczonych kadetów. Musieli w jakiś sposób
powstrzymać to zwierzę, zanim otrząśnie się z
efektów działania broni sonicznej, ruszy do ataku i
zabije kogoś.
Cokolwiek zamierzali, powinni zrobić to szybko.
Lampart kiwał się nieznacznie na boki, kolce na
przednich łapach zaczęły wysuwać się do przodu,
znak, że zwierzę poczuło się zagrożone, co
spowoduje, że jego atak będzie jeszcze
gwałtowniejszy...
Omiotła spojrzeniem okolicę, zatrzymując wzrok na
grubych, lepkich winoroślach oplatających pnie
cyprysowców... w jej pamięci otworzył się mały
rozdział historii rodziny.
- Sun! - krzyknęła, wskakując przy użyciu
serwomotorów na owinięte winoroślą drzewo,
znajdujące się w połowie drogi pomiędzy nią a
lampartem. Napięła mięśnie, ale jej nagły ruch nie
wywołał ataku zwierzęcia. - Utnij winorośl u
podstawy drzewa! - zawołała przez ramię, kierując
własne lasery na górną część najbliższego pnącza. -
Oderwij ją i nie dotykaj obciętego końca.
Sun usłuchał i po chwili w jej ręku zawisł
pięciometrowy odcinek winorośli. Zerknąwszy w dół,
zobaczyła, że lampart wciąż był na miejscu... ale
zaczął już przysiadać na zadzie. Gotował się do
skoku...
- Hariman, rozetnij pnącze wzdłuż! - zawołał Sun. -
Moreau? Trzymam koniec. Jesteś gotowa?
Oznaczało to, że domyślił się, co zamierzała zrobić.
- Gotowa - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. -
Hariman?
W odpowiedzi seria laserowych strzałów rozpruła
grubą zewnętrzną osłonę winorośli, wypuszczając
znajdującą się wewnątrz niewiarygodnie lepką
substangę.
- Już! - krzyknął Sun.
Jin skoczyła.
Jej celem był inny cyprysowiec, znajdujący się tuż
obok miejsca, w którym lampart szykował się do
skoku. Do skoku, który doniósłby go do Todora,
wciąż uparcie posługującego się bronią soniczną... i
kiedy wydało jej się, że czas zaczął płynąć wolniej,
zauważyła, że Hariman, podchodząc by ściąć
winorośl, nieświadomie stanął na linii strzału
pomiędzy Laynem a lampartem. Jeśli plan nie
zadziała, prawdopodobnie zginie albo Todor, albo
Hariman. W czasie skoku gałązki drzewa podrapały
jej ręce i twarz... Z całej siły rzuciła pnącze w
kierunku ziemi, trafiając dokładnie w grzbiet
lamparta. Zwierzę zawyło mrożącym krew w żyłach
głosem. Jin nigdy dotąd nie słyszała tak strasznego
ryku. Przerażona, ledwo zdołała złapać się pnia
cyprysowca. Rozcięła sobie przy tym lewą rękę.
Krew pulsowała jej w skroniach, kiedy obracała się,
by spojrzeć na dół.
Lampart skoczył mimo wszystko... ale w momencie,
w którym odrywał się od ziemi, Sun szarpnął drugi
koniec pnącza i sekundę pózniej drapieżnik ostrym
łukiem przeleciał obok Todora. Wylądował na
łapach, z lepką winoroślą wciąż mocno przyczepioną
wzdłuż grzbietu i przednimi kolcami wysuniętymi w
pozycji obronnej. Obrócił się w stronę Suna.
- Przyklej gdzieś pnącze i zabieraj się stamtąd! -
krzyknęła Jin.
Sun nie potrzebował podpowiedzi. Przycisnął luzny
koniec winorośli do drzewa, z którego ją odciął, i
wskoczył na gałęzie. Nie zatrzymując się, złapał
równowagę i odepchnął się w kierunku drzewa, na
którym siedziała Jin, w pół sekundy po tym jak
uwiązany lampart skoczył, by złapać go za kostki.
Uchwycił pień sterczący tuż nad Jin, obsypując ją
deszczem gałązek i liści.
- Co teraz? - mruknął.
- Myślę, że Layn strzeli w końcu do tej bestii -
powiedziała... ale instruktor stał wciąż nieruchomo
obok Todora i Harimana, obserwując sytuację,
podczas gdy lampart miotał się na wszystkie strony,
próbując uwolnić się z uwięzi.
- Nie wygląda na to, żeby był tym zainteresowany -
mruknął Sun, podczas gdy Todor odskoczył
pośpiesznie do tyłu. - Może chcą go uśpić i
wykorzystać dla następnej grupy kadetów.
Myśli Suną biegły tym samym torem co jej własne.
- Moim zdaniem to cholernie głupia zabawa -
mruknęła do niego. - Mogli przynajmniej poczekać,
aż uruchomią nam przeciwpancerne lasery.
- Może chcieli, żebyśmy wykazali się inwencją. Jin
odwróciła głowę w jego stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates