[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale kiedy podeszła do jej łóżka, Laura nie była w stanie
wydobyć słowa.
- Ben? - szepnęła wreszcie cicho, jakby nie swoim głosem.
- No, wreszcie odzyskała pani przytomność - ucieszyła się
pielęgniarka i ujęła jej rękę, żeby zmierzyć tętno. -
Martwiliśmy się o panią.
- Ben... Ben Durell - mamrotała Laura. - Czy coś mu się stało?
- Zaraz po niego pójdę - uspokoiła ją pielęgniarka. - Jakoś go
namówiliśmy, żeby poszedł się przespać w pani mieszkaniu, ale
kazał się obudzić, kiedy otworzy pani oczy.
- To znaczy, że nic mu się nie stało?
RS
47
- Zupełnie nic - odparła siostra, wkładając do ust Laury
termometr. - Jest tylko wyczerpany, ale to nic dziwnego. Po
takiej nocy... Miałam dyżur wczoraj po południu. Kiedy
wychodziłam ze szpitala, był spokój, podobnie jak dziś rano.
Gdyby nie obecność małego Samuela Bume'a, koło którego
wszyscy skaczą, i nie pani zabandażowana głowa,
pomyślałabym, że te wszystkie wydarzenia są tylko wymysłem
personelu.
Laura chętnie by z nią porozmawiała, ale termometr w ustach
skutecznie to uniemożliwiał. Poza tym bolała ją głowa.
- Jest pani pewna, że nic mu się nie stało? - zapytała, gdy
tylko pielęgniarka wyjęła termometr.
- Komu? Samuelowi? Jest w świetnej formie. Wprawdzie jego
krzyk bywa uciążliwy, ale świadczy o zdrowych płucach.
- Po chwili wahania zerknęła w stronę łóżka za parawanem.
- Matce też nic nie dolega. Jest jeszcze wyczerpana, ale
wyniki badań wskazują, że wraca do normy.
- Pytałam... o doktora Durella.
- Jest tylko zmęczony, a poza tym wszystko w porządku.
Laura nie zadawala więcej pytań, mówienie zmęczyło ją.
Pielęgniarka popatrzyła na nią ze współczuciem i podsunęła
do ust kubek.
- Proszę wypić trochę wody - powiedziała. - Potem niech pani
dalej śpi.
Laura posłusznie skinęła głową, wypiła kilka łyków i poczuła,
że zapada w sen.
Obudziły ją głosy. Ból ustąpił, lecz przez chwilę leżała z
zamkniętymi powiekami w obawie, że powróci. Dopiero gdy
rozpoznała glos Bena, omawiającego z pielęgniarką wyniki
badań, otworzyła oczy.
Był nie ogolony, wyglądał na zmęczonego, ale słowa siostry
potwierdziły się: nie doznał żadnych obrażeń.
- Dzień dobry - powitał ją, widząc, że nie śpi.
RS
48
- D...dobry - odpowiedziała, spoglądając na zegarek. Było
wpół do czwartej po południu. - Przespałam cały dzień...
- Sen to najlepsze lekarstwo na rozbitą głowę - oświadczył z
uśmiechem. - Jak się pani czuje?
Zastanawiała się przez chwilę, a potem dotknęła czoła i
skrzywiła się.
- Boli. Czy mam dużą ranę?
- Piętnaście szwów - rzekł poważnie. - Strasznie pani
krwawiła. Zniszczyłem sobie drogą marynarkę.
- Och, tak mi przykro.
- Proszę się nie przejmować - dodał pogodniejszym tonem. -
Gdyby ten drań nie zaatakował pani, moją marynarkę z
pewnością przeszyłaby kula, a wtedy splamiłaby ją moja własna
krew. Z dwojga złego, cóż... Nie wypada chyba kończyć, co
wolę?
Laura uśmiechnęła się i znów przymknęła oczy.
- Co się właściwie stało? - spytała.
Długo przyglądał się jej, wreszcie ujął rękę. żeby zbadać
tętno, ale nawet nie zerknął na zegarek.
- Kiedy przyszedłem, było już prawie po wszystkim -
wyjaśnił. - Usłyszałem krzyk, a gdy wbiegłem, pani leżała na
podłodze, a on uderzył panią pistoletem. Zanim to zrobił drugi
raz, pozbawiłem go przytomności.
- Och, Ben, ale nie zabił go pan?
- Nie, chociaż zasłużył sobie na to.
- Co się z nim stało?
- Chyba jest w więzieniu, i dobrze mu tak - powiedział
bezlitośnie. - Zanim oprzytomniał, związałem go rajstopami,
które leżały na łóżku. Niestety, będzie żył.
Niewiele brakowało, by doszło do tragedii, pomyślała w
zadumie.
- On zwariował - szepnęła.
- On zgłupiał. - Ben przysunął krzesło do jej łóżka. - Jest
zwykłym księgowym, ale w takiej mieścinie wydaje mu się, że
RS
49
jest Bóg wie kim. Powodziło im się dobrze, ale stopniowo
zawładnęła nimi chciwość, a teraz, kiedy wszystko wyszło na
jaw, przestraszyli się więzienia. Palmer uznał, że może się
uratować, niszcząc papiery. Bez nich rzeczywiście byłoby
trudno cokolwiek udowodnić. Pewnie nawet zdołałby namówić
parę osób z personelu, żeby świadczyły na jego korzyść. Kiedy
przeprowadzaliśmy operację, włamał się do mojego samochodu
i do pani mieszkania. Potem, gdy pani weszła, wpadł w panikę.
- Zachowywał się rzeczywiście jak desperat - potwierdziła,
dotykając opatrunku. - Czy to poważne?
- Nie - zapewnił. - Cięcie biegnie wzdłuż linii włosów, za
uchem. Niezle pani oberwała, ale całe szczęście, że nie trafił w
czoło. Zostanie pani mało widoczna blizna.
- Będziemy do siebie podobni - powiedziała bez namysłu.
- Nie sądzę - odparł z uśmiechem i wstał. - Czy mam pani
przepisać środki przeciwbólowe? - spytał, zdejmując z łóżka
kartę choroby.
- Nie. - Ostrożnie potrząsnęła głową. - Muszę wstać - dodała,
bo chociaż czuła się podle, czekało na nią mnóstwo pracy.
- Proszę zaczekać do jutra - nakazał stanowczo. Dzisiaj
może pani mieć zawroty głowy, a to grozi upadkiem. Nie chcę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates