[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krainę Oz, a jednocześnie cieszyła się z powrotu do Kansas.
Ja jestem taką Dorotą, tylko że ja chciałbym zabrać krainę
Oz ze sobą. - Napięcie w jego oczach zmusiło ją do odwró-
cenia wzroku i udawania, że przygląda się zdzbłu trawy. -
Jak się po chińsku pisze słowo zachłanny"?
Przysunął się, podniósł z ziemi gałązkę, a następnie ujął
rękę Rebeki i we wnętrzu dłoni zaczął rysować niewidzialne
chińskie znaki. Dziewczyna bezwiednie przytknęła głowę
do głowy Kasha. Obserwując poruszającą się po skórze ga-
łązkę, każdym nerwem reagowała na dotyk jego palców. Po-
czuła ciepło oblewające policzki, a podmuch wiatru na war-
gach wydał jej się gorący.
S
R
- Czy to oznacza zachłanny"? - wyszeptała.
Spojrzał w jej oczy z jakąś mroczną, niemal aż do bólu
wytężoną uwagą.
- To coś więcej niż abstrakcja. Napisałem: spragniony
przyjemności".
Patrzyła jak zahipnotyzowana.
- To brzmi lepiej - przyznała.
- Nie ma nic złego w oczekiwaniu przyjemności, Rebe-
ko. Doznanie ich nie oznacza odrzucenia ideałów. To nie jest
samolubne, to ludzkie. Jesteś kobietą pełną energii życiowej
i nie powinnaś przechodzić obojętnie obok tego, co oferuje
ci los.
- A cóż takiego mi on oferuje? - zapytała znacząco.
Przez długą chwilę patrzyli na siebie w ciszy nie wypo-
wiedzianych pytań.
- Po prostu... przyjemność - wyszeptał. - Prostą i czystą
przyjemność. Niewinną i nieskomplikowaną. Bez ukrytych
pobudek ani żadnej gry, bez oszukiwania. Przyjemność, nad
którą można całkowicie zapanować. Kiedy jej zapragniesz,
zgódz się na nią, kiedy zaś zechcesz z niej zrezygnować,
zwyczajnie ją odrzucisz.
- Ale to zbyt łatwe - rzekła, po czym głos uwiązł jej
w gardle.
Santelli dotknął opuszkiem palca jej dolnej wargi,
- Tajowie cenią umiar, a nie wyrzeczenia.
- Czy to ma być jedna z tych lekcji, których zamierzałeś
mi udzielić?
Przytaknął.
- Jeśli chcesz się tu czegoś nauczyć, miej otwarty umysł.
Odpręż się i zaufaj swoim instynktom w równym stopniu,
jak umiejętności samokontroli.
- Nigdy nie byłam mniej pewna obu tych rzeczy niż te-
raz.
- Nie zgadzam się z tobą. Wiesz doskonale, co chciała-
byś w tej chwili zrobić. Daj sobie wreszcie szansę. Spełnij
choć jedno swoje pragnienie. Zaufaj sobie. I zaufaj mnie.
Z urywanym szlochem zażenowania pocałowała go. Od-
S
R
powiedzią był stłumiony pomruk zachęty i łagodne piesz-
czoty, które wsysały ją w zapraszające ramiona.
Kash położył się na trawie, pociągając Rebekę za sobą.
Całowali się z bezgraniczną subtelnością, dotykając jedno-
cześnie swoich twarzy i wplatając ręce we włosy.
Rebeka była oszołomiona tymi pieszczotami, które wy-
dały jej się jeszcze bardziej ostrożne i delikatne niż przed-
tem, niespieszne, stanowiące odzew na jej westchnienia
i najdrobniejsze ruchy ciała. Podniosła się na łokciu i pochy-
liła nad nim, a jego szeroki tors stał się cudownym oparciem
dla jej piersi.
Przesunęła ręką po brzuchu mężczyzny, zahipnotyzowa-
na szybkim rytmem jego oddechu, drżąc na myśl o rym, że
to ona daje mu tyle radości. Zaczęła się nagle obawiać zu-
chwałych pragnień, które narastały w niej jak tornado.
- Nigdy w życiu nie było mi cudowniej - powiedział. -
Gdy czuję twoje palce na twarzy, świat przestaje dla mnie
istnieć. Nie przerywaj, proszę.
Rebeką miotały sprzeczne uczucia. Przyciągała ją siła
Kasha, ale ostatecznie uległa jego delikatności i łagodności.
Nie wątpiła już, że pod pancerzem ochronnym kryje się
mężczyzna, który tak samo jak ona potrzebował czułości.
Ich pocałunki niosły ze sobą cudowną nadzieję. Wierzchem
dłoni pogładziła szorstki policzek i usłyszała w odpowiedzi
głębokie westchnienie. Ten człowiek nie mógłby jej skrzyw-
dzić, nie byłby do tego zdolny. Czuła to całą sobą.
Dotknął jej nagich ramion, wlewając w nią rozkoszne
ciepło. Jego ręce po chwili ześliznęły się w dół, wzdłuż su-
waka sukienki aż do pośladków, i z powrotem w górę, piesz-
czotą najpierw subtelną, potem mocniejszą, bardziej suro-
wą. Ich nogi splątały się i nagle Kash przewrócił Rebekę na
plecy. Przyciągnęła go do siebie pośród szalonych pocałun-
ków, a jego ręce wsunęły się pod nią w silnym, władczym
uścisku.
Zmysły Rebeki opanowało pożądanie, a jednocześnie
świadomość, że nie spotka drugiego takiego mężczyzny,
który dręcząc ją dziką namiętnością jednocześnie dawałby
jej poczucie bezpieczeństwa.
S
R
- Tak bardzo ci ufam - powiedziała, błądząc rękami po
jego plecach. -I chcę wiedzieć więcej o tobie. O wszystkim,
czym tylko zechcesz się ze mną podzielić. - Zawahawszy się
przez ułamek sekundy, dodała cichym głosem, w którym
brzmiało podniecenie: - Jeśli chcesz podzielić się najpierw
swoim ciałem, możemy zacząć od tego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates