[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Merlinę ogarnęła panika.
- Tato, przecież już ci powiedziałam o pracy!
- On tu jest szefem, prawda? Poza tym poznałaś jego
rodzinę. On musi poznać twoją.
- Będziemy tam - oznajmił Jake.
- Jake, to jest w Griffith. Sześć godzin jazdy stąd -
Merlina robiła, co mogła, by go uratować
- Dla ciebie wsiadłem do samolotu. Możecie zrobić to
samo - nalegał ojciec.
- Nie zrobiłeś tego dla mnie, tylko dlatego, że mama
wierciła ci dziurę w brzuchu.
- Czego się nie robi dla kobiet! Prawda - zwrócił się do
Jake'a.
- Prawda. Przylecimy samolotem. Merlina miała ochotę
go udusić. Sprawy zaszły za daleko. Nie chciała, by oszukiwał
jej rodzinę A zanosiło się na to, że będzie im kłamał w twarz.
- Zwietnie! Merlina zadzwoni do mamy i powie jej,
kiedy przylecicie, a ja wyślę jednego z je braci, żeby was
odebrał.
Jednego z braci! Oni wszyscy będą go oglądać, od stóp
do głów. Faceta z Sydney, który nie jest nawet Włochem.
- No dobrze, zostawię was samych - powiedział ojciec,
niezbyt zadowolony. - Nie wiedziałem, że będziesz w domu,
więc postanowiłem zatrzymać się u brata w Glebe.
- Zadzwonię po taksówkę. - Merlina poczuł, ulgę, że
ojciec nie będzie nocować u niej i wprowadzać własnych zasad.
Już chciała pójść po telefonu kiedy Jake zaproponował:
- Mój samochód stoi przed domem. Jeśli da mi pan
chwilę, zawiozę pana do Glebe. Będziemy mieli okazję, by się
lepiej poznać.
Merlinę rozbolał brzuch. Czy Jake postradał zmysły?
- To czerwone ferrari to twój samochód?
- Tak.
- Masz dobry gust. Nic nie przebije włoskich
samochodów. Sam jeżdżę alfa romeo. Chętnie się z tobą
przejadę. Dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Jake podniósł
swoje ubrania. - Zaraz wrócę.
- Spokojnie, nie spiesz się - powiedział łaskawie ojciec.
Merlina była w szoku. Jake uśmiechnął się pocałował ją
w czoło, kiedy przeszedł obok niej.
Dobrze się bawił.
Dla niego była to tylko zabawa. Nie był świadom, że
rodzina Rossich traktuje pewne sprawy bardzo, bardzo
poważnie. Musiała zareagować!
- Siadaj, tato - wskazała na sofę. - Muszę zamienić
słówko z Jakiem, zanim pojedziecie.
- Przystojny chłopak - powiedział ojciec, kiwając głową
ze zrozumieniem dla wyboru Merliny. Zaraz jednak pogroził jej
palcem. - Jak tylko wyjedziemy, masz zadzwonić do mamy.
Nie zaśnie, dopóki nie usłyszy, że wszystko z tobą w porządku.
- Zrobię to, obiecuję. - Zebrała swoje rzeczy z podłogi.
- Przepraszam na chwilę.
- Idz, idz. Niezły pierścionek - dodał. - Mama będzie
pod wrażeniem.
Pierścionek Byrona! Co za bałagan! Miała zupełny
chaos w głowie.
Weszła do sypialni. Jake był już prawie ubrany Siedział
na łóżku, zakładając skarpetki i buty.
- Czy tobie do reszty odbiło? - wypaliła.
- Wydawało mi się, że niezle mi idzie.
- Trochę się zagalopowałeś. Próbowałam cię
powstrzymać...
- Ale ja nie dam się powstrzymać, Merlino.
Schylił się, by zawiązać sznurówki.
- Nic nie rozumiesz. Bawisz się moją rodziną To nie są
ludzie z miasta, którzy zlekceważą całą sytuację.
- Nie bawię się.
- Owszem, bawisz się! - jego beztroska wyprowadziła
ją z równowagi.
- Wcale nie. - Wstał z łóżka i z szelmowskim błyskiem
w oczach objął Merlinę, na nowo budząc w niej pragnienia, nad
którymi nie miała władzy - Postanowiłem się z tobą ożenić.
Serce zamarło jej w piersiach.
- Nie masz nic do powiedzenia? - zapytał.
Merlinę rozzłościła jego zbytnia pewność siebie.
- Nie powiedziałam tak".
- Ale powiesz. Nie masz wyjścia.
Pocałował ją. W jednej chwili gniew miną. Znów go
pragnęła. Jakiś pierwotny instynkt posiadania podpowiadał jej:
wez go. Nie myśl, co będzie jutro.
- Nie możemy pozwolić, żeby twój ojciec za długo
czekał, mój mały tygrysku - wyszeptał, uwalniając się z objęć
Merliny.
- Nie pomyślałeś czasem, że zamykasz się w klatce
razem z tygryskiem?
- Zawsze możemy się rozwieść.
No tak. Małżeństwo nie było dla Jake'a niczym
trwałym. Jego rodzice rozwiedli się. Dziadek zrobił to siedem
razy. To tylko kontrakt, który można zerwać, gdy ktoś
ciekawszy pojawi się na horyzoncie.
Nie podobało jej się, że Jake tak to postrzega. Jeśli dla
niego liczyło się tylko pożądanie i zwycięstwo w grze, czy to
małżeństwo miało szanse? Nie powinna tego robić. Ale nie
potrafiła po prostu powiedzieć nie".
- W naszej rodzinie nikt się nie rozwodzi, Jake.
Chciała, żeby wziął sobie do serca to ostrzeżenie. Ale
nie wziął.
- Ustalmy, co robimy jutro. Przyjadę po ciebie o
dziewiątej. Potem pojedziemy po pierścionek.
- Przecież już pokazałeś ojcu pierścionek od Byrona -
przypomniała mu.
- Zdejmij go. Wybierzemy inny razem.
- Jake...
- Zaufaj mi. - Jeszcze raz ją pocałował, by ją uspokoić.
Pogłaskał ją po policzku na pożegnanie. - Zjednam sobie
twojego ojca po drodze do Glebę.
- Nie o to chodzi - zawołała. Chciała, by rozumiał...
Ale Jake wciąż był pełen niezachwianej pewności
siebie.
- Jest nam dobrze razem. Pomyśl o tym. Otworzył
drzwi i po raz ostatni uśmiechnął się szeroko. - Do jutra.
ROZDZIAA JEDENASTY
Nie masz wyjścia...
Te słowa odbijały się echem w głowie Merliny przez
całą noc. Przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. To
kara za kłamstwo, mówiła sobie. Jake nigdy nie pomyślałby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates