[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się Czerwiński, ale od czasu postoju kutra w stoczni, kiedy ludzie słyszeli łoskot nitowanej
blachy okrętowej, jego rodowe nazwisko poszło w odstawkę, zastąpiono je przydomkiem
Stalowa Blacha.
Aoboda nabrał powietrza w płuca, przekrzykując Ignaca opowiadał, obliczone na pohybel
młodej miłości, przygody Marty, zachwalał te i tamte zalety panny strzępił sobie pysk co
najmniej pół godziny, aż zachrypł, wtedy przerwał, nadsłuchiwał. Wszystkie odgłosy nikły
jednak w bawolim ryku Ignaca. Aoboda przechylił się, zajrzał do Gawrona. Karol leżał na
brzuchu z twarzą wciśniętą w poduszkę, najwyrazniej zatykał sobie uszy. Aoboda zarechotał,
bystre jego oczka zaiskrzyły się, chwilę dumał marszcząc czoło, usiadł na dawne miejsce i
znów zaczął swoje, że Marta to piękny kurwiszonek, że ostatnio ma trzech, a każdy pływa na
innym kutrze i w innym czasie jest w porcie, że taka mądra lala... Krzyczał prawie, lecz Ignac
przeszedł na świst i chyba częściowo zagłuszał ten krzyk. W tym momencie milczący jak
ryba Karol zerwał się z koi, chwycił wiszący na haku kożuch, beret, wycedził przekleństwo,
wyskoczył na pokład.
26
Hi! hi! zaśmiał się Aoboda ale go trafiłem. Zygmunt zaś, który był przezorniejszy,
odczekał chwilę, po czym poszukał koło siebie kalesonów, wlazł w nie, okrył się kurtką, po-
szedł zobaczyć, co robi zmaltretowany nowicjusz.
Karol z miną straceńca siedział w sterówce, patrzył w morze. Stojący za sterem Steś zaga-
dał raz i drugi, ale Karol milczał jak mogiła. Alarm zaczął się przy zmianie wachty. Koja Ka-
rola była pusta.
Gdzie Gawron? zapytał ktoś.
W sterówce odpowiedział Zygmunt.
W sterówce go nie ma.
Gadasz, siedzi, płacze albo może usnął.
Mówię ci, że nie ma Gawrona w sterówce.
Co? Do kubryka nie wrócił!
Karol! ktoś wrzasnął. Karol! Gawron!!! Na wszelkie wołania odpowiadało głuche
milczenie. Po chwili do kubryka wpadł pobladły Zygmunt. Trzymał w garści granatowy beret
Karola, który znalazł przy relingu na dziobie. Steś skoczył do szypra. Podniósł się wrzask. Po
chwili we wszystkich pomieszczeniach kutra zaterkotały dzwonki alarmowe. Michalik w pi-
żamie wyskoczył na pokład.
Kto widział ostatnio Gawrona? wypytywał.
Ja, siedział w sterówce, potem wyszedł na pokład, myślałem, że poszedł spać tłuma-
czył gorączkowo Steś.
Aoboda stał blady. Zygmunt biegał niczym opętany po pokładzie zaglądał po raz dziesiąty
w te same kąty. lgnąc właśnie ten, teraz tu chrapiący na Murenie bohater, obudzony sztur-
chańcem zapalił na dziobie reflektor, szperał nim po morzu. Kuter zawracał. Aoboda, nie pro-
szony, natrętny, gadał, że on żartował, że to nieporozumienie, Karol musi się znalezć... gdzieś
na pewno jest... W końcu uciekł przed ludzkimi spojrzeniami.
Michalik rozstawił ludzi na dziobie i przy burtach. Prowadził statek przeciwnym kursem.
Wracał tą samą drogą, wypatrywał człowieka na fali.
Coście mu nagadali, psie syny?
Nic... żartowaliśmy z jego dziewczyny.
%7łartowaliście?! Michalikowi trzęsły się usta, ale mówił spokojnie, robił wszystko, by
wykorzystać nikłą szansę. Kiedyś stracił pół załogi i statek. Nie jego to była wina, trącił burtą
w pozostałość wojny zaplątaną na fali. Pózniej nawet to miejsce na morzu omijał. Po stracie
ludzi nie mógł przez kilka lat przyjść do siebie. A teraz na spokojnym morzu... przez głupie
gadanie...
Wróciliśmy na miejsce, gdzie Karol opuścił sterówkę, człowieka jednak na falach nie było.
Morze z czarnego stało się sine, gwiazdy pobladły i wstał świt, Michalik nie dawał rozkazu
zaprzestania poszukiwań, chociaż każdy wiedział, że Karol już dawno zamarzł. Dopiero o
świcie ,,stary powiedział, żeby ludzie zeszli na dół i na pokładzie została tylko wachta. Spoj-
rzałem wówczas na niego i oniemiałem czarna Michalikowa czupryna poprzetykana była
srebrnymi włosami. Przez jedną noc posiwiał.
Za pół godziny miała być zmiana, wachta wypadała na Karola. Morze było sine i zimne.
Poranek przyniósł chłodną bryzę i woda poczęła lekko się pienić. Tkwiłem w bezruchu przy
relingu, a gdy podniosłem głowę i spojrzałem przed siebie, coś chwyciło mnie za gardło:
przede mną, przy włazie do forpiku, z kożuchem w ręku stał... Gawron, przecierał zaspane
oczy.
Karol, to ty? wybełkotałem.
Hę, że co? zapytał Karol.
Chwyciłem go za ramię.
Gawron!!! wrzasnąłem.
Karol macał się po kieszeniach, szukał czegoś koło siebie.
27
Zgubiłem beret wybełkotał wreszcie zaspanym głosem.
Gdy tak stałem oniemiały, kuter zachwiał się, wypadł w lewo i prawo z kursu sternik też
widocznie zauważył upiora . Na pokładzie rozległy się kroki biegnących.
Gawron! Jest Gawron!!! krzyczano wszędzie.
Gawron patrzył jak na wariatów. Rybacy stali dookoła, a on ciągle macał się po kiesze-
niach, szukał swojego beretu. Zygmunt chwycił niedoszłego topielca za rękę.
Karol, Aoboda żartował, on... Gawron machnął ręką.
Ja tam nie wrócę powiedział. Do końca rejsu spać będę między workami w forpiku,
chyba że ten cholerny lgnąc przestanie chrapać. Podniósł z pokładu beret, trzepnął nim o
kolano, poszedł do maszyny na swoją wachtę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates