[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całował żadnej kobiety, ale też nigdy nie spotkał kobiety tak godnej pożądania jak
Abigail Layton.
- Och, James - westchnęła, kiedy przestali się całować. - Nie wiedziałam, że
tak właśnie zamierzasz mnie rozgrzać.
Roześmiał się.
- Wiem, Abbie.
54
S
R
- Abbie? - powtórzyła. - %7ładen pan nigdy się tak do mnie nie zwracał.
- A mnie żadna pani tak jeszcze nie całowała. - Przesunął delikatnie palcami
po jej policzku.
- To wszystko przez tę jemiołę.
- Albo taniec tak podziałał.
- Może mój nauczyciel rzucił na mnie urok. - Uniosła lekko głowę. -
Powinniśmy spróbować jeszcze raz, żeby się przekonać.
- Wesołych świąt, Abbie. - James nachylił się. - Wszystkiego najlepszego...
- Panno Layton... Poruczniku lordzie Richardson - przerwał im pocałunek ani
trochę zmieszany lokaj. Miał wiadomość do przekazania, zatem powinien ją
przekazać. - Lady Hamilton chce widzieć państwa oboje.
- Musimy iść, Jamesie. - Abigail uwolniła się z jego objęć. - Powinnam była
zamienić z nią słowo, ale zajęłam się szukaniem ciebie. Teraz będzie wszystko
wiedziała. Wszystkiego się domyśli.
- I cóż z tego? - Zdjął mundur z jej ramion.
Biedna Abbie wyglądała jak kobieta, która przed chwilą była całowana i sama
całowała, nie pomogło poprawianie włosów, wygładzanie sukni. Miała rację, lady
Hamilton bez trudu odgadnie prawdę. Wszyscy łacno dojrzą przemianę, która się
dokonała w uczonej pannie Layton.
- Całować się to żaden grzech.
- Ale ja nie po to przyjechałam do Neapolu, żeby...
- Zostań tu ze mną jeszcze przez chwilę, Abbie. Nikt nie zauważy w tym
tłumie.
Wahała się przez chwilę, w końcu jednak pokręciła głową.
- Nie mogę. Nie możemy. Wiesz o tym doskonale.
Wiedział. Służba we flocie królewskiej nauczyła go dyscypliny, nawet jeśli
wdrożone poczucie obowiązku miało skrócić rozkoszne sam na sam z Abigail.
Ucałował wnętrze jej dłoni.
55
S
R
- Chciałbym znowu spotkać się z tobą, ale nie przy pracy, nie w galerii sir
Williama. Nie uwolnisz się już ode mnie. Chcę cię widzieć jutro, pojutrze i
popojutrze. To dopiero poczÄ…tek, Abbie.
Pocałowała go w odpowiedzi.
- Tak, tak - szepnęła.
56
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Abigail nie zdziwiła się ani trochę, gdy następnego ranka przyszło jej
samotnie siadać do śniadania. Na balu dotrwała niemal do samego końca, ale kiedy
leżała już w łóżku, miała wrażenie, że zabawa trwa nadal w najlepsze. W rezydencji
panowała absolutna cisza, dom spał jeszcze, jak to bywa po hucznej nocy.
Rozumiała, że domownicy odpoczywają, leczą ból głowy, ale była zdziwiona,
że nie widzi Jamesa. Bal opuścił wcześniej niż ona, mówiąc, że musi być na okręcie.
Prawie nie pił poprzedniego wieczoru, może wszystkiego jeden kieliszek wina.
Niewiele zjadłszy, odsunęła talerz i wstała. Najwidoczniej jakieś obowiązki
zatrzymały Jamesa na Vanguardzie". Trudno, pod jego nieobecność może przecież
pracować nad katalogiem.
- Dzień dobry, panno Layton. - W pokoju śniadaniowym pojawił się sir
William w towarzystwie Jamesa. Obaj mieli podejrzanie poważne, zatroskane miny.
- Cieszę się, że zjadłaś już śniadanie, bo będziemy potrzebowali twojej pomocy, i to
jak najprędzej. Proszę tylko zabrać z sobą notatki. - Spojrzał na Jamesa. - Wracam
na dół, przyprowadz tam zaraz pannę Layton, poruczniku.
- Co się stało? - zapytała, kiedy sir William wyszedł. - Dzieje się coś złego?
Jakieś niepokojące wieści? Czy Francuzi...?
- Nie, Francuzi nie weszli do Neapolu, tyle mogę ci powiedzieć, ale nic nadto.
Nigdy jeszcze nie widziała u niego tak posępnego wyrazu twarzy. Wolała już
o nic więcej nie pytać. Tak musiał wyglądać w trudnych chwilach na pokładzie
swojego okrętu. Drżącą dłonią otworzyła drzwi galerii i odnalazła swoje notatki.
- Włóż też fartuch. - Spojrzał na jej białą, muślinową suknię. - Czarna byłaby
stosowniejsza, ale nie ma czasu na przebieranie siÄ™.
57
S
R
Wąskimi, krętymi schodami dla służby zeszli do piwnic i mrocznym
korytarzem dotarli do pomieszczenia pełnego skrzyń i beczek jak te, do których
pakowali zbiory sir Williama.
Dwaj służący pod nadzorem ambasadora otwierali właśnie jedną ze skrzyń.
Ledwie zdjęli wieko, sir William wyjął z niej bogato zdobiony, wysadzany rubinami
kielich.
- Jesteś wreszcie, panno Layton. Piękna rzecz, prawda? - zagadnął, podając jej
kielich.
- Zupełnie niepodobna do obiektów z pana kolekcji, milordzie. To musi być
jakiś piętnasty, szesnasty wiek.
- Możesz umieścić ten kielich w swoim katalogu?
- Oczywiście. - Abigail omiotła spojrzeniem skrzynie i beczki. - Jeśli mam
skatalogować wszystko, co tu się znajduje, prace bardzo się przeciągną.
- Podwoję honorarium, to oczywiste - zapewnił sir William. - Chodzi tylko o
czas.
- Skończyłabym pełen katalog najwcześniej wiosną.
- Wcześniej, znacznie wcześniej. Zapłacę potrójne, poczwórnie za twoją pracę.
Nie słuchała, przyglądała się grawerunkowi na kielichu.
- To królewskie oznakowanie, prawda?
- Proszę odpowiedzieć, sir Williamie - zażądał James. - Panna Layton ma
prawo znać prawdę i odmówić.
- Widzę, że masz obrońcę w poruczniku, panno Layton. - Sir William
uśmiechnął się. - Bardzo dobrze. Te skrzynie zawierają cenne obiekty należące do
rodziny królewskiej. Transportowano je tutaj nocą podziemnymi przejściami. Po
kilka przedmiotów, żeby nikt w pałacu nie zauważył ubytków. Dla bezpieczeństwa
trzeba je chwilowo włączyć do mojej kolekcji.
58
S
R
- To rodzaj podziękowania za to, że król pozwolił naszej flocie kotwiczyć w
zatoce - dodał James. - I że królestwo rezygnuje z neutralności, skłaniając się na
naszÄ… stronÄ™.
- Mniej więcej - przytaknął sir William.
- To królowa Maria Karolina niepokoi się, że królewska własność może wpaść
w ręce Francuzów. Jej siostra była żoną biednego Ludwika. Lady Hamilton uczyniła
wszystko, by zapewnić Anglii przychylność królowej. Zręczna z niej dyplomatka,
musicie przyznać.
Na Abigail opowieść o zabiegach lady Hamilton nie wywarły większego
wrażenia.
- Jeśli Francuzi wejdą do Neapolu, angielski statek z królewskimi klejnotami i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates