[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzenfels. .
Poprawiła fałdy sukienki.
Innym razem, panie hrabio.
A więc ośmielam się powiedzieć do widzenia .
Niepewnym wzrokiem spojrzała na niego. Jej młode, dziewicze serce biło
lękliwie i błogo zarazem, gdy tak patrzył na nią błagalnym wzrokiem.
Odpowiedziała cicho i nieśmiało.
Zobaczymy się przecież jutro, na herbacie u mojej siostry.
A tu, w parku? Nie zobaczę pani znów?
Być może też. Będzie pan tu często bywał?
Codziennie.
Ja wiele czasu spędzam w parku. A więc spotkamy się tu jeszcze. Uca-
łował jej dłoń bardzo delikatnie i po rycersku.
Mam nadzieję. Księżniczka podarowała mi dziś jak i wczoraj również
niezapomniane, piękne chwile.
Uśmiechnęła się zmieszana.
Ach, byłam taka bezceremonialna.
Nieskończenie łaskawa i uprzejma!
Obawiam się, że w obecności Jej Książęcej Mości księżniczki Renaty,
nie będzie pani mogła być tak miłą. Dlatego cieszę się na spotkanie w parku.
Wtedy swobodnie będę mógł opowiedzieć o Schwarzenfels.
Odetchnęła.
Ach tak, jeżeli idzie o Schwarzenfels, tak, to by Renaty nie interesowało.
A więc do widzenia, księżniczko Lolu.
Skinęła mu głową i szybko oddaliła się. Patrzył za nią aż zniknęła. Ko-
chana słodka mała księżniczka powiedział do siebie uśmiechając się. A po-
tem jeszcze przez chwilę nieobecny myślami popracował nad swoim szki-
cem. Ponieważ chłopca odesłał już do hotelu, pozostawił swe przyrządy ma-
larskie u Bielkego. Wrócił do hotelu.
Już następnego ranka ujrzał księżniczkę Lolę w towarzystwie panny Bir-
khuhn w parku. Nagle Bielke, który zaglądał mu właśnie do szkicownika,
znikł bez słowa, wręcz uciekł.
Książę Joachim rozejrzał się, zdziwiony raptowną rejteradą Bielkego. I
wtedy ujrzał powolnie i dumnie kroczącą księżniczkę Renatę. I on najchętniej
ratowałby się ucieczką, ale naturalnie nie wchodziło to w grę. Podniósł się,
skłonił nisko, gdy mijała go, pozdrawiając z pyszną miną. W skrytości serca
60
TL R
Jej Książęca Mość uważała, że hrabia Schlegell jest eleganckim i interesują-
cym młodym człowiekiem. I w jej chłodnym sercu krew zaczęła żwawiej bić.
Doszła nawet do przekonania, że nierozsądnie byłoby, gdyby tak całkiem
usunęła się w cień. W końcu można przecież spędzić godzinkę z nim na przy-
jemnej rozmowie.
Gdy wkrótce wracała tą samą drogą, stanęła przy sztalugach i przyglądała
się szkicowi przez lornion.
Powiedziała nawet kilka chłodnych, acz uprzejmych słów na temat malar-
stwa i stwarzała pozór, jak gdyby uwielbiała sztukę i znała się na niej. Książę
Joachim bawił się skrycie, słysząc, w jakim to encyklopedycznym stylu Rena-
ta prezentuje swe poglądy. Ponieważ jednak sprawiała wrażenie osoby prze-
konanej o nieomylności swych sądów, nie widział powodu by się jej sprzeci-
wiać i kwitował jej słowa uprzejmymi ukłonami.
Znów nasunęło mu się porównanie między tymi dwiema, jakże różnymi
siostrami. Gdy się oddalała, rzuciła mu nawet łaskawe do widzenia .
Na popołudniowej herbacie zjawiła się w kostiumie, w którym było jej do
twarzy, który jednak różnił się bardzo od prostej białej sukieneczki i cokol-
wiek wyblakłej jedwabnej szarfy, które zdobiły jej siostrę.
Mimo to księżniczka wyglądała powabniej niż elegancko ubrana siostra,
której klasyczne rysy twarzy nabierały już ostrości, chociaż dziś grymas wo-
kół ust był dzięki miłemu uśmiechowi słabszy niż zwykle.
Oprócz księcia Joachima obecny był jeszcze emerytowany pułkownik von
Schlettau z małżonką. Pułkownik nie dosłyszał i dlatego jego postawna mał-
żonka wręcz trąbiła wszystko co miała do powiedzenia. Przesłuchała wręcz
księcia: skąd, dokąd, dlaczego, i prosiła słodko, by mówił głośno i wyraznie,
bowiem mąż nie dosłyszy...
Teraz i książę Joachim krzyczał, co bawiło księżniczkę tak bardzo, że z
trudem opanowała śmiech. Czasem wymieniali ukradkowe spojrzenia.
Potem doszła jeszcze jedna pani, z zarządu towarzystwa na rzecz pomocy
kobietom, wdowa po tajnym radcy von Fabriciusie, w towarzystwie starawej
córki, która natychmiast wzięła nieszczęsnego księcia w krzyżowy ogień prze-
kornych słów i spojrzeń. Pani radczyni spoglądała na niego niczym pająk na
muchę, która zbliża się do jego sieci i gdy Lileczka tak bowiem brzmiało
imię jej córki wyczerpana, na moment przerwała rozmowę, wkroczyła mama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates