[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się Kuna. Skąd nasi mają wiedzieć, że zdobyliśmy montownię?
Powiedziałem mu, że spróbuję zadzwonić, a to duża różnica.
Ale skąd będą wiedzieli, że tu jesteśmy? nie ustępował Kuna. Skoro...
Poczekaj! Mateusz obrócił się szybko od okna. Jest sposób!
Na skraju drogi powiatowej Ortelsburg Nidzica zebrali się niemal wszyscy mieszkańcy
Novego Sadu. W tłumie panowała pełna napięcia cisza. Twarze wszystkich zwrócone były w
stronę oddalonego o dwa staje majątku, skąd dobiegały odgłosy gwałtowniej strzelaniny.
Co tam się dzieje? Kosma zerknął niepewnie na stojącego obok sołtysa.
MówiÅ‚em wam, że tam dziejÄ… siÄ™ dziwne rzeczy powiedziaÅ‚ Küste peÅ‚nym przejÄ™cia
głosem. Widzieliście kiedyś takich parobków? Chłopy jak dęby, a każdemu z oczu zle
patrzy. Wiedziałem, że prędzej czy pózniej będziemy mieli z nimi kłopoty.
Kłopoty? Sołtys zerknął na sadownika z niesmakiem. Tam przecież toczy się bitwa!
Nie słyszysz, jak walą?
Panie posterunkowy, co pan o tym wszystkim sądzi? odezwał się jeden z synów
Kotika. Pan przecież rozmawiał z nimi. Niech pan powie, co to za ludzie.
Stojący pośrodku tłumu posterunkowy Konrad Schmidt wzruszył ramionami.
Co mam powiedzieć, wiem tyle co wy odparł niechętnie.
Ejże, Konrad, nie rób z nas durniów mruknÄ…Å‚ Küste. Wszyscy wiedzÄ…, że
rozmawiałeś z nimi. Dlaczego nie chcesz gadać? Co to za wielka tajemnica?
Dlaczego, dlaczego... zirytował się policjant. Za dużo chciałbyś wiedzieć. Są pewne
rzeczy, o których lepiej nie dyskutować.
Posłuchaj, Konrad... odezwał się Havli%0ńek. Tajemnica tajemnicą, ale tam strzelają.
Zrozumcie ludzie, że ja też nie mam pojęcia, co tam się wyprawia...
Akurat nie dowierzaÅ‚ Küste. Takim gadaniem nikogo nie przekonasz.
Ludzie! Posterunkowy poczerwieniał z gniewu. Nie mam czasu na gadanie. Muszę
powiadomić komendę, więc przestańcie zadręczać mnie niedorzecznymi pytaniami!
Schmidt, wyraznie zdenerwowany, ruszył właśnie w stronę położonego za kościołem
posterunku, gdy z tłumu rozległ się nagle okrzyk:
Spójrzcie! Ktoś z majątku!
Czterech ludzi uzbrojonych w karabiny, oglądając się co chwila za siebie, wybiegło na
drogę. Jeden z nich zatrzymał się nagle przed słupem telefonicznym. Podniósł broń ku górze,
wycelował dokładnie i pociągnął za spust. Przestrzelony kabel opadł na drzewa.
NiezÅ‚y strzaÅ‚ mruknÄ…Å‚ z uznaniem Küste.
Drogi panie! Sołtys odtrącił ludzi i podszedł do młodego człowieka, który na jego
widok zamarł w bezruchu. Co pan do cholery wyprawia! Niszczy pan własność prywatą!
Tamten jakby nie słyszał uwagi, zmierzył tylko Havli%0ńka niezbyt przytomnym
spojrzeniem.
Chcę rozmawiać z sołtysem. Sprowadzcie go szybko! zażyczył sobie nieznoszącym
sprzeciwu tonem.
Ja jestem sołtysem powiedział już mniej pewnie Havli%0ńek. Kim zaś pan jest...
Kapitan Arnold Kądziela, służby komturialne. Ilu ludzi ma pan pod bronią?
%7łe co? Sołtys wyglądał na speszonego tak bezpośrednim pytaniem.
Pytam, ilu ludzi ma pan pod broniÄ…!
Pod bronią? No cóż, broń to mamy wszyscy, ale nie rozumiem...
Potrzebuję wszystkich, którzy potrafią strzelać! Za pół godziny ruszycie do walki!
Przez tłum przeszedł szmer niedowierzania.
Ejże, czÅ‚owieku, co ty mówisz? Küste wystÄ…piÅ‚ krok naprzód. Z kim niby mamy
walczyć?
Ludzie! Posłuchajcie mnie! Kapitan Kądziela odczekał aż gwar ucichnie. Kwadrans
temu majątek zaatakowali Prusowie! Musimy go odzyskać! To sprawa najwyższej wagi!
Zaskoczeni mieszkańcy spoglądali na niego podejrzliwie.
Zaraz, nie tak szybko. Sołtys ochłonął już z zaskoczenia. Proszę wpierw okazać
legitymację. Muszę ustalić, kim pan jest...
Posłuchaj mnie, durniu... Kapitan bezceremonialnie położył dłoń na ramieniu
Havli%0ńka i spojrzał mu prosto w oczy. Jeśli zaraz nie wyślesz ludzi, postaram się, żebyś
skończył w twierdzy. Nie ma czasu na gadanie! Oni zajęli majątek!
Ty, narwaniec! Küste wymierzyÅ‚ karabin w pierÅ› kapitana. Nie bÄ…dz taki szybki.
Sołtys dobrze mówi. Najpierw wszystko nam wytłumaczysz, a potem zobaczymy, co dalej.
Zamknij siÄ™, Küste odezwaÅ‚ siÄ™ nagle posterunkowy. On naprawdÄ™ jest
komturialnym.
A niech to... Havli%0ńek podrapał się po głowie, zerkając na kapitana z niepokojem, ale i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates