[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobą tylko cienką, bawełnianą koszulę, w której spała na Moczarach.
Gdy nakładała szlafrok i ciasno owijała się paskiem w szczupłej talii,
poczuła zapach jego mydła.
Licząc na to, że wszyscy śpią, wybiegła na palcach z sypialni,
przekradła się przez hol i zeszła krętymi schodami do kuchni. Chciała
zjeść tylko jedną grzankę i wypić szklankę mleka lub soku.
Księżyc świecił tak jasno, że nie musiała zapalać światła w
przestronnej, nowoczesnej kuchni. Szybko znalazła wszystko. Grzanka
właśnie wyskoczyła z opiekacza, gdy nagle do kuchni wszedł Jonas
i zapalił światło. Courtney krzyknęła zaskoczona i zasłoniła oczy.
Był jeszcze ubrany. Jego spojrzenie powędrowało ku jej rozrzuconym w
bezładzie włosom, zatrzymało się dłużej na ustach, w końcu na grzance.
- Myślę, że stać nas na coś lepszego! - Otworzył lodówkę i wyjął
majonez, sałatę i rostbef. Ukroił kilka plasterków i podał jej kanapkę.
- Przepraszam, jeśli ci przeszkodziłam...
- Wcale mi nie przeszkodziłaś. Głowię się jeszcze nad paroma
liczbami i przyszedłem po kawę. Nadal cię boli?
Spojrzała na ręce, żeby chociaż w ten sposób ukryć, jak działa na
nią bliskość mężczyzny.
90
RS
- Nie czułam nic, póki nie zapytałeś. - Skupiła się na kanapce.
- Bardzo się cieszę - mruknął i z wprawą przygotował kawę. Z
wazy na stole wyjął banana i podał jej. - Na pewno umierasz z głodu.
Byłaś zupełnie wykończona, gdy zajrzałem do twego pokoju.
-Jestem głodna - przyznała. Wzięła banana, nie spojrzawszy mu w
oczy. Byli tylko we dwoje, tak blisko... Czuła się podekscytowana i
niepewna siebie samej.
Jonas nalał sobie kawy, oparł się o kontuar i pijąc, znad krawędzi
filiżanki, wpatrywał się w dziewczynę.
- Czy rodzina pomogła ci zanotować babcine historie?
- Byłam zaskoczona lawiną informacji, jakie zebrałam.
Dowiedziałam się nawet takich szczegółów z jej pożycia z dziadkiem,
których ona sama nie zdradziłaby przede mną.
- Na przykład? - Uśmiechnął się lekko.
- Więc... - Jej usta również rozchyliły się w uśmiechu. - W kulturze
Miccosukee kobieta jest głową rodziny, a więc to społeczeństwo
matriarchalne. Jednak od czasu do czasu władze przejmował dziadek.
Jej się to nie bardzo podobało. Któregoś dnia, po jakimś spięciu na tym
tle, dziadek poszedł na polowanie i nie wracał. Musiała więc iść po
niego i ukorzyć się, aby wrócił do ich cziki. Całe szczęście, że się na to
zdobyła, bo inaczej mojej mamy nie byłoby na świecie.
Oczy Jonasa błyszczały łagodnym rozbawieniem i czymś, czego
nie mogła odgadnąć.
- Twój dziadek musiał być inteligentnym człowiekiem!
- Wiedziałam, że to powiesz - rzuciła cierpko. W milczeniu, które
nagle zapadło, Courtney ze skrępowaniem obierała i jadła banana, i ze
91
RS
wszystkich sił starała się nie patrzeć w stronę mężczyzny. Atmosfera
między nimi zmieniła się. Dziewczyna czuła teraz jego obecność ze
zwielokrotnioną mocą. Wpół do drugiej w nocy nie było chyba
najbardziej odpowiednią porą na rozmowę. Zwłaszcza wtedy, gdy jakieś
wewnętrzne prądy budziły namiętną stronę natury Courtney i Jonasa.
Włożyła skórki banana do pojemnika na śmieci.
- Dzięki za kolację. Chyba teraz zasnę. Dobrej nocy!
- Nie odchodz! - usłyszała jego zdławiony szept, gdy ruszyła ku
drzwiom. Wyciągnął ku niej rękę. Poczuła dotknięcie na karku. Nie
potrafiła odejść.
- Pózno już - wyszeptała, ledwo łapiąc oddech.
- Czy to naprawdę ma dla ciebie jakieś znaczenie? - Jego głos był
ochrypły, nakłaniający do pozostania. Drugą ręką dotknął jej ramienia.
Chciała się sprzeciwić, bojąc się władzy, którą coraz bardziej
zdobywał nad nią. Jednak zniewalające uczucie rozkoszy zaczęło
ogarniać jej ciało, dławiąc najmniejszą próbę oporu. Coraz bardziej
poddawała się nieustannej natarczywości męskich dłoni.
Cichy jęk wydarł się z jej ust, gdy poczuła wargi Jonasa na
delikatnej skórze karku, gdy jego dłonie dotarły na biodra i brzuch.
- Wiedziałem, że tak będzie, jeśli znów cię dotknę - mruknął z
niezadowoleniem. - Ale co mogę na to poradzić?! Pragnę cię, Courtney!
Odwrócił ją w swych ramionach i przycisnął wargi dziewczyny
swoimi ustami, całując tak, że zabrakło jej tchu. Nieświadomie wtopiła
się w niego, zaczęła pieścić plecy, rozkoszując się jego twardością i siłą.
- Biorę cię do mojego pokoju. - Jednym zdecydowanym ruchem
porwał dziewczynę na ręce. Wyłączył światło i wyniósł ją do holu.
92
RS
Courtney, szczęśliwa, że znowu może go tak dotykać, okrywała
miękkimi pocałunkami jego twarz, aż westchnął z zadowolenia.
- Jeśli nie przestaniesz, nie będę mógł zanieść cię na górę -
ostrzegł, ale ona nie była już w stanie powstrzymać warg, ocierających
się o lekką szorstkość jego skóry, naciskających na oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates