[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekonywać go o szczerości swoich intencji. Był dumny i uparty; jedyne, co
75
R S
mogła zrobić, to okazać Sullivanowi, że jest godna zaufania. Mogła udowodnić
mu, że nie pragnie żadnego innego mężczyzny i nie będzie próbowała wywierać
na niego najmniejszej nawet presji.
Mogła tylko czekać.
Wydawało się, że Sullivan przyjął z ulgą tę zmianę w zachowaniu Kay.
Nie było więcej pocałunków, ponurych spojrzeń, śladów przygnębienia na jego
twarzy. Kay czuła, że jeśli znów mają się stać sobie bliscy, najpierw musi
zdobyć przyjazń Sullivana. Właśnie tak było przed laty. Jak para przyjaciół
jadali wspólnie posiłki, rozmawiali całymi godzinami, wybierali nowe nagrania
i dyskutowali na wszelkie możliwe tematy pod słońcem. Do czasu aż pewnego
zimowego ranka, kiedy wpadła zdyszana do studia nagrań, Sullivan wziął ją w
ramiona i pocałował po raz pierwszy.
W Zwięto Dziękczynienia Kay, Sullivan, Jeff oraz reszta zespołu wzięła
udział w imprezie nazywanej  Dorocznym Obiadem Zwiątecznym Kowboja
Billa". Wysoki, barczysty mężczyzna posiadał serce równie ogromne jak i cała
jego postura. Przez ponad dwadzieścia lat poświęcał swój czas i pieniądze, by w
ten dzień karmić głodnych i bezdomnych.
Członkowie zespołu Q102, podobnie jak prezenterzy innych rozgłośni, z
przewiązanymi w pasie białymi fartuchami pełnili rolę kelnerów. To był
cudowny dzień dla Kay. Sullivan w radosnym nastroju krążył pomiędzy
stolikami, roznosząc półmiski z jedzeniem. Wiele razy spoglądał w jej stronę,
jakby chciał zarazić ją swoim entuzjazmem. Uśmiechał się do niej jak za
dawnych czasów. Kiedy goście Kowboja Billa rozeszli się już syci i zadowoleni,
obsługujący ich dotąd radiowcy mogli wreszcie zasiąść do posiłku. Sullivan z
pełnym przysmaków talerzem jako ostatni przyszedł do stołu. Kay czuła, że jej
serce zabiło szybciej, kiedy usłyszała tuż za plecami głęboki męski głos:
- Czy to miejsce jest zajęte?
- Do licha, pewnie, że jest - odparł natychmiast Jeff Kerns, przysuwając
się bliżej Kay i rzucając Sullivanowi wyzywające spojrzenie.
76
R S
Ostrożnie stawiając talerz, Sullivan pochylił się ku Jeffowi.
- Posuń się, Kerns. Zająłeś moje miejsce.
Kay nie odezwała się, uśmiechem jedynie odpowiadając mężczyznie,
który usiadł na ławie obok niej. Słowa nie były potrzebne.
Była już ciemna noc, kiedy rozchodzili się do domów. Sullivan w
milczeniu ujął Kay pod ramię i poprowadził w kierunku jej porsche'a. %7łegnając
innych, stąpali po skrzypiącym śniegu. Sullivan, otulony ciepłym, kaszmirowym
płaszczem, uśmiechał się, spoglądając z góry na Kay. Dziewczyna zastanawiała
się przez chwilę, czy nie zaprosić go na kawę lub drinka.
- Kay - zaczął Sullivan, kiedy dotarli do samochodu - jedz ostrożnie.
Obróciła się ku niemu.
- Sullivanie...
- Tak? - Sullivan stał tak blisko niej. Jego włosy rozwiewał zimny wiatr.
- Szczęśliwego Zwięta Dziękczynienia.
- Było szczęśliwe, prawda? - odparł z uśmiechem, ruszając w stronę
swojego mercedesa.
Okres rywalizacji rozgłośni radiowych zakończył się piętnastego grudnia.
O dziesiątej tego dnia Sullivan wyłączył mikrofon, wstał z fotela i odetchnął
głęboko. Kay, również uradowana, podniosła się, wyciągając rękę ku swojemu
partnerowi
- Zwycięstwo, wspólniku. Udało się nam!
- O, tak, kochanie - potwierdził Sullivan i nie zważając na wyciągniętą
dłoń Kay, objął ją mocno. Przez chwilę kołysał się wraz z nią, a Kay miała
wrażenie, że umrze z szczęścia. Instynktownie przytuliła się do niego.
Niepewnie unosząc ręce, otoczyła talię Sullivana. Zmiech ucichł. Kołysanie
ustało. Sullivan, jakby wracając zupełnie do przytomności, odsunął ją od siebie.
- Zwietnie - Jeff wsunął głowę do studia - musimy to uczcić. Bądzcie za
piętnaście minut u Leo. Otwieramy szampana. - Wyszedł, nie czekając na od-
powiedz.
77
R S
- Masz ochotę coś przekąsić? - zapytał z uśmiechem Sullivan.
- Umieram z głodu.
- Idziemy? - Ujął jej dłoń.
- Pewnie. - Chichocząc jak dzieci, biegli Broadwayem w grudniowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates