[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie dał się niczym przekonać. Ostatecznie Fredi i Zuzanna wymusili na nim
obietnicę, że będzie, wraz z pozostałymi, pierwszym gościem w ich nowym domu.
Teraz, gdy uroczystości się rozpoczęły, Zuzanna przypomniała sobie o ro-
dzicach. Fredi odgadłszy jej myśli rzekł;
Wierz mi. Oni myślami są tu z nami, Susi.
Uśmiechnęła się i spojrzała na niego z wilgotnymi oczyma. Ubrana była w
białą sukienkę z marszczonego jedwabiu, którą dostała od matki Frediego.
Oczywiście, nie chciała jej przyjąć, ale teściowa zdołała ją przekonać: Nie
bądz drobiazgowa, Zuzanno. Potraktuj to jako prezent zaręczynowy i przyjmuj
tak, jakby darowała ci go rodzona matka. Jesteś teraz tak samo naszym dzieckiem,
jak ich.
Wyglądała w tej sukni tak ślicznie, że Fredi nie mógł się nasycić widokiem
ukochanej, a i teściowie wyglądali na bardzo zadowolonych.
Państwo Fiebelkornowie dziękowali Norze Rupertus za przyjęcie ich przy-
szłej synowej pod swój dach, do czasu jej zamążpójścia. Nora uśmiechnęła się i
rzekła: pan wyświadczył mi już, panie radco, tyle dużych i małych przysług, że z
wielką przyjemnością odwzajemnie się choć w niewielkim stopniu. Poza tym
cieszę się, że siostra ma kogoś do towarzystwa, bo ja wciąż za czymś biegam, a
pod koniec stycznia wyprowadzam się i Ruth zostałaby całkiem sama.
Wszyscy znajomi Nory zastanawiali się, czy po ślubie i przeprowadzce do
męża, sprzeda ona swoją willę, czy zatrzyma ją dalej. Gdy niektórzy pytali ją o to
wprost, odpowiadała: Na razie będzie tam przecież mieszkać siostra z panią
von Werner, a do Wielkanocy naszym gościem jest panna Hell. Co zrobię pózniej,
jeszcze nie wiem.
Kiwali głowami. Ta kobieta musi być niesamowicie bogata, a do' tego jeszcze
trafił się jej majętny mąż!
W czasie przyjęcia Arnold i Ruth wielokrotnie spotykali się sam na sam i
rozmawiali na poważne tematy. Arnold nie przebierał w słowach i już całkiem
LR
T
otwarcie mówił o swoich uczuciach. Wyraznie zabiegał o jej względy i cieszył się
każdym jej pełnym uczucia spojrzeniem, każdym odważniejszym słowem, każ-
dym rumieńcem i westchnieniem zdradzającym jej myśli. Ich oczy porozumie-
wały się językiem znanym tylko dwojgu zakochanych w sobie ludzi.
Arnold odezwał się nagle, jak zbudzony z głębokiego snu:
Strach pomyśleć, że pojutrze wieczorem będę siedział w Rautenau zu-
pełnie sam. By nie wyć z osamotnienia pozostanie mi jedyny ratunek: praca, do
której się rzucę z pełnym poświęceniem.
Spojrzała na niego z niepokojem.
Wyobrażam sobie, jak bardzo dokucza panu samotność tam, w Rautenau.
Przedtem prawie nie zwracałem na to uwagi. Teraz moje myśli będą
uciekać do Berlina. Pocieszam się, że w przyszłym tygodniu złożycie mi wizytę,
choć muszę przyznać bardzo się jej boję.
Dlaczego? spytała, choć wiedziała, co miał na myśli.
Obawiam się, że Rautenau wcale wam się nie spodoba. Byłbym spokoj-
niejszy, gdyby udało mi się wpierw zaprowadzić tam- trochę porządku. Teraz
wygląda tam rozpaczliwie. Nie wiem nawet, które pokoje urządzić, abyście mogli
posiedzieć choć chwilkę.
Uśmiechnęła się.
Gdy mieszkaliśmy jeszcze w Kanadzie, wyjeżdżałam czasami z ojcem na
Daleką Północ do naszych ferm, gdzie traperzy mieszkali w szałasach skleconych
byle jak. Zatrzymywaliśmy się tam nieraz i na kilka tygodni. Bardzo mi się po-
dobało takie życie. Siostra pojechała z nami raz i nie odważyła się nigdy więcej, j a
zaś nie mogłam się doczekać dnia wyjazdu. Nie chciałabym decydować za siostrę,
ale jeżeli o mnie chodzi, nie musi się pan niczego obawiać. Otoczenie nie intere-
suje mnie, dopóki czuję się zadowolona i mam blisko siebie ukochanych ludzi.
Dodała mi pani otuchy, panno Ruth.
Radca Fiebelkorn znalazł chwilę czasu na rozmowę z obiema siostrami.
Podszedł z uśmiechem i spytał:
Jak wam się podoba nowy zarządca?
LR
T
Jest doskonały! odparła natychmiast Nora. Sądzę, że lepszego na tę
posadę bym nie znalazła.
A kiedy zamierza mu pani powiedzieć, kto jest właścicielem Rautenau?
Nora, znając plany Ruth, nie dała jej dojść do słowa.
Jeszcze nie zdecydowałam. Na szczęście nadarza się okazja odwiedzenia
majątku. Pan zarządca zaprosił nas z wizytą na przyszły tydzień. Obejrzę sobie
wszystko spokojnie. Dopóki nie zamieszkam w dworze, pan von Rautenau nie
musi wiedzieć o tym, że jestem właścicielką. O posadę nie musi się martwić, skoro
podpisał kontrakt na dziesięć lat. więc przypuszczam, że o właściciela przestanie
wkrótce pytać. Co o tym myślisz, Ruth?
Masz rację, Noro, a w przyszłości na pewno znajdzie sie okazja, by po-
wiedzieć mu o wszystkim tak, aby nie poczuł się urażony.
Radca uśmiechnął się.
Tylko, że on uważa nowego właściciela za wyjątkowego dziwaka.
Nam też już to powiedział rzekły niemal równocześnie Ruth i Nora.
No to pewnego dnia się zdziwi, że jego pracodawca, a właściwie praco-
dawczyni, wcale nie jest dziwakiem, ale śliczną, czarującą kobietą! Przypusz-
czam, że gdyby to wiedział już teraz, służyłby pani o wiele gorliwiej niż jakiemuś
tam dziwakowi. Ale i tak będziecie panie z niego zadowolone. Tak uczciwego,
poważnego i doświadczonego zarządcy ze świecą można szukać.
Co do tego nie mamy wątpliwości. Jesteśmy panu niezmiernie wdzięczne
za tak sprawne pokierowanie naszymi sprawami.
Zrobiłem to z prawdziwą przyjemnością. Polecam się na przyszłość.
Przyjęcie dobiegało końca. W niedzielę wieczorem Arnold przyszedł poże-
gnać się z siostrami Rupertus. Nie przypuszczał, że czeka go tak trudne rozstanie.
Serce sprzeciwiało się aż do bólu, ale rozum podpowiadał, że to wspaniałe
szczęście mieć kogoś, z kim tak trudno się rozstać.
Spadł śnieg i pokrył całą okolicę czystą, białą kołderką. Arnold ucieszył się
tym niezmiernie, gdy zbudził się wczesnym rankiem w dniu zapowiedzianej wi-
zyty. Otrzymał przez telefon zapewnienie, że siostry i Georg zjawią się koło po-
LR
T
łudnia. Do tego czasu śnieg zakryje wszystkie niedociągnięcia, a Ruth zobaczy
Rautenau w pięknej puchowej oprawie.
XVIII
Arnold przetrząsnął cały dom i przy pomocy służących zdołał urządzić jako
tako z resztek mebli zaledwie dwa pokoje.
Zatrudnił już kilku ludzi, ale zupełnie nie przygotowanych do służby w domu,
więc nie mógł też zbytnio liczyć na ich pomoc. Ponieważ właściciel nie zamierzał
mieszkać w dworze, Arnold nie widział potrzeby utrzymywania lokajów i poko-
jówek, ani tym bardziej kucharek i obsługi kuchni. Zaangażował więc parobków i
dziewki do prac w gospodarstwie. Spośród służek wybrał jedną, bardziej rozgar-
niętą od innych i kazał przyuczyć ją do usługiwania gościom . Dzień wcześniej
przyjął kucharkę do gotowania obiadów dla służby, ale miała zacząć od parzenia
kawy i pieczenia wspaniałych turyńskich wafli dla oczekiwanych gości. Oprócz
tego kazał przygotować jajka, wiejską szynkę, mleko, śmietanę, miód i oczywiście
pyszny turyński chleb.
Arnold podziwiał umiejętności kucharki. Szelma pomyślał stara się
jak może"! i wydawał jej kolejne polecenia. Służącej już chyba z dziesiąty raz
pokazywał, jak powinna pomagać paniom przy zdejmowaniu garderoby i jak
usługiwać im przy stole.
Obejrzał jeszcze domek zarządcy. W poniedziałek kazał uprzątnąć nagro-
madzone tam rupiecie, gdyż służył on właśnie od lat jako graciarnia. Chciał by
przynajmniej wyprzątnięto i wymyto pokoje. W środę robotnicy zaczęli malować
sufity i ściany. Pózniej zostaną położone tapety. Arnold przeglądał dostarczone
mu próbki ale zwlekał z wyborem, chcąc spytać o radę Ruth. Zamierzał poprosić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates